Jedna uwaga tylko do reagujących złośliwością, gdy ktoś ma odmienne zdanie:
Osoba, która wybiera i kupuje coś innego niż wy, to nie jest definicja przygłupa, który nie wie co robi i którego trzeba uświadomić i wyedukować.
Na początek powiem, że polskie ebooki kupuję tylko autorów polskich, niedostępnych poza Polską, więc do tych wydań się odnoszę.
I mówię oczywiście o poważnych wydawnictwach.
1.Skład
Wolę pdfy bo ebook w pdf wygląda jak książka.
Ma okładkę, stronę tytułową, notę redakcyjną.
Bo strony mają nagłówki, stopki, odnośniki, numery (bo przede wszystkim strony istnieją).
Epuby tego nie mają, bo z definicji te elementy książki zostały wycięte.
W papierowej książce z nazwiska wymieniona jest osoba odpowiedzialna za skład.
W epubie potraktowano to jako zbędny element.
2. Korekta.
Gdy kupiłem pierwszego epuba (z Fabryki Słów) to nie mogłem uwierzyć jak niechlujnie to było wydane.
Pierwsze "przekartkowanie" pokazało np. stronę ze "śmieciami', tzn. coś w tym stylu: "ĎňŐ¦|_ăÇř¶¤¤J¬zŽ:Ő".
Albo odnośnik po kliknieciu którego nie działo się nic.
Jakość okładki i ogólnie grafik - fatalna.
Po e-mailu do Virtualo, wskazane błędy zostały poprawione bardzo szybko, natomiast co do grafiki,
to powiedziano mi, że jakość jest celowo pogarszana, aby książki się szybciej pobierały.
Dla mnie niezrozumiałe całkowicie.
Ale najważniejsze wyszło podczas czytania. W życiu nie czytałem książki z większą ilością błędów.
Przekręcane były nazwy własne, posklejane wyrazy, pozlewane akapity.
W papierowej książce z nazwiska wymieniona jest osoba odpowiedzialna za korektę.
Znów, w epubie - zbędny element.
Mam 3 epuby, 2 z Fabryki, 1 z Czarnej owcy. Wszystkie posiadają opisane powyżej cechy (w mniejszym lub większym stopniu).
Oczywiście 3 sztuki to żadna próbka do generalizowania, ale dla mnie wystarczy.
Bo z pdf-ami nie miałem tych problemów. Są ładnie sformatowane, nie zauważyłem problemów z jakością. I mówię tu o ok. 10-krotnie większej próbce.
Ogólnie tak się przyjęło że epuby to taka uboga wersja książek.
Jakieś pół roku temu np. kupiłem 2 epuby (k.Follett i J.Nesbo) - okazało się, że nie miały nawet okładek. Po prostu tekst, rodzial i czasami kursywa.
Błędów było wprawdze dużo mniej niż w polskich, ale też były.
I nie obchodzi mnie wcale dlaczego tak jest. Jest i kropka. I wybieram pdf-y.
(z chęcią wymieniłbym z kimś te epuby które mam na pdf-y).
I na koniec takie rozważanie: co tracę, nie kupując epubów?
1) Nawigację między rozdziałami. Prawda. Ale poświecam bez żalu na korzyść jakości.
2) ... ?