Jestem, mniej-więcej w połowie
"Głowy Minotaura" i powiem tyle, że jak dotąd jest bardzo dobrze. Dobrze zrobiło przeniesienie akcji do
Lwowa, daje to posmak czegoś nowego, bo przedwojenny
Wrocław się trochę przejadł, a wziąwszy pod uwagę wcześniejsze książki, to tez jakby nieco wyeksploatował, jako "teatr działań".
Dobrym pomysłem jest wprowadzenie lwowskiego inspektora
Popielskiego, który chociaż, iż w gruncie rzeczy stanowi trochę takie polskie
"alter ego" Mocka to doskonale się sprawdza, jako jeden z dwóch głównych bohaterów i na chwilę obecną lubię go chyba nawet bardziej niż
Eberharda. Wcale nie pogniewałbym się, gdyby
Krajewski kontynuował "przygody" tego detektywa, nawet w oderwaniu od cyklu
"breslauskiego" (w sumie już
"Głowa Minotaura" wydaje się jakby nowym rozdziałem w twórczości pisarza).
Nie doczytałem do końca, ale do rzeczy, które mi się - jak dotąd - podobają dodam porzucenie tych wszystkich kabalistyczno - syjonistyczno - spiskowo - etc. wątków. Sprawa jest z natury prosta - jest morderca psychopata i trzeba go złapać. Lubię to