Teraz jest 24 lis 2024 17:18:05




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 192 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 ... 13  Następna strona
Książka Waszego dzieciństwa 
Autor Wiadomość
Użytkownik

Dołączył(a): 20 kwi 2008 18:20:35
Posty: 31
Post 
Niestety moi rodzice w dzieciństwie nie czytali mi książek i nie zachęcali mnie zbytnio do czytelnictwa. Oczywiście czytałem lektury szkolne, ale pod przymusem i na wyrywki tak, aby zaliczać sprawdziany. Czytanie zupełnie mnie nie pociągało i uważałem, że „ślęczenie” nad książkami to strata czasu. Diametralna zmiana mojego podejścia do tej kwestii nastąpiła w ósmej klasie szkoły podstawowej. Jeden z moich kolegów z uporem maniaka zachęcał mnie do przeczytania książki Karola Maya pt. „Old Shatterhand”. Wreszcie, zachęcony jego entuzjazmem, dałem się przekonać i zasiadłem do lektury i tak zaczęła się moja, trwająca do dzisiaj, przygoda z literaturą. Potem były inne książki Karola Maya takie jak: „Winnetou”, „Skarb w Srebrnym Jeziorze” czy „Szatan i Judasz”. Old Shatterhand oraz Apacz Winnetou byli bohaterami książek mojego dzieciństwa i do dzisiaj z sentymentem wspominam emocje, jakie towarzyszyły mi podczas godzin spędzonych wraz z nimi.


06 sie 2008 12:49:14
Zobacz profil
Użytkownik

Dołączył(a): 03 sie 2008 18:24:32
Posty: 21
Post 
Pierwszą dobrowolnie przeczytaną przeze mnie książka była powieść Marii Kruger "Ucho, dynia, 125". Wcześniej widząc książki uciekałam od nich jak najdalej. Oczywiście, gdy byłam malutka bardzo lubiłam przeglądać ilustrowane książki dla dzieci. w domu mielismy też dość grube i stare wydanie Baśni z tysiąca i jednej nocy. Uwielbiałam opowieści mądrej Szecherezady. Szczególnie spodobała mi sie "Opowieść o dwóch siostrach, które swej najmłodszej zazdrościły". Za to przygody Sindbada żeglarza omijałam szerokim łukiem. Później przełamałam się i zaczęłam czytać Doktora Dollitle. Tak bardzo spodobała mi się ta książka, że nie tylko nadrobiłam braki w wykształceniu (w mojej podstawówce była to lektura) ale przeczytałam także dalsze części. Chyba tylko ostatniej nie doczytałam bo nie znalazłam jej w bibliotece. Strasznie lubiłam także opowieći o Pippi Lanstrung. A razem z moim młodszym bratem zachwycaliśmy się Przygodami Filonka Bezogonka. :) To były czasy... :)

_________________
A jednak śpiewać będę wam pochwałę życia...
L.S


08 sie 2008 16:24:10
Zobacz profil YIM
Użytkownik

Dołączył(a): 10 maja 2008 11:29:33
Posty: 11
Lokalizacja: Szczecin
Post 
Ponoć książki, której nie przeczyta się drugi raz, nie warto czytać pierwszy raz. Mnie najbardziej utkwiła z dzieciństwa w pamięci powieść Jerzego Broszkiewicza "Długi deszczowy tydzień". Przeczytałem ją wiele razy. Była jak dobry przyjaciel. Niczego w niej nie było za dużo, przede wszystkim zbytniego ładunku emocji, co dla znerwicowanego dziecka było ważne. Zresztą pozostałe książki Broszkiewicza dla dzieci i młodzieży też były takie. Być może nie pasują do dzisiejszych czasów, ale może czasem warto podsunąć je młodym, jako odpoczynek od "więcej, szybciej, mocniej".


