Odnoszę wrażenie, że ludzie kupują co rusz nowy model czytnika, tak naprawdę zapominając o jego przeznaczeniu, którym niekoniecznie jest kolekcjonowanie kolejnych ebooków, ale ich czytanie.

Stąd powyższa ankieta i pytanie:


Ile w przybliżeniu przeczytałeś książek (ebooków) na swoim czytniku od momentu kiedy go posiadasz?

Możesz również wypowiedzieć się czy słuchasz audiobooków, a jeśli tak to ile średnio w miesiącu?


Jak to u Was wygląda?

Jak na razie 80 tytułów od marca/kwietnia, w tym jakieś 7-10 opowiadań, reszta 'normalne' książki.
Jakieś może 77 przeczytanych na K4, ostatnio dopiero zaczęłam czytać na KPW.

No PIĘKNIE!
Czyli zakup (w kategoriach opłacalności) zwrócił się 'z nawiązką'

A inni?
No śmiało!

eeon, czy ja dobrze liczę? Od grudnia ubiegłego roku (2012) przeczytałeś 134 książki? Post jest napisany 30 stycznia, więc w najlepszym razie miałeś na to 60 dni (przyjmując, że czytasz od 1 grudnia). Ponad dwie książki dziennie?! Szaaacun!

Ja tam skromnie - 44 w ciągu roku.

Oj, masz rację. Brawo za CZUJNOŚĆ!

Przez te 'ślęczenie' w książkach zapomniało mi się, że to już kolejny rok.
Teraz nie wiem czy to poprawić czy zostawić? Bo oczywiście chodziło mi o grudzień 2011 roku.

Swoją drogą, tak w kwestii opłacalności, zdarza się komuś obliczać ile zaoszczędził? Gdybym miała kupić każdą książkę w wersji papierowej, to licząc każdą po np. 30-35 zł wydałabym na to ponad 2500zł(e-booki w takim razie w cenie ok. 2000), podczas gdy czytnik kosztował mnie powiedzmy mniej niż 500, z okładką i naklejką. No i teraz drugi, 700zł z oryginalną okładką, ale ten mam nadzieję zatrzymać na dłużej niż classic.
Choć przyznaję się, że książek nie kupowałam(choć znalazłam parę tytułów za darmo) to jednak i tak są takie na mojej liście, że po polsku e-booków nie ma, dlatego skorzystałam z kilku tłumaczeń nieoficjalnych.

Hymmm....
Mam podobne przemyślenia: Nie ma co się oszukiwać - można zaoszczędzić. Przyznaję

Jednakże, kiedy spojrzeć na to w kontekście ogólnospołecznych korzyści, wynikających z faktu, że żyjemy w dość ubogim społeczeństwie (GUS), w którym dostęp do wiedzy, jest relatywnie ograniczony i proporcjonalnie droższy aniżeli w innych krajach Europy, to można pokusić się o twierdzenie, że wzrost poziomu czytelnictwa (o który nota-bene tak zabiegają media np. TVP Kultura), kosztem uczciwości społecznej, może być, na swój sposób, usprawiedliwiony i z perspektywy czasu, 'rozgrzeszony'. Wiem, że brzmi to trochę jak demagogia i byłoby lepiej, gdyby każdy uczciwie podchodził do sprawy, ale czy wówczas, choćby młodzież akademicka, ruszona refleksją i przybita poczuciem winy, przestałaby kserować skrypty i podręczniki?
Rzekł by ktoś: 'nie każdy musi się uczyć, nie każdy musi czytać' - a więc kto? Tylko ten kogo na to stać?
Sprawa ma głębszy sens, który nie chce roztrząsać, bo WĄTEK dotyczy innego tematu.
I na nim proponuje się skupić.

Chyba, że ktoś musi coś koniecznie powiedzieć - to nie zniechęcam.

