Wydaje mi się, że sam sobie odpowiadasz w dużej części na pytania.
Jeśli nadawca programu tv chce Ci umożliwić oglądanie "przegapionego" odcinka to po prostu daje taką możliwość w postaci strony internetowej lub wielu powtórzeń. Nadawca dodaje do emisji reklamy, które zarabiają kasę, natomiast "gryzoniowa" wersja jest ich pozbawiona lub można je łatwo przewinąć.
Dlatego oglądanie odcinka poza oficjalną dystrybucją jest "niekulturnyje".
Oczywiście jeśli masz możliwości techniczne to możesz program nagrać na medium i sam go przewinąć ale to już inna para kaloszy (oglądając program "na żywo" w czasie reklam możesz wychodzić z pokoju, wyłączać głos itp. więc też nie jesteś odbiorcą reklam.

To, że BBC coś udostępnia a TVP nie to żaden argument. Usługi operatorów GSM też mogą być inne w różnych krajach a też płacisz abonament. Każda firma może mieć inną politykę w tym względzie. TVN np. udostępnia swoje archiwa programowe (nie wiem czy pełne) a im żadnego abonamentu nie płacisz.

To samo w wydawcami książek: jeden po zakupie wersji papierowej udostępnia link do ściągnięcia wersji "ebook" a inny wydawca - nie. Polityka firmy. Osobiście uważam, że jest "kulturnyje" korzystanie z kopii elektronicznej legalnie zakupionej książki papierowej - dla własnego użytku. Podobnie jest z muzyką na CD - uważam, że ok jest używanie w aucie kopii legalnie posiadanej płyty CD. Natomiast pożyczanie oryginału lub kopii (zwłaszcza płatne, że o sprzedawaniu nie wspomnę) przy świadomości, że będzie się używać tego drugiego egzemplarza - już o "niekulturność" zahacza.

Często ludzie nie czują np. nielegalności dystrybucji wersji "za 0zł", której ściągnięcie wymaga rejestracji na portalu sprzedawcy i wyrażenia zgody np. na otrzymywanie maili reklamowych.

Wydaje mi się, że jest to trochę bardzie skomplikowane niż "nie plucie do zupy"

@langolier:
Bardzo mi przykro, ale trudno zrozumieć i rozmawiać z kimś, kto nie zna wystarczająco istoty rzeczy, bazuje na 'wiedzy potocznej', domysłach i informacjach, które gdzieś tam 'pokątnie' usłyszał.

Gdybyś choć trochę zainteresował tematem, a nie 'instynktownie', 'intuicyjnie' czy 'kulturowo' przyswajał 'pewne' jego aspekty (dotyczące np. rozporządzeń ustawodawczych prawa autorskiego i pokrewnych), to wiedziałbyś, że nie tylko "nie wypada pluć do zupy", ale można, w pewnym ściśle ustalonym zakresie i sytuacjach, legalnie pożyczać, kopiować, powielać, a teraz nawet już sprzedawać, ale niekoniecznie rozpowszechniać, 'licencjonowane dzieła'.

Nie chce rozwodzić tematu, wskazywać Ci konkretne przykłady i szczegóły, bo widzę, że i tak wszystko ignorujesz, a drogą, znanych Ci sposobów, dochodzisz do jakiś, mniej lub bardziej trafnych (a sobie wygodnych) konkluzji.

Tylko pytanie: co z tego wynika?
Bo nie za bardzo wiem do czego zmierzasz?

Myślę, że czas zakończyć tę dyskusję, ponieważ nic ona nie wnosi do tematu głównego wątku.
Wszystkich forumowiczów przepraszam że dałem się w nią wciągnąć.

Wysyłane z mojego GT-I9100 za pomocą Tapatalk 2