Skoro tak, to znaczy że film zrobił na Tobie duże wrażenie, a to dobrze świadczy o filmie (wbrew temu, co piszesz).
Moim zdaniem film był nudnawy, po prostu nijaki. Po przeczytaniu książki miałam własne wyobrażenia o bohaterach i ich stylu bycia, oczywiście oprócz Wołodyjowskiego, którego kojarzyłam z niezapomnianym Łomnickim. Film raczej nie zmienił moich wyobrażeń o postaciach tam występujących, z małymi wyjątkami. Poza tym nie zgadzam się z obrazem Kozaków, jaki przedstawiony został z filmie Hoffmana. To nie do końca tak, że byli nieokrzesaną, rozpitą tłuszczą - fakt, to byli chłopi, ale przede wszystkim stanowili dobrze wyszkolone wojsko. Film trochę nieudolnie próbuje pokazać, że Kozacy biorący udział w powstaniu Chmielnickiego mieli sporo racji, a stroną, która przodowała w okrucieństwie, były wojska księcia Wiśniowieckiego. W efekcie wyszedł Hoffmanowi mdły i nijaki obrazek, gdzie nie wiadomo, o co toczą się walki
Pozytywy - świetna kreacja Wiśniewskiej (w porównaniu z nią Scorupco wypadła tak bladziutko, że bladziej już się nie da, również jej uroda nieco przybladła), Malajkat jako Rzędzian się sprawdził, Zborowski jako Podbipięta też fajnie wypadł. Domogarow dużo lepiej wypadł niż Żebrowski. No i oczywiście Olbrychski - pojawił się na chwilę, ale przyćmił wszystkich.
Reszta jest milczeniem.
Generalnie, książka, mimo, że pisana przez Sienkiewicza "ku pokrzepieniu serc", jest dużo ciekawsza.