Istnieją różne teorie odnośnie wszelkiej maści piractwa treści intelektualnych od gier i filmów, przez programy komputerowe, na książkach kończąc.
Podobno - wg jakichś badań czy raportów, sam fakt ściągnięcia filmu czy książki nie odnosi się bezpośrednio do strat oficjalnego dystrybutora w stosunku 1:1. Jedna książka ściągnięta, której wartość wynosi np. 30 zł, wcale nie przynosi równowartości "strat" dla twórcy i wydawnictw. Dlatego ja się ogólnie pojętym piractwem aż tak nie martwię

Ja na czytniku licząc od około 20 grudnia 2012 do dzisiaj przeczytałem gdzieś 12 książek.

12 książek w miesiąc to całkiem dobry wynik Ja raz miałam jakieś 2 tygodnie, że pochłaniałam książkę dziennie, ale wtedy to naprawdę nie miałam nic innego do roboty. Czasem właśnie nie czytam wcale, a jak miesiąc temu wzięłam się za Władcę pierścieni to niestety do tej pory ani jednego tomu nie dokończyłam... I obroty spadły
Nie wiem sama jak to jest w przypadku piractwa odnośnie książek, ale po zamknięciu serwisu Megavideo było coś takiego, że chyba kina zaczęły zarabiać mniej. Podobno jest to spowodowane tym, że po obejrzeniu możemy podzielić się z wieloma osobami opinią na temat filmu, czasem właśnie powodując, że znajomy zdecyduje się obejrzeć to w kinie. Z książkami akurat Neil Gaiman raz udostępnił na miesiąc za darmo w sieci książkę/książki i potem statystyka sprzedaży wzrosła. Co prawda nie ma się co usprawiedliwiać, ale w jakimś stopniu piractwo przyczynia się właśnie do napędzania rynku, bo ktoś znajomy wypróbował i poleca.
Tylko właśnie w przypadku filmów częściej zdarza się chyba komuś pochwalić co się obejrzało lub obejrzeć wspólnie, sama rzadko kiedy mogę polecić coś z książek, które czytam, głównie nie ten gatunek, więc nie ma komu i zdaje mi się, że ludzie bardziej interesują się filmami niż książkami. Łatwiej poświęcić 1,5 godziny na film niż 8-12 na książkę, gdzie w dodatku sami musimy się naczytać i pracować wyobraźnią, podczas gdy film robi to za nas
@filip34 to twoje normalne tempo czytania czy zwiększyło się po zakupie(a może zmniejszyło?)? Mi się to wydaje całkiem sporo
I dodatkowo pytanie do wszystkich: czy czytaliście tyle samo przed kupnem czytnika?

....

Hmmm, zadałam pytanie innym sama na nie nie odpowiadając Wcześniej też czytałam dość sporo, zaczęłam jakoś z 2-3 lata przed zakupem czytnika i to o dziwo zapoczątkowała u mnie saga "Zmierzch", choć i wcześniej zdarzyło mi się coś przeczytać, nawet Harry'ego Pottera.
I właśnie w ostatnich trzech latach parę książek pożyczyłam i jakieś 30 kupiłam, co przekłada się na dość spory koszt, ale masz rację - dostępność ma ogromne znaczenie. W bibliotece, jako że mieszkam koło małego miasteczka, zbyt dużo nowości nie ma, to nie zwykłam tam w ogóle wypożyczać czegokolwiek oprócz lektur. Gdyby nie możliwość pozyskania książek za darmo, choćby samo ściąganie było całkiem nielegalne, jak przez P2P, to w ogóle nie zaczęłabym czytać romansów, bo na to już szkoda pieniędzy Mając dostęp, mogłam chociaż sprawdzić co to jest i jak napisane. Papierowych w zeszłym roku, gdyby nie zdecydowanie się na czytnik, przeczytałabym nie więcej niż 15.

A co do tematu, na KPW przeczytam zapewne co najmniej 100 książek zanim pomyślę o zmianie. Jedyne czego mi brakuje to reflow przy PDF-ach, bo konwersja niektórych naprawdę nie jest zadowalająca Na upartego można zmienić tryb wyświetlania na poziomy, ale czytać powinno być wygodnie...
W takim razie u mnie koszt czytnika będzie się na pewno zwracał, i średnio licząc może nawet kilkakrotnie.

Jeśli konwersja nie jest zadowalająca, to reflow także nie będzie, bo jest on w zasadzie konwersją na czytniku...

Raz o tym ktoś pisał, w moim przypadku najczęściej problem jest z tym, że w środku zdania robi się odstęp jakby ktoś raz lub czasem dwukrotnie przez przypadek wcisnął enter po każdej linijce w PDF. Z tego co pamiętam poradzono pobawić się w Calibre przetwarzaniem(?) heurystycznym, ja spróbowałam parę ustawień, ale mi to nie pomogło. Były jakieś napisy że zbyt mało niedobrze i zbyt wiele też źle, to wolałam nie przesadzać Czy w takim wypadku reflow też sobie nie radzi? Bo właściwie to chyba o nic innego nie chodzi, parę razy tylko mi się zdarzyło, że np. po konwersji zamiast 'ż' był odstęp lub zamiana na jakąś inną literę nie z naszego alfabetu, ale to może przy 3 książkach. Gorzej właśnie z tym przymusowym odstępem. Chociaż może jeszcze sprawdzę kilka opcji, to nie wiem właściwie co by było z 'normalną' książką w której ten problem nie występuje. Przecież łatwiej byłoby już to stosować do wszystkich książek niż otworzyć na co ma się ochotę i pojedynczo za każdym razem konwertować...

Edit: Tak, przetwarzanie heurystyczne działa, ale jeszcze będę musiała sprawdzić na chociaż jednej książce No i sprawdzić jaki wpływ ma na książki konwertujące się bezproblemowo. Może nie jest idealnie, ale już dużo lepiej. Dobrze że zwróciłeś na to uwagę, bo w życiu bym nie pomyślała żeby to lepiej sprawdzić i porównać parę razy

Z 'przetwarzaniem heurystycznym' Calibre - za wiele nie zrobisz. Możesz jedynie dokonać kilka estetycznych poprawek i mało znaczących korekt, np. usunąć 'miękkie entery' i niepotrzebne odstępy, które rzeczywiście są zmorą niepoprawnej konwersji, zrobić 'wcięcia', itp.

Z mojej strony, lepiej jest wykonać konwersję do pliku edytowalnego np. *.epub i następnie, w jakimś edytorze, wykorzystując 'wyrażenia regularne', ręcznie lub za pomocą automatycznych funkcji, poprawić znajdujące się w nim pliki *.xhtml, do zadowalającego stanu, aby potem, już bezpośrednio w Calibre (po uzupełnieniu metadanych i dodaniu okładki), zamienić je do pliku *.mobi, i w ten sposób otrzymać pięknie skonwertowanego ebooka.

Zajmuje to naprawdę niewiele czasu, ale 'gra warta świeczki', gdyż późniejszy komfort czytania takiej eksiążki jest o niebo wyższy niż męczarnie po źle przygotowanej konwersji.

Ale najwyraźniej znowu uciekamy od SEDNA TEMATU!

Tempo czytania jest bezpośrednio zależne od treści, dlatego trudno mi dokładnie stwierdzić jego szybkość, bo też nigdy tego nie "badałem".

Właśnie dlatego kupiłem czytnik, aby zacząć czytać. Do tej pory wymówką były drogie książki, oraz niewygoda związana z wypożyczaniem ich.
Teraz legalnie ściągając ebooki pochłaniam je jak nigdy do tej pory. I wciąż utwierdzam się w przekonaniu, że czytnik to jeden z moich najbardziej udanych zakupów ostatnich lat

I jeszcze kwestia ceny książek elektronicznych, do póki nie będą one znacznie tańsze i dodatkowo objęte niższą stawką podatkową (książki drukowane to 7%, zaś elektroniczne 23% VAT) to wybierał będę równie legalne pobieranie ich z internetu. Oczywiście są promocje, w których można kupić bardzo tanio jakąś książkę, ale to jednak nie to samo.