|
|
Teraz jest 02 lut 2025 8:41:59
|
Ekranizacje ksiażek Stephena Kinga
Autor |
Wiadomość |
Konto usuniete
|
Według mnie 'Skazani na Shawshank' jest faktycznie dobrym filmem, ale jednak opowiadanie (nowela?) lepsze znacznie. 'Zielona mila' natomiast w wersji filmowej całkowicie dorównuje książkowemu pierwowzorowi, jest doskonałą ilustracją ksążki i niczym ponadto. 'Mgły' nie czytałem niestety, ale film pozytywnie mnie zaskoczył i całkiem się podobał. Godnym uwagi jest fakt że te 3 filmy uznawane chyba ('Mgła' na pewno nie przez wszystkich) za jedne z najlepszych ekranizacji prozy Kinga zostały zaadaptowane / wyreżyserowane przez tę samą osobę - Franka Darabonta. Jedyną godną uwagi adaptacją innego autora jest oczywiście 'Lśnienie' Kubricka, ale jak dla mnie zbyt jednoznacznie przedstawione jest szaleństwo głównego bohatera, raczej odchodzi to od zamierzeń twórcy pierwowzoru.
|
13 mar 2008 19:01:35 |
|
|
Mod
Dołączył(a): 16 lip 2007 16:39:15 Posty: 693
|
"Langoliery" są bardzo wierną adaptacją i dzisiaj już nieco trącą myszką (efekty specjalne) i chociaż jest to bardzo dobra ekranizacja z doskonale dobraną obsadą to polecam ją przede wszystkim tym, którzy nowelki nie czytali.
_________________
|
13 mar 2008 19:17:28 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 27 lut 2008 5:28:30 Posty: 23 Lokalizacja: RacibĂłrz
|
Oczywiście że się z tobą zgadzam kapitanie.kirk,Jack Torrance to najistotniejsza postać "Lśnienia"S.Kinga.Przez pryzmat tej postaci śledzimy przebieg osobistego dramatu bohatera,który nieubłaganie dąży do ostatecznej tragedii.Pozostali bohaterowie są tylko bezradnymi obserwatorami,wewnętrznej walki miłości do żony i syna,z stopniowo lecz nie ubłagalnie postępującym szaleństwem Jacka Torrance'a.Ta wewnętrzna walka jest istotą zarówno powieści Kinga jak i jej ekranizacji,w każdym człowieku kryje się gdzieś w głębi jego druga mroczna natura,czasem iskierka,czasem zdarzenie,a czasem jak w "Lśnieniu"miejsce (hotel),sprawiają że nic nie zdoła zapobiec nadchodzącej tragedii,bo jak stwierdził King w "Czerwonej Róży","niektóre domy rodzą się złe...".King to pisarz,którego powieści trudno wcisnąć w ciasne ramki dwugodzinnego filmu,bo podobnie jak wino,akcje jego powieści muszą mieć czas by dojrzeć,wszystko ma swój czas i miejsce,a próba przyśpieszenia tego powoduje że powstaje "jabol".I taki moim zdaniem jest film Kubricka,nie dziwi mnie że King nie zgodził się na reklamowanie go swoim nazwiskiem,ja osobiście czułem niesmak,choć bardzo lubię J.Nicholsona.W jednym się jednak z tobą nie mogę zgodzić kapitanie.kirk,uważam że King jako jeden z nielicznych pisarzy tego gatunku może poszczycić się paroma niezłymi ekranizacjami swoich powieści,jak już wspomniałem ekranizację "Czerwonej Róży",uważam za wręcz perfekcyjną,a ekranizacje "Lśnienia"i"Zimy Stulecia"(oczywiście telewizyjnych miniseriali),za bardzo dobre.Mógłbym wymienić jeszcze parę niezłych ekranizacji,czym nie może się poszczycić na przykład Koontz,widziałem parę ekranizacji jego powieści,ostatnio "Jedyną Ocaloną ",czysta żenada,filmy wyprane z tego co u Koontz'a najistotniejsze,kapitalnej gry słów i mistrzowskiego stopniowania napięcia.Gdybym najpierw obejrzał ekranizację nigdy nie zdecydowałbym się sięgnąć po książkę.
|
13 mar 2008 19:46:01 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 13 mar 2008 19:31:20 Posty: 190
eCzytnik: Bebook V5,Boox 60, BOOX i62E,C65AG
|
Witam,
obawiam sie ze King jest "niefilmowalny" bo zbyt wielowatkowy.
Zbyt wiele scenarzysci musza "obciac" , z dobrych powiesci powstaja zatem dośc przecietne filmidła ledwo utrzymujące sie w klasie "A"
Dobra ekranizacja "Bastionu" jest tym ,czego nie jestem nawet w stanie sobie wyobrazic.
fraktal
_________________ Nie wahaj się ! Kup BOOX'a ! Kształtuj charakter, bo trza być twardy landsknecht, a nie mientka ninja !
|
13 mar 2008 20:53:57 |
|
|
Mod
Dołączył(a): 16 lip 2007 16:39:15 Posty: 693
|
Przede wszystkim, drobna dygresja - "Czerwona Róża" nie jest ekranizacją To jedynie film firmowany nazwiskiem Kinga (scenariusz). I z przykrością muszę stwierdzić, że mimo iż ma kilka pozytywnych aspektów (generalnie gra aktorska i momentami klimat) to jednak jest to filmidło dość nudne, nad wyraz rozwlekłe i, szczerze mówiąc, mało straszne
I tu pewna nieścisłość. Mini-serial, o którym pewnie myślisz, to "Sztorm stulecia" i w tym wypadku mogę się tylko zgodzić - serial rewelacyjny! Oglądając niedawno "Mgłę" w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że te filmy mają ze sobą wiele wspólnego, swoją drogą.
_________________
|
13 mar 2008 21:09:15 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 13 mar 2008 19:31:20 Posty: 190
eCzytnik: Bebook V5,Boox 60, BOOX i62E,C65AG
|
Zgadzam się z muaddib2, "Lśnienie" z Nicholsonem to najleprsza ekranizacja Kinga.
f.
|
13 mar 2008 23:05:59 |
|
|
Konto usuniete
|
Dzięki Filmom "Zielona mila" i "Skazani na Shawshank" udalo mi się przekonać moje Słoneczko że King nie gryzie. Miałem radochę kiedy oglądałem "Mile" to tak jak bym czytał jeszcze raz książkę
|
14 mar 2008 20:35:00 |
|
|
Konto usuniete
|
Zgadzam się co do dwóch pierwszych filmów, a tak poza tym to uwazam, że książki są 100 razy lepsze od wszystkich filmów Czytając je ( a prawie wszystkie przeczytałam) bardziej przeżywałam to co sie działo w ksiazce niż ogladajac film ....... ale na Mgłę i tak sie wybiorę
|
14 mar 2008 21:45:53 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 27 lut 2008 5:28:30 Posty: 23 Lokalizacja: RacibĂłrz
|
Przede wszystkim, drobna dygresja - "Czerwona Róża" nie jest ekranizacją To jedynie film firmowany nazwiskiem Kinga (scenariusz). I z przykrością muszę stwierdzić, że mimo iż ma kilka pozytywnych aspektów (generalnie gra aktorska i momentami klimat) to jednak jest to filmidło dość nudne, nad wyraz rozwlekłe i, szczerze mówiąc, mało straszne I tu pewna nieścisłość. Mini-serial, o którym pewnie myślisz, to "Sztorm stulecia" i w tym wypadku mogę się tylko zgodzić - serial rewelacyjny! Oglądając niedawno "Mgłę" w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że te filmy mają ze sobą wiele wspólnego, swoją drogą.[/quote]
------------------ Dodano: Dzisiaj o 18:25:56 ------------------
muaddib2,załamujesz mnie.Oczywiście jeśli postanowiłeś wytknąć mi nieścisłości,to zgadza się,"Czerwona Róża"nie jest ekranizacją powieści,zagalopowałem się trochę,jednak celowo wymieniłem ten obraz gdyż King poświęcił mu więcej czasu niż jakiejkolwiek ekranizacji swojej powieści."Red Rose" to niewątpliwe dziecko mistrza horroru,wspomniałeś o świetnej grze aktorskiej,jako ktoś,kto co prawda amatorsko,ale zajmował się aktorstwem(lata temu),muszę stwierdzić że,perfekcyjne dopracowanie postaci,ich wyrazistość i kolorystyka,sprawia że nawet przeciętny aktor doskonale wypada w swej roli(chyba że to marny aktorzyna)."Red Rose"to studium postaci,zwróć uwagę jak kompletny i charakterystyczny jest każdy z bohaterów,jak doskonale się uzupełniają tworząc harmonijną całość uwięzioną ,w typowym dla Kinga kręgu fatum,którą w tym obrazie reprezentuje "Czerwona Róża".A odnosząc się do twojej wypowiedzi"... to jednak jest to filmidło dość nudne, nad wyraz rozwlekłe i, szczerze mówiąc, mało straszne ".To po pierwsze,za filmidło można uznać "Atak zabójczych pomidorów","Zombi 5"i tego typu chałę,ale w stosunku do Kinga to brzmi jak herezja.Po drugie,przeczytaj uważnie wypowiedź zanim sie do niej odniesiesz,stwierdziłem że King to pisarz,którego trudno wcisnąć w ciasne ramki dwugodzinnego filmu,jego postacie są zbyt złożone a akcja jak dobre wino wymaga czasu by dojrzeć,twoje stwierdzenie "nad wyraz rozwlekłe"ma się nijak do mojej wypowiedzi,masz prawo do własnych sądów,ale postaraj się je uzasadnić,mnie osobiście nie przekonałeś,a ze swojej strony proponuję byś raz jeszcze dokładniej obejrzał "Czerwoną Różę",może zmienisz zdanie.Po trzecie,może ty miałeś więcej szczęścia ode mnie,bo ja nie widziałem nic "strasznego"u Kinga.King jest przerażający jeśli pojmiesz sens przesłania jego powieści,jeśli szukasz strasznych trików proponuję Mastertona.Co do "Sztormu Stulecia",to zapewne także masz rację,choć ja akurat widziałem ten miniserial podtytułem "Zima Stulecia".
|
15 mar 2008 19:25:56 |
|
|
Konto usuniete
|
Wybierając się na Mgłę (nie czytając wcześniej książki) wiele osób może się zawieść oczekując super extra strasznego horroru. Przez pierwsze 30-40 minut film może wydawać się nawet nudny, lecz później akcja się rozkręca. Tak naprawdę nie są ważne wydarzenia związane z samym pojawieniem sie potworków w tajemniczej mgle (mógłbym nawet powiedzieć, że jest to rzecz drugoplanowa), lecz to, co się dzieje z ludźmi w obliczu czegoś niebezpiecznego i dla nich niezrozumiałego. Każdy stara się przetrwać na swój sposób chwytając się każdej deski ratunku. Film ogólnie świetny, warty obejrzenia, z zaskakującym zakończeniem. Nie omieszkam sięgnąć po książkę :)
Co do Lśnienia - film dla mnie trochę niezrozumiały, ciężki .. Dawno to oglądałem, nie czytałem książki, może dlatego. Wydarzenia, które rozgrywały się w odciętym od świata przez zimę ośrodku, w ogóle nie były dla mnie odczuwane jako coś, co można nazwać horrorem.
Zielona Mila - film po prostu genialny. Mimo, że długi, każda minuta przeze mnie oglądana zachęcała do obejrzenia następnej. Tematyka więzienna (ostatnio popularna za sprawą pewnego serialu) spodoba się wielu. Są elementy sadyzmu strażników (w zasadzie jednego), refleksje ludzi skazanych na śmierć i oczekujących na wyrok, zmiany w psychice ludzi, cuda.. :) Wg mnie jedna z najlepszych (jeśli nie najlepsza) ekranizacji powieści Kinga.
Pozdrawiam
|
16 mar 2008 16:43:04 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 13 mar 2008 21:02:41 Posty: 55
|
Stiwen King jest jednym z moich ulubionych autorów a filmy nakęcone na podstawie jego powieści są poprostu genialne. NIe są coprawda lepsze od książek ale dobrze dobrany dżwięk potęguje odczucie ustrachu i wzmag aodczucia widza. Chcaiłbym aby więcej powieści mistrza horroru zoatało ukazane na dużym ekranie.
_________________ "Najdłużej trwa ta robota, której się nie zaczyna" - Tolkien
|
17 mar 2008 22:47:55 |
|
|
Konto usuniete
|
Filmy na podstawie jego książek widziałam, owszem. Skazany na Shawshank i Zielona Mila do dziś należą do moich ulubionych. Ale muszę się przyznać, że nigdy nie mogłam się zmusić do przeczytania jakiejkolwiek jego książki. Chyba tylko jedno opowiadanie i dość... (Możliwe, że urywki z książek, które czytywała mi siostra, na dobre mnie przestraszyły) Jestem jednak niemal pewna, że filmy tylko częściowo odzwierciedlają jego geniusz :]
|
24 mar 2008 17:45:43 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 27 lut 2008 15:42:44 Posty: 22 Lokalizacja: ÂŚlÂąsk
|
Wyciągnięto mnie na Mgłę, nie był to może całkiem stracony czas ale widziałem już kilka lepszych horrorów. Mgła co prawda stricte horrorem nie jest, lecz o tym szacowne gremium już się rozpisywało i zgadzam się zupełnie z taką opinią. Wracając do filmu to ubawił mnie początek z obrazem przedstawiającym Rolanda z różą, to pewnie taki ukłon Kinga dla tych, którzy czytali. Od razu przyjemnie się robi, wiem aluzje rozumiem, doszukam się wspólnych wątków (pewnie armia US to Łamacze i coś tam sknocili majstrując przy furtce). Postaci tak przerysowane jak tylko można było to zrobić w amerykańskim kinie . W końcu widz musi wiedzieć jakie było przesłanie autora lub reżysera - jedynie happy end-u wyraźnego brakuje ale to taka ostatnio widać moda.
Dzięki Mauddib2, że wyczaiłeś wycinkę, zobaczę wersję alternatywną może do 3/5 dołożę +.
Ze Skazany na Shawshank i Zielona Milą nie porównuję oba o klasę wyżej.
|
26 mar 2008 17:12:42 |
|
|
Mod
Dołączył(a): 16 lip 2007 16:39:15 Posty: 693
|
Oszczędzę Ci czasu, zag66 - wyczerpująca liczba powiązań z innym dziełami Króla: KLIK!. A co do Łamaczy to ani chybi pomyliłeś ich rolę Łamacze to przeciesz parapsychicznie obdarzeni ludzie, którzy chcąc-nie chcąc (bardziej nie chcąc) pracują dla Karmazynowego Króla Nie przesadzaj z tym "przerysowaniem". Wg mnie postaci są idealnie naszkicowane. Ponadto film wcale nie jest taki typowo amerykański. Fakt, że zdobył masę niepochlebnych recenzji ludzi oczkujących łatwego w odbiorze monster movie jest znaczący. Moim zdaniem we "Mgle" wprost należy "czytać między wierszami". To w sumie nie ja "wyczaiłem", bo ja od razu oglądałem wersję alternatywną - czyli taką, jaka być powinna. Rozbieżności wyszły na jaw, kiedy odezwali się ci, którzy obejrzeli film w polskich kinach... ------------------ Dodano: Dzisiaj o 17:18:50 ------------------ Trochę czasu minęło, ale odpowiadam... Napisałem, że gra aktorska jest "generalnie" dobra, co nie oznacza wcale, że jest rewelacyjna i każdy z aktorów wypada równie dobrze w swej roli. Dopracowanie postaci wcale nie jest takie znowu perfekcyjne, bo nawet średnio obeznany z dziełami Kinga widz z pewnością zauważy, że są to raczej charaktery, jako żywo, zaczerpnięte z jego powieści. Takich postaci przewijało się na kartach jego książek od groma i śmiem twierdzić, że większość z nich była lepiej "dopracowana" niż te z "Czerwonej Róży". Nie wiem natomiast, co masz na myśli pisząc o "perfekcyjnej kolorystyce" postaci? Wracając do aktorstwa - skoro już ten temat zaczęliśmy drążyć - to pozwól, że wyliczę tych aktorów, którzy moim zdaniem skopali swoje role do cna: przede wszystkim Nancy Travis, której idiotyczny grymas twarzy (ni to uśmieszek, ni to "połknęłam cytrynę") towarzyszył wszystkim okazywanym przez nią emocjom (radość, gniew, strach). Matt Ross, którego Emery miał być w sumie odstręczający i wszystkich wokoło wku***ać, ale gdzie mu tam do takiego Bronsona Pinchota grającego Toomeya w "Langolierach"? No i wreszcie trzecia fatalnie zagrana rola - Nick, w wykonaniu Juliana Sandsa - cwaniactwo w każdym ruchu i słowie, zero jakiejkolwiek gry emocjami i ogólne zachowanie typu "co ja robię w tym filmie?". Podtrzymuje swoje zdanie. Mimo, iż "Czerwona Róża" ma fajny klimat to większość wątków, które twórcy mogli sobie darować (w ogóle fatalnie wydłużone wprowadzenie, łącznie z łóżkowymi pogawędkami Joyce i młodego Rimbauera) sprawia, że film jest po prostu nudny. W ogóle - nie obraźcie się wszyscy wielbiciele "Rose Red", ale lepiej bawiłem się na "The Haunting" z 1999 (z Liamem Neesonem), którego "Czerwona Róża" jest wcale nie tak odległym klonem W sumie nie użyłem sforumułowania "filmidło" w sensie pejoratywnym. Zazwyczaj określam tak filmy, które bardziej mnie ziębią niż grzeją, ale generalnie do najgorszych się nie zaliczają. A już na pewno nie do tej samej ligi, co - heh - "Atak zabójczych pomidorów". Ale my tu nie mówimy o powieściach Stephena Kinga, ale o "Czerwonej Róży". Ja jego powieści uwielbiam, bo tam sprawdzają się rozbudowane charakterystyki i cała ta psychoanaliza postaci. W filmie to już nie bardzo. Poza tym głównym przesłaniem "Czerwonej Róży" jest, że "niektóre domy rodzą się złe", no nie? Żartuję, oczywiście. Ja po prostu wyrosłem już z opowieści o duchach i tyle. Zgadzam się jednak, że King straszy w inny sposób. Śmiem twierdzić jednak, że o ile w książkach wychodzi mu to doskonale, o tyle w filmach to nie chwyta. To wszystko. Ja widziałem kiedyś na VHS film pod tytułem "Śmiertelna Hardość", ale jeśli teraz chciałbym o nim dyskutować używając tego tytułu, to nikt by nie zrozumiał, że chodzi mi o "Die Hard" aka "Szklaną pułapkę". Zmierzam do tego, że oficjalnym tytułem tego mini-serialu (który też ekranizacją nie jest tak na marginesie) jest tytuł "Sztorm stulecia". Tytuł oryginału to "Storm of the Century". Ani słowa o zimie. Poza tym film toczy się na przestrzeni kilku dni a nie całej zimy. Mniejsza z tym - umówmy się, że używamy oficjalnych tytułów, dobrze? Poza tym wszystko to, co napisałeś o...
...w 100% sprawdza się w przypadku "Sztormu stulecia". Tu nie mam najmniejszych zastrzeżeń, bo wg mnie ten mini-serial, to najlepsza rzecz pod jaką podpisał się King (mówię tu o scenariuszu, nie o całokształcie twórczości).
_________________
|
26 mar 2008 18:18:50 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 25 mar 2008 20:24:53 Posty: 16
|
Z tego co kojaże to z ekranizacji Kinga oglądałem Skazany na Shawshank i Sztrom Stulecia, i oba zrobiły na mnie wrażenie pod względem konwersji słów na piksele.
|
27 mar 2008 18:15:58 |
|
|
Kto przegląda forum |
Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zalogowanych użytkowników i 0 gości |
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów
|
|
|
|