eKsiążki https://forum.eksiazki.org/ |
|
Sennya https://forum.eksiazki.org/proza-f43/sennya-t5601.html |
Strona 1 z 1 |
Autor: | Eques [ 05 wrz 2008 19:49:12 ] |
Tytuł: | Sennya |
Wiedziałam, że przyjdzie. Zawsze ktoś przychodził. Zawsze z tym samym pytaniem. Dołączył do mnie na dziedzińcu, przy fontannie, gdy spoglądałam na kwitnące jabłonie. Ich słodki zapach przesycał powietrze, a białe płatki, grubą warstwą pokrywające ziemię, tłumiły odgłos kroków. - Witaj, Eristenie - powiedziałam, uśmiechając się do niego. Jego włosy, niegdyś ciemne jak onyks, przyprószyła siwizna, a na czole i w kącikach ust przybyło mu zmarszczek, ale jak zawsze był dumnie wyprostowany. Z gracją przyklęknął i ucałował moją dłoń. - Witaj, moja piękna pani - rzekł. Jego piwne oczy lśniły tak dobrze mi znanym blaskiem. - To dla mnie radość i zaszczyt. - Och, wstań. Nic się nie zmieniłeś. - Zmieniłem się. Przecież minęło już tyle lat. - Ze smutkiem potrząsnął głową. Położyłam dłoń na jego wyciągniętej ręce i poprowadził mnie białą aleją w stronę domu. - Na pewno jestem mądrzejszy. Teraz wiem, że miałaś wtedy rację, Sennyo. Kiedy cię zobaczyłem... Wyglądasz równie cudownie jak zawsze, jak wtedy, gdy ujrzałem cię pierwszy raz. A ja jestem już stary. Nie odpowiedziałam mu, tylko zmieniłam trochę wnętrze mojej rezydencji, abyśmy mogli prosto z ogrodu wejść na wieżę. Na widok schodów Eristen uśmiechnął się. - Zawsze kochałaś dwie rzeczy: kwiaty i wysoko położone miejsca. - Dlatego mieszkam w górach - odparłam unosząc rąbek sukni, by nie przydepnąć go podczas wchodzenia. - A później pokażę ci ogrody, jeśli nie musisz się spieszyć. - Jest środek zimy - zauważył Eristen sceptycznie. - Z ledwością pokonałem przełęcz. - Ale nie tutaj, przecież wiesz. Tutaj zawsze kwitną kwiaty. Czy jesteś głodny? Miałeś ciężką podróż. - Dziękuję, twoi służący zajęli się mną doskonale - szkoda, że ci w zamku królewskim są gorzej wychowani. Jednak z chęcią wypiję z tobą kieliszek wina. Na szczycie najwyższej z wież mojego domu znajdował się taras z okrągłym stolikiem i wygodnymi, obitymi ciemnozielonym aksamitem krzesłami. Na malachitowym blacie czekała już butelka wina wraz z dwoma kryształowymi kielichami. Eristen przysunął mi krzesło, a potem nalał wina, lecz sam podszedł do balustrady, zamiast usiąść. - Wspaniały widok - powiedział z roztargnieniem, wpatrując się w ośnieżone szczyty. - Chociaż chyba nie mógłbym tu mieszkać. - Eristenie, co cię tu sprowadza? - zapytałam. Dziś niebo było bezchmurne i promienie słońca załamywały się w kieliszku z winem, rozsiewając wokół krwawe błyski. - Wiesz, co, moja pani - odrzekł. - Wiesz. Widziałem to w twoich oczach. Król pyta, czy znów mu pomożesz. W kolejnej wojnie. - A czy ty chcesz, abym mu pomogła? - spytałam łagodnie. Gwałtownie odwrócił się w moją stronę. - Przyjechałem tu, bo chciałem cię znów zobaczyć i porozmawiać z tobą. Służę królowi, jego wola jest moją wolą, czemu więc mnie o to pytasz? - Po prostu odpowiedz, proszę. Eristen spojrzał mi w oczy, potem westchnął ciężko. Podszedł do stolika i jednym haustem opróżnił kielich z winem. Usiadł, zgarbiwszy ramiona. - Nie chciałem tej wojny. Ponad dziesięć lat zajęło nam odbudowanie kraju po ostatniej. Pamiętasz, jak wszystko wyglądało, gdy cię tu odwoziłem? A teraz... na polach Gorunn kwitną kwiaty, spalone lasy dorastają, znów pełno jest wiosek i miasteczek. Widziałem złociste łany pszenicy wokół mojego domu, po raz pierwszy, odkąd byłem dzieckiem. Tinu'in zaczyna kwitnąć. - Z twarzy Eristena zniknął nagle rozmarzony uśmiech, a do głosu wkradła się gorycz. - A król Zerdon rozpoczął wojnę z Farnończykami, teraz, kiedy wreszcie mamy pokój. Nie rozumiem go już. - Nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Mężczyzna milczał długą chwilę, przypatrując się filigranowym złotym nitkom zamykającym czaszę kielicha w skomplikowanym wzorze. - Gdybyś to nie była ty, tylko inny mag - rzekł wreszcie - powiedziałbym: "Jedź na pomoc. Nikt nie chce tej wojny, a Farnończycy przekroczą góry dopiero wiosną. Możesz ocalić ludzi i kraj, jest jeszcze czas." Ale tobie tego nie powiem. - Urwał. Patrzyłam na skrzące się śniegiem góry. - I wiesz, dlaczego nie mogę tego powiedzieć - dodał cicho. - Bo pamiętam, jak trzymałem cię w ramionach łkającą, każdej nocy tamtej wojny. A kiedy cię tuliłem, ja też słyszałem ich głosy. I o nic cię nie proszę. Milczałam, bawiąc się kosmykiem kasztanowych włosów. Nie powiedziałam mu, że od setek lat każda moja noc wygląda tak samo, od pierwszej wojny, w której brałam udział. Zabici będą śpiewać mi swoje pieśni, dopóki sama nie umrę. - Eristenie - powