Od wczoraj stałem sie szczęśliwym posiadaczem Kobo Forma.
Co tu powiedzić miód, choć mozna się czepnąć.
Jedno co mi przeszkadza i uważam, że nie do końca jest przemyslane - to dwa przyciski (a wzasadzie dwa w jednym). Może to akurat mój model, ale przyciski ciężko się wciskają i nie "lężą" mi. Druga sprawa, która akurat w niczym nie przeszkadza ale jest lekko zauważalna, to ciemniejszy pasek ok 0,5 cm, coś jak cień w zdłuż krawędzi z przyciskami.
Obsługa intuicyjna, prosta, bez bajerów i wodotrysków - każdy z podstawami angielskiego bez problemu da radę.
A plusy - ekran, duuuuży ekran
, podświetlenie - bajka, bezproblemowe działanie, płynne, kontrola tekstu i żadnych zbędnych bajerów. CZYTNIK - tak powinien wyglądać.
Mam akurat porównanie bo kilka ich juz uzywałem i używam, ostatnio Obsydian, Kindle Vojage (też świetny - gdyby miał większy ekran - cud), teraz Kobo. Połozyłe obok siebie kundelka i Kobo, róznica w wyglądzie, w ekranie kolosalna - wielkość, a co za tym idzie ilość tekstu i regulowane oświetlenie w Kobo. Oświetlenie - w kundelku upiornie białe i jakieś dziwne (dotychczas mi nie przeszkadzało), w Kobo malina.
Pod względem wizualnym to tak jakby wziąć komórkę z ekranem 4 cale i 6 cali. Sam ekran w kobo jest wielkości całego kundelka (włącznie z obudową) . Poczytałem kilka godzin na Kobo w tym w nocy, przy automatycznej zmianie na cieplejsze oświetlenie - no bajka.
Czytałem na tym forum, że ktoś widział migotanie oświetlenia (diod) w Kobo, moze to sugestia po przeczytanym tekście, ale powiedziałbym, że jednak coś w tym jest, wyczuwałe leciutkie jakby zmiany, nie wpływające na komfort czytania, ale leciutko zauważalne.
Sama wielkośc czytnika mi nie przeszkadza.
Kupiony w Amazonie w łacznie z okładką origami.