|
|
Teraz jest 28 lis 2024 0:33:42
|
Autor |
Wiadomość |
Użytkownik
Dołączył(a): 20 sie 2007 20:00:35 Posty: 163 Lokalizacja: Czechy Brno
|
::Zabawy z Dzieciństwa::
mimo że taki topic napisałam już na innym forum to postanowiłam że założę też taki tutaj, gdyż mam zazwyczaj dość dobre wspomnienia z dzieciństwa. Więc jaki mieliści zabawy w swoim dzieciństwie oczywiście zacznę pierwsza.
Jako dziecko byłam dość nadpobudliwym dzieckiem i z reguły dość szybko się nudziłam bawiąc się z dziewczynkami, a lalki mnie nudziły szczególnie, Barbie wręcz nie znosiłam i je lubiłam podpalać( sztuczna, pusta, piersiata, cipiasta, i w ogólne obleśnie różowiasta- bez obrazy dla tych dziewczynek które ją lubią i się na swoją idolkę do dziś sie wzorują ) -> mała piromanka hehe. Zaś najbardziej lubiłam się bawić się z chłopcami ( dziś ich uwielbiam haha), biegaliśmy po podwórku bawiliśmy się w wojnę i właziliśmy na drzewo ( z czego zostało mi parę szwów na udzie :X), w chowanego. .Niektórzy chłopcy myśleli że jestem chłopcem bo miałam hery przystrzyżone na jeżyka ( efekt własnej głupoty i zabawy w fryzjera po obejrzeniu bodajże " Przyjaciel wesołego diabła" natchnął mnie ten śliczny wtedy chłopaczek i zachciałam mieć taki fryz na łbie i moja siostra też chciała mieć takie włosy. Efekt był piorunujący jak rodzice wrócili do domu jak ja wsadziłam moją siostre do duużej michy z zimna wodą i suszyłam jej włosy, do dziś pamiętam nauczkę nie susz włosy w wannie pełną wody -> dostałam takie manto że na samo wspomnienie dupa mnie boli) -> wołali na mnie kamil, niektórzy do dziś tak wołają .... I niestety była zabawa ( zapamiętam do końca życia) w której wszyscy chłopcy wyciągnęli siurka a ja sie rozbeczałam bo tego nie miałam, no i wyszło że babą jestem. Ech te dzieciństwo
A wy jak się bawiliście?
_________________
|
27 paź 2007 11:01:58 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 24 lip 2007 17:58:35 Posty: 551 Lokalizacja: from the city
|
To ostatnie mnie rozbroiło! Po prostu ... nie, tego nie da się wyrazić słowami Kamilu . Z dzieciństwa nic nie pamiętam .. a nie pamiętam. Kiedyś jak wynieśli z terenu przedszkola i wnieśli mi przed blok huśtawkę-równoważnię to był to wielki hit, to fajnie się bujało i była przenośna. I kiedyś sąsiad tak mnie podbił, że wyleciałam ze swojego siedzenia i poleciałam w górę. Głową przywaliłam w sam środek huśtawki czyli w niebiesko-czerwoną rurę metalową. Sińca miałam wielkiego. 5miut płaczu było, a potem pół godziny się śmiałam i nie mogłam uspokoić się. Mama do dziś o tym nie wie.
Co do podpalania: kiedyś spaliłam śmietnik pełen gazet, kilku koleżankom i siostrze włosy. Także podpał człowieka Kamila i wtedy się chwal, bo to dopiero są emocje!
_________________ Lepiej zabić dziecko w kołysce niż hodować niespełnione żądze.
|
27 paź 2007 14:54:55 |
|
|
Konto usuniete
|
Jako że mieszkam na wsi moje dzieciństwo upływało na niekończących sie wyprawach w pola i lasy . Najciekawsze było to że koniec zabawy był momentem kiedy rodzice nas znajdywali siedzących spokojnie na polanie . Ahh to były czasy , z wiekszych wpadek to było chyba to że podpaliłem kiedyś łąki a straż pożarna cała noc wtedy gasiła , miałem wtedy 7 lat . Jak dziś pamietem te uczucie strachu gdy widziałem ze strażacy przeklinali na tego ktory to podpalił:P
|
27 paź 2007 15:28:10 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 20 sie 2007 20:00:35 Posty: 163 Lokalizacja: Czechy Brno
|
chosenone ale to nie wszystko Jak szłam od Toma dziś do domu widząc strzałki na chodnikach przypomniała mi się zabawa: podchody bawiliśmy się wtedy na cmentarzu (ze względu że mieszkaliśmy naprzeciwko i to było najfajniejsze miejsce na takie zabawy) zaznaczaliśmy dróżkę, zostawialiśmy liściki z zadaniami i zagadki, przyjemna zabawa Suszę zęby czasami ma się ochotę wrócić do czasów dzieciństwa i wymazać złe chwile swego życia i poczuć się znów niewinnym dzieckiem ------------------ Dodano: Sob Paź 27, 2007 2:34 pm ------------------ lepsza była akcja z chłopakami na cmentarzu ( był czas że mieszkaliśmy na wprost cmentarza) lubiliśmy straszyć koleżanki braliśmy stare materiały i umawialiśmy sie z kolegami że oni przebiorą się za ducha a ja z Waldim (chyba nie pamiętam czy to był on czy jeszcze ktoś inny) przyprowadzimy koleżanki i będziemy opowiadać historie o duchach, on je zajebiście opowiadał, w końcu był starszy, czasami ja sie nawet bałam a tamci wyskakiwali zza grobów a dziewczyny piszczały i zasuwały z butami siedmiomilowymi do chaty to wtedy mieliśmy polewkę. Szkoda że wszytko się skończyło Ale cóż życie to nie bajka nie pogłaszcze cię po jajkach
_________________
|
27 paź 2007 15:34:54 |
|
|
Pocketbook Killer
Dołączył(a): 13 lip 2007 20:07:55 Posty: 1513 Lokalizacja: Toruń
eCzytnik: Kindle 3 WiFi
|
Camille.G - pozwoliłem sobie zmienić kolor Twego postu. Normalnie aż mnie oczy bolały od tego wściekłego żółtego.
_________________ "A co zrobiłeś najodważniejszego w swoim życiu?
Splunął na drogę krwawą flegmą. Wstałem dziś rano, odparł."
//Cormac McCarthy - Droga
|
27 paź 2007 16:54:50 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 24 lip 2007 17:58:35 Posty: 551 Lokalizacja: from the city
|
Kamili często się zdarza na kolorowo pisać. I to tymi najgorszymi kolorami, nie wiadomo po co tak. @Kell--> opowiedz o swoich zabawach z dzieciństwa .
_________________ Lepiej zabić dziecko w kołysce niż hodować niespełnione żądze.
|
27 paź 2007 18:05:57 |
|
|
Pocketbook Killer
Dołączył(a): 13 lip 2007 20:07:55 Posty: 1513 Lokalizacja: Toruń
eCzytnik: Kindle 3 WiFi
|
Ja nie pamiętam zeszłego roku, a co dopiero dzieciństwa. Jeśli spojrzę w tył to pamiętam jedynie jakieś przebłyski. Sluchanie gramofonu do późna w nocy (czyli godz. 22-23). Słuchanie bajek o Szewczyku Dratewce z charakterystycznym trzaskiem płyty winylowej. Jakiś wielki samochód ciężarowy, który dostałem kiedyś od ojca i wyniosłem raz na dwór. Pamiętam też jak ojciec przychodził najebany co drugi dzień i jak się go wtedy bałem, ze zrobi coś nam albo matce (chociaż nigdy czegoś takiego się nie zdarzyło). Potem, gdy byłem starszy a ojca już nie było, pamiętam godziny spędzone przed ekranem monitora i setki, czy raczej tysiące gier. Byłem samotniczym dzieckiem i nie lubiłem się z nikim bawić. Wystarczył mi mój mały świat i mój komputer. Wracając jeszcze do dalszej przeszłości to kiedyś, gdy mnie odbierał ojciec z przedszkola, to opiekunka spytała się, czy ja jestem niemową, bo nigdy nie rozmawiam z innymi dziećmi. Brałem tylko swój samochód i się nim bawiłem w kąciku, do nikogo się nie odzywając.
Ot, takie przebłyski mam tylko.
_________________ "A co zrobiłeś najodważniejszego w swoim życiu?
Splunął na drogę krwawą flegmą. Wstałem dziś rano, odparł."
//Cormac McCarthy - Droga
|
27 paź 2007 19:15:53 |
|
|
Konto usuniete
|
Ja bardzo dobrze pamiętam przedszkole. Byłam pupilem, wszystkimi rządziłam i ogółem byłam naj! Wszyscy się chcieli ze mną bawić. Ale pamiętam że "goniliśmy się na bandy" tak to się przynajmniej nazywalo u nas. Tzn. Dzieliliśmy się na 2 grupy: jedna uciekała, chowała się, a druga goniła i szukała. Pewnego razu z kolegą schowaliśmy się do klatki jakiejś i siedzieliśmy tam 3 godziny czekając aż ktoś nas w końcu znajdzie... Gdy w końcu wyszliśmy okazało się, że inni już dawno przestali się bawić, a moi rodzice od 1h30min mnie szukają. Ale mi się wtedy oberwało...
A tak poza tym do często robiliśmy przedstawienia, cyrk,itd. Braliśmy pudła ze sklepu, robiliśmy scenografie i przez jakieś 2 tygodnie żeśmy się przygotowywali, aż w końcu wszystkim się odechciało i na 3-4 tygodnie był spokój.
No i było klasyczne chowanego, podchody, "baba jaga patrzy", czesto był też sklep, restauracja, dom, itd..
|
27 paź 2007 19:41:13 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 24 lip 2007 17:58:35 Posty: 551 Lokalizacja: from the city
|
Po za tym co wyżej napisałam to też pamiętam masę złych rzeczy z dzieciństwa. Wiem, że po szkole wpadałam do domu rzucałam plecach i mnie nie było aż ktoś wnerwiony mnie zaczynał szukać. Najgorsze było to, że się dziwili, że jak w domu się źle dzieje to ja wychodzę gdzieś i mnie nie ma.
_________________ Lepiej zabić dziecko w kołysce niż hodować niespełnione żądze.
|
27 paź 2007 20:29:54 |
|
|
Konto usuniete
|
Chyba każdy ma wspomnienia i złe i dobre. Tylko niektórzy (ja na przykład) te złe wymazują z pamięci na siłę
|
27 paź 2007 21:25:31 |
|
|
Konto usuniete
|
Ojjj czytając wasze posty przez myśl przemknęło mi całe dzieciństwo
Ogólnie rzecz biorąc byłem mały, gruby, nikt mnie nie lubił, poza tym wszystko psułem. Babcia kiedyś poszła kupić metalowego bączka u ruskich na straganie, stwierdziła że tego już nie rozwalę. Pamiętam jedynie, że na drugi dzień naparzałem się z bratem, nawet nie wiem o co i rzuciłem w niego tym bączkiem, niestety nie trafiłem, za to bączek rozleciał się na ścianie. nigdy więcej nie dostałem żadnej zabawki od babci Bardzo lubiłem sklejać modele, ale tylko po to by po sklejeniu, poprzyklejać do niego petardy i puścić z bloku potem zbierałem szczątki.
Pamiętam jeszcze że jak bywałem u ciotki na wsi to zostawiali mnie na podwórku żebym się bawił, ale zawsze szczelnie zamykali furtki, a ja miałem misję do spełnienia i prawie że obowiązek uciec z tego podwórka.
Ci co znają Sępopol wiedzą gdzie leży cmentarz, a więc przy nim prowadzi droga do Smolanki. Do Sępopola często przychodziły dziewczyny ze Smolanki, żeby z nami szaleć po nocach w parku potem któryś z nas je odprowadzał. Raz było tak że odprowadzałem je sam, ale wcześniej umówiłem sie z bracholkiem i jednym kumplem, że oni się schowają właśnie przy cmentarzu w krzakach. Kiedy wyskoczyli sam się wzdrygnąłem bo nie wiedziałem dokładnie gdzie oni są, a dziewczyny siadły na ulicy i zaczęły ryczeć, a po pięciu minutach nas bić
Z cmentarzem jest jeszcze jedna przygoda, kiedy byłe w Liceum (tak choseone - męskim salezjańskim liceum w dodatku z internatem), lubiłem skrzykiwać chłopaków i w nocy uciekaliśmy z internatu. Szliśmy wtedy na cmentarz żydowski w środku lasu i opowiadaliśmy różne historie. Ojjj z życia Liceum to mógłbym opowiadać i opowiadać, tam dzień bez wygłupów był dniem straconym.
|
27 paź 2007 23:20:54 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 15 lip 2007 19:05:04 Posty: 177 Lokalizacja: SĂŞpopol, Olsztyn
|
Ehhhh....Jak se pomyśle, to fajne mialem dzieciństwo... Mialem taką swoją ekipę - ja i trzech kumpli, wiele razem przeszliśmy... Pamiętam jak sami sobie robiliśmy boisko....do dzisiaj podziwam nas za to, ajkie solidne brameczki z belek zrobiliśmy.... A wszystko robilismy sami, bez niczyjej pomocy, a roboty bylo.... Pamietam jak ścinaliśmy calkiem spore drzewo - strachu bylo, czy leśniczy nas nie dorwie...Potem trzeba bylo przyszle slupki dowiezc na boisko, a byly to spore bale o dlugosci landych kilku metrów....a do dyspozycji mieliśmy tylko rowery Potem budowaliśmy kąpielisko nad rzeką.... Nauczylem sie plywac, kiedy o malo co sie nie utopilem....nie mialem wyjścia W każdym razie byly wakacje, kiedy to na naszym kąpielisku bylem prawie codziennie....w sumie to nie bylo to zbyt bezpieczne....wody z 4 m glębokości, a my jeszcze lubiliśmy skakać do niej z 7-metrowego drzewa....ale żyje i mam się dobrze Poza tym to moja ekipa też coś spalila....mianowicie taka górkę, na której byla jakaś hydro-coś tam...Tyle, że beze mnie, bo mnie akurat nie bylo.... Pamiętam też pierwsze przygody z alkoholem - gdy kumpel wyniósll z domu wino w malym sloiku Pamiętam też wakacje pod namiotem rozlożonym za blokiem.... Uzbieraliśmy imponującą kolekcje puszek i butelek.... Nie powiem, niezle ziólka z nas byly poza tym to tradycyjnie: lazenie po drzewach, gra w pile i takie tam...Po każdych wakacjach mialem nogi cale w siniakach i zadrapaniach...Mieliśmy taką fajną zabawę polegającą na wyskakiwaniu w odpowiednim momencie z rozbujanej huśtawki - lecialo się na calkiem niezlą odleglość, trzeba bylo tylko wyskoczyć w odpowiednim momencie...raz zrobilem to za późno i zamiast do przodu wylecialem w górę, pamiętam, że jak bylem u szczytu mojego lotu to spojrzalem w dól - zobaczylem dokladnie pode mną huśtawkę - bylem pewny, że spadnę prosto na nią i polamie kręgoslup w siedmiu miejscach.... jednak parabola lotu zakonczyla sie jakiś metr przed huśtawką...ale dupa bolala bo spadlem prosto na nia no i oddechu nie moglem zlapac - spadlem tak niefortunnie, że na chwilę sparaliżowalo przeponę...
Fajne bylo to dzieciństwo
_________________ Myślenie boli tylko za pierwszym razem...
|
27 paź 2007 23:58:10 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 24 lip 2007 17:58:35 Posty: 551 Lokalizacja: from the city
|
Wszyscy mają coś z tymi cmentarzami. Moja koleżanka z klasy mieszka między cmentarzem, prosektorium i szpitalem psychiatrycznym. I jest z tego zadowolona i chodzi i mi opowiada o swoich wypadach tam...
Co do huśtawek: na osiedlu najlepiej skakała, tzn najdalej. Wszystkie rekordy byłam i kolesie co byli kilka lat starsi byli zazdrośni:P . Jeszcze było coś takiego, że ktoś się huśtał na huśtawce i w odpowiednim momencie rzucał buta, który dalej poleciał, a że obok było drzewo to nie jeden but wylądował na nim.
------------------ Dodano: Nie Paź 28, 2007 7:49 am ------------------ Jeszcze kiedyś mieliśmy zieje z młodszych dzieci. Lato, już ciemno było późno, a my dalej siedzieliśmy na ławce pod blokiem. Przyuważyłam dwójkę maluchów bawiących się w piaskownicy. Z 4 może 5 lat mieli. No to podeszliśmy i zagadujemy, żeby szli do domu bo zaraz tu żule z końca osiedla przyjdą z takimi wieeeelkimi psami. W odpowiedzi usłyszałam :
-A my się ich nie boimy.
W tym samym czasie koleś przyuważył, że ci chłopacy siedzą na bosaka w piaskownicy, a buty leża obok. No to wziął jednego niezauważalnie i odrzucił 3metry dalej w wyższą trawę. Ja dalej straszę dzieci. No i po chwili nam się znudziło więc odeszliśmy. Wróciliśmy na ławkę, a tu słuchać:
-No chodź do domu, głodny jestem. -Nie mogę znaleźć buta. -Oj chodź!
No i uciekli bardzo szybko. Po 5minutach wrócili z rodzicami szukać buta, ale go nie znaleźli. I nie wiadomo w końcu czy ten but się znalazł. W każdym razie dziecko następnego dnia chodziło w nowych butach, a w tej trawie też nic nie było.
_________________ Lepiej zabić dziecko w kołysce niż hodować niespełnione żądze.
|
28 paź 2007 8:49:27 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 10 sty 2008 0:32:18 Posty: 4
|
Z dzieciństwa przeciera mi się pewna scenka, po której z kolegą mieliśmy okropną awanturę. Otóż jako małe, niewinnie wyglądające berbecie w przedszkolu, bawiliśmy się w teatrzyk kukiełkowy korzystając z jakiegoś pudła przypominającego scenę i kukiełek na zaopatrzeniu placówki, która miała nieszczęście nas edukować. Nie pamiętam tego za dokładnie, ale robiliśmy scenkę... kryminalną, w której komuś tam odpada (czy ktoś komuś obcina) głowę. Kobieta lekko wystraszona dość długo rozmawiała z rodzicami. Wtedy to usłyszeliśmy po raz pierwszy określenia "Degenerat" i "młody sadysta".
Później, bo już w pierwszych latach szkoły podstawowej, bawiliśmy się z kolegą na polu, na którym co kilka dni jeździł mały ciągnik z pługiem. Na polu nic nie rosło, w pobliżu była masa skoszonej trawy. Jakoś bawiliśmy się, że to robimy pułapkę na zwierzę czy jakos tak, w każdym razie wykopaliśmy porządny dół i przykryli tą trawą.
Coś się zapadło, nie pamiętam tylko co - część ciągnika czy człowiek wysiadający akurat na dziurę.
W szkole podstawowej kilku chłopaków paliło skręty... własnej roboty. Jako wypełniacz służyła gąbka, kreda i papier toaletowy.
Gimnazjum i liceum mógłbym długo opowiadać, oszczędze się tylko do kilku zdań:
W liceum o dość dobrej reputacji koleś na lekcji opryskał nauczycielkę wodą używając do tego celu gumowego krasnoludka. Zapytany "co to jest" odpowiedział "Krasnal".
Podczas sprawdzianu końcoworocznego z chemii kolega udawał, że przez kalkulator gada z kosmitami... po rosyjsku.
|
10 sty 2008 2:29:24 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 13 lip 2007 13:39:17 Posty: 318 Lokalizacja: GdaĂąsk
|
Hmmm dziecinstwo ? czasy wiecznie nie zakonczone :] zaczynajac od moich ulubionych zabaw klockami lego ... (to chyba zawsze bede lubil ) po przez podworkowe zabawy w piaskownicy - zbieralismy ekipe ludzi resoraki i cala piaskownice zajmowalismy budujac "baze" sieci drog i zawsze ktod byl odpowiedzialny za naprawe szkod - generalnie zabawa trwala nieustanie do czasu zbudowania bazy potem chwile jeździlismy samochodzikami i do domu bo noc ;] Potem usprawnilismy w wypadki samochodowe - niestety do tego musielismy posiadac zezlomowane autka .. co robilismy ? szlismy do klatki w bloku ... tam byly takie fajne metalowe drzwi ... reosaraka sie wkladalo miedzy nie a futryne i w miare coraz mocniejszego zamykania coraz mocniej sie przygniataly - w zaleznosci od potrzeb :]
Inne zabawy to klasycznie ganiany / chowany po podworku i piwnicach blokow... policjanci i zlodzieje ... wojna strzelanki inne ;] Do tego mielismy podzial na gangi ... potem zmienilem nazw na Cluby i bylem szefem najwiekszego "Rifle Club" i mialem ksywke max no i tam w ramach takiej organizacji - wytrwala 3 lata - mielismy roznorodne sekcje jak rowerzystow ... rolkarzy deskorolkarzy ... w zaleznosci na co byla ochota ;]
to narazie tyle ;]
_________________
|
16 lut 2008 19:01:13 |
|
|
Kto przegląda forum |
Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zalogowanych użytkowników i 1 gość |
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów
|
|
|
|