Ale teraz mamy: W Londynie , Szkocji, Dani i oczywiście w Chicago
Pełno nas tam jest. I od razu efekty. Angielscy Bobies uczą się polskich zwrotów.
W Bankach ogłaszają - "Tu mówimy po polsku".
Jeszcze trochę i będzie jak w czasach Wielkiej Emigracji, że w Paryżu i Genewie można było spokojnie dogadać się po polsku.
jeszcze paręnaście lat temu - polski był "populary" w Izraelu, ale to się zmieniło - obecnie drugi język to rosyjski
.
A tak na poważnie. To nie jest do końca takie proste z tymi koloniami. Holendrzy mieli ich nie mało - a w ilu krajach można dogadać
się po flamandzku? Za to w Holandii znajomość języków jest oszałamiająca - to już nie to, że w langłidżu człowiek spokojnie dogada się
z prawie każdym, ale ponad połowa z nich spokojnie szprecha o niemiecku, parlevula po francusku czy całkim nieźle daje sobie radę
z językiem duńskim. Państwo poliglotów cholera jasna - czemu u nas tak nie ma - buuu.
Młodzi ludzie piszł w cv, że znają angielski, a potem w wielu wypadkach jak są poddani testowi - i to nie jakiemuś wymyślnemu - to gleba:-(
Języki obowiązkowe w szkołach, programów obcojęzycznych TV od groma i ciut ciut. Na wakacje wyjazd do innych państw to żaden problem -
jak nie stricte turystycznie, to "zawodowo". Internet każdy prawie ma - a w nim bez angielskiego, to jak być ślepym.
A w dalszym ciągu jest słabo. No może lepiej niż w Niemczech czy w GB (tu w odniesieniu do innych języków)
Chesuli