10 sie 2008 9:48:50
Zobacz profil
Użytkownik

Dołączył(a): 07 sie 2008 16:49:39
Posty: 20
Post 
Moją pierwszą dorosłą/dziecięcą (czyt.: przeczytaną samodzielnie, a nie przez mame, czy siostrę) książką była "Ziemia Słonych Skał" autorstwa Stanisława Supłatowicza znanego szerzej jako Sat Okh, czyli Długie Pióro.
Czytałem ją niezliczoną ilość razy w dzieciństwie, a teraz, kiedy już jestem starym bykiem, też czasem do niej wracam.
Pierwszy egzemplarz właściwie nie był mój, lecz był szkolną nagrodą starszej siostry i ona mi ją podrzuciła, jako że indiańskie klimaty nie bardzo były w jej stylu.

Książka jest mocno autobiograficzna i przedstawia dzieje młodego chłopca, pół-Polaka pół-indianina z plemienia Szewanezów, znanych szerzej jako Szaunisi lub w oryginale Shawnee.
Opowiada o życiu dziecka, a potem młodego mężczyzny na nieprzyjaznych ziemiach dzisiejszej Kanady, gdzie plemię Szewanezów, zwane ostatnim wolnym plemieniem indiańskim jest prześladowane pzez białych oraz inne plemiona a także głód i niedostatek wody. Pokazuje, jak kształtuje się niezłomny charakter, jak hartuje się w ogniu przeciwności losu odwaga i mądrość wojownika. Sat Okh nigdy nie został wodzem, jak jego ojciec, nigdy nie zasiadał w radzie starszych swego plemienia, bo po przyjeździe do Polski w 1937r nie był w stanie wrócić do miejsca, które było jego ojczyzną.


Cytuję za stroną
Kod:
www.kolbudy.gd.pl

Cytuj:
Urodził się 15 kwietnia 1920 roku w Kanadzie, w dorzeczu rzeki Mackenzie. Jego rodzicami byli Polka Stanisława Supłatowicz i Wysoki Orzeł - Indianin, wódz plemienia Shawnee (Szewanezów). W wieku pięciu lat należał już do tzw. "szkoły wilków", w której uczył się tropienia i polowania. Przebywał wśród Indian do 16 roku życia. W 1937 roku Stanisława Supłatowicz wraz z synem wyjechała do Polski. Wybuch drugiej wojny światowej uniemożliwił im powrót do Kanady. Sat-Okh został wkrótce aresztowany i wysłany do obozu w Oświęcimiu; udało mu się jednak zbiec z transportu. Następnie wstąpił do Armii Krajowej (pchor. "Kozak") i walczył w oddziałach partyzanckich na Kielecczyźnie; był parokrotnie ranny. Jako żołnierz I Batalionu Morskiego brał udział w walkach o wyzwolenie Wybrzeża. Po zakończeniu wojny został aresztowany i uwięziony przez władze polskie za przynależność do Armii Krajowej. Przez pewien czas służył w Marynarce Wojennej, był także wolontariuszem w Ratownictwie Morskim. Po uzyskaniu średniego wykształcenia technicznego pływał przez wiele lat jako mechanik na statkach Polskich Linii Oceanicznych.

Debiutował w 1958 roku autobiograficzną opowieścią z czasów młodości "Ziemia słonych skał". Drugą jego słynna książką, wielokrotnie wznawianą i tłumaczoną na wiele języków, był "Biały mustang" : baśnie i legendy indiańskie (1959). Późniejsze publikacje Sath-Okha także dotyczą obyczajów i kultury Indian Ameryki Północnej. Napisał też wspólnie z rosyjską autorką A. Rasułową-Budkiewicz książkę pt. "Dorogi schodiatsia", wydaną w Związku Radzieckim w 1973 r., w której przedstawia losy polskich zesłańców na Syberii i niezwykłe dzieje swojej matki.

Przez ostatnie lata działał w "Ruchu na Rzecz Indian w Polsce". Jego utwory były tłumaczone m.in. na język białoruski, gruziński, litewski, mołdawski, niemiecki, rosyjski, ukraiński, węgierski.

Mieszkał w Gdańsku. Zmarł 3 lipca 2003 roku w wieku 83 lat.

Publikował m.in. w czasopismach: Płomyczek, Płomyk, Świat Młodych. Jest autorem i współautorem około dziesięciu książek. Proza: "Ziemia słonych skał" (kilka wydań, pierwsze w 1958 roku) ; "Biały mustang" (kilkanaście wydań, pierwsze w 1959 roku) ; "Dorogi schodjatsja" (w jęz. ros., wspólnie z Antoniną Leonidovną Rasulovą 1973) ; "Powstanie człowieka" 1981, 1988 ; "Fort nad Athabaską" (wspólnie z YĂĄcta-Oya [Bral Sławomir]) 1985, 1989, 1996 ; "Głos prerii" 1990, 1997 ; "Tajemnica Rzeki Bobrów" 1996 ; "Serce Chippewaya" 1999 oraz "Walczący Lenapa" 2001.


Pozdrawiam

_________________
homo homini lupus


10 sie 2008 11:45:33
Zobacz profil
Użytkownik
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 03 cze 2008 19:19:08
Posty: 27
Post 
Pierwszą książką, którą przeczytałem samodzielnie (miałem wtedy jakieś 7-8 lat) była bodajże "O psie, który jeździł koleją" (przy zakończeniu ryczałem jak bóbr). Później była m.in. "Karolcia" Marii Kruger, "Stawiam na Tolka Banana" tudzież inne książki Bahdaja, Karol May i jego cylk o przygodach Winnetou, książki Szklarskiego o Tomku Wilmowskim. Slowem praktyczne cała dostępna na przelomie lat 80/90 literatura młodzieżowa.
Jeśli zaś mam wymienić książki, które - przeczytane we w wieku wczesno nastoletnim - wywarły największy wpływ na moje późniejsze życie, będą to:

- "Trylogia" Sienkiewicza (ok 10-11 roku życia)
- "Strzała z Elamu" i kilka innych książek Edigeya o podobnej tematyce
- "Faraon" Prusa

Śmiało mogę powiedzieć, że to właśnie powyższe tytuły zaszczepiły we mnie zainteresowanie historią, które później przerodziło się w prawdziwą pasję i zaprowadziło w progi Instytutu Historycznego UW.


10 sie 2008 20:28:16
Zobacz profil
Post 
Moją książką z dziciństwa jest "Mała Księżniczka", którą napisał Hodgson-Burnett Frances. Pamiętam, że dostała ją od mamy na 9 - te urodziny. Czytałam tą książkę przez całe wakacje. Byłam tą książką zauroczona. Wszystkie dziewczyny z mojej klasy poczyczały ja ode mnie. A ja pilnowałam jej jak skarbu i nadal mam ją w swojej bibloteczce.


12 sie 2008 9:19:22
Użytkownik

Dołączył(a): 11 sie 2008 15:18:21
Posty: 35
Post 
Moje dzieciństwo zawsze kojarzy mi się z czytaniem. Gdy byłam mała i czytali mi rodzice uczyłam się na pamięć baśni, czy opowiadań i nie pozwalałam im zmienić ani słowa w czytanym tekście. :D
Mi trudno wskazać konkretną książkę mojego dzieciństwa,ale jest kilka pozycji, które bardzo lubiłam i nadal czasami do nich wracam. To nieśmiertelna dla mnie seria książek Alfreda Szklarskiego o przygodach Tomka Wilmowskiego Według mnie najlepszą była część zatytułowana "Tomek na Czarnym Lądzie", ale pozostałe książki czytałam równie chętnie. Lubiłam również książki Karola May. Szczególnie "Winnetou".


12 sie 2008 12:10:43
Zobacz profil
Użytkownik

Dołączył(a): 12 sie 2008 3:44:43
Posty: 23
Lokalizacja: Chicago
Post 
Moja ksiazka z dziecinstwa to Ania z Zielonego Wzgorza plus wszystkie czesci po, tj. Ania z Avonlea, Ania na uniwersytecie, Ania z Szumiacych Topoli, Wymarzony dom Ani, Ania ze Zlotego Brzegu, Dolina Teczy, Rilla ze Zlotego Brzegu. Mama pozyczyla te ksiazki od jakiejs kolezanki i tym zajela mi czas na feria zimowe, bo pewnie nie miala co ze mna zrobic :lol: Kochalam te ksiazki, ich bohaterki, Gilberta (jakze by inaczej!), przezywalam losy Ani jakbym to ja w tych wszystkich wydarzeniach brala udzial. Po tej serii poczulam sie taka strasznie dorosla-przeczytac 8 ksiazek bylo nielada wyczynem, zwlaszcza, ze mialam 7 lat.


16 sie 2008 6:59:10
Zobacz profil
Użytkownik

Dołączył(a): 18 sie 2008 0:04:35
Posty: 18
Post 
Oczywiście wszystkie Bahdaje, Nienackie i Niziurskie w dzieciństwie wyczytałam do bólu, ale książką mojego dzieciństwa (i to naprawdę dzieciństwa, bo takie np. "Tomki Wilmowskie" łykałam już w lekko zaawansowanym wieku czytelniczym, w jakiejś czwartej klasie chyba i wzwyż) była Macieja Wojtyszki "Bromba i inni".

Czy ktoś jeszcze pamięta taką książkę? Zbiór przezabawnych opowiadań o rozmaitych zwierzątkach, z których w pamięci pozostał mi niejaki Gżdacz oraz Zwierzątko Mojej Mamy, charakteryzujące się nałogowym zbieractwem pudełek, które miały być przeznaczane na listy, ale suma sumarum zawsze gdzieś znikały i, kiedy w końcu przyszedł jakiś list zwierzątko ze smutną miną oznajmiało: - Jaka szkoda, że nie mamy już tego pudełka, moglibyśmy włożyć do niego list.

W świecie Wojtyszki zamieszkiwał też Fikander o długich uszach, zakochany w Malwinie, no i oczywiście tytułowa Bromba. Książka miała świetne ilustracje. Polecam ją wszystkim rodzicom do czytania swoim pociechom.


18 sie 2008 2:17:08
Zobacz profil
Użytkownik

Dołączył(a): 13 sie 2008 3:08:19
Posty: 25
Post 
Pierwszą moją książką, chociaż książka to złe określenie, była Biblia. Taka wersja dla dzieci, bogato ilustrowana z ciekawie napisanymi przypowieściami. Dostałem ją chyba z okazji chrztu. Wpierw czytała mi ja mama a później jak już nauczyłem się literek to sam czytałem. Przyznacie że literatura bardzo ambitna jak na kilkulatka :D Z dawnych dziecięcych czasów miło wspominam "Dzieci z Bullerbyn". Później był Nienacki i Szklarski i dwie moje ulubione serie "Pan Samochodzik" i przygody Tomka Wilmowskiego.


18 sie 2008 4:13:46
Zobacz profil
Użytkownik

Dołączył(a): 13 sie 2008 13:11:59
Posty: 28
Post 
Zdecydowanie jest to Mała księżniczka autorstwa Hodgson-Burnett Frances. Jako mała dziewczynka czytałam to wiele razy. Prawdopodobnie była dla mnie tak ważna, ponieważ było to bardzo stare wydanie. To chyba od tamtego momentu pozostał mi sentyment do starych książek i zawsze gdy mam do wyboru stare lub nowe wydanie książki – wybieram stare. Kocham zapach starych książek :) niektórzy mówią, ze to dziwne, ale ja wcale tak nie myślę.


18 sie 2008 12:27:29
Zobacz profil
Post 
Książki dzieciństwa.. na pewno Bajki Brzechwy, które dostałam na 6 urodziny. Uśmiech sam się pojawia, kiedy sobie przypomnę. Umilały moje dzieciństwo ;) Kiedy byłam już starsza to dostałam na komunię 2 tomy ze wszystkimi opowiadaniami "Opowieści z Narni". "Pochłonęłam" je w ciągu kilku dni i wracałam co roku do lektury :) Chciałabym czytać dalej, ale ekranizacja pogmatwała trochę moje wyobrażenia na temat postaci ;) .. Natomiast jak już byłam duża i miałam ok 10 lat czytałam z zamiłowaniem kryminały, najchętniej Agathy Christie lub Joanny Chmielewskiej. Ah i pamiętam, że ok 4-5 klasy szkoły podstawowej (czyli w moim przypadku ok 10 lat temu) bardzo popularne były książki Małgorzaty Musierowicz (możliwe, że za sprawą jednej z książek, która obecna była wtedy w kanonie lektur).


18 sie 2008 14:43:56
Użytkownik

Dołączył(a): 17 sie 2008 16:57:07
Posty: 42
Post 
Z lat mojego dziciństwa pamiętam piękną ksiązkę L.M. Montgomery: Ania z zielonego wzgórza. Przeczytałam ją kilkanaście razy. Także kolejne części perypetii Ani. Książka ta wywołała we mnie wiele emocji od płaczu po śmiech. Do dziś jest to moja ulubiona książka.
Z innych ksiązek to baśnie Braci Grimm. Kubuś Puchatek Milne'a. I wiele wiele innych.


18 sie 2008 19:16:03
Zobacz profil
Użytkownik
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 18 sie 2008 12:48:18
Posty: 26
Post 
Nie jestem w stanie wskazać książki która byłaby dla mnie w dzieciństwie najważniejsza. Jest natomiast kilka utworów, które przeczytałam jako dziecko (czytałam bardzo dużo a rodzice nie kontrolowali co czytam) i teraz wiem, że było to zdecydowanie za wcześnie. W wieku dziewięciu lat znalazłam na półce "Medaliony" Nałkowskiej - mała książeczka, więc uznałam, że do czytania w sam raz. Trauma i histeria, byłam oszołomiona i bardzo tę lekturę przeżyłam. Równie wcześnie wpadła mi w ręce "Gra Geralda" Kinga - powieść o kobiecie, która spędza kilka dni przykuta do łóżka przez męża lubiącego seksualną dominację, który umiera (albo zapada w śpiączkę, nie pamiętam) podczas stosunku. To równiez nie była odpowiednia lektura dla małych dziewczynek, teraz, z perspektywy czasu jestem pewna, że te i inne za wcześnie przeczytane książk zrobiły mi dużo złego. Dzieci powinny jednak żyć w świecie złudzeń.


18 sie 2008 19:43:05
Zobacz profil
Post 
Dla mnie książką, którą szczególnie pamiętam z dzieciństwa jest "Ania z Zielonego Wzgórza". Gdy byłam mała, mama czytała mi tę książkę. Tak miło było poznawać losy Ani i jej przyjaciół. Pamiętam, że w szkole, gdy "Ania..." była lekturą, ja znałam już dokładnie całą treść książki. Bardzo mi się spodobała, więc będąc mniej więcej w gimnazjum, przeczytałam wszystkie pozostałe tomy. Nie były już tak interesujące jak pierwszy, jednak podobały mi się.

"Ania..." zawiera wątki, które z racji, iż są proste, ale nie banalne, zainteresowały mnie. Zawiera humorystyczne akcenty i opowiada ciekawą historię.


23 sie 2008 18:20:11
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 192 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 ... 13  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zalogowanych użytkowników i 0 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Skocz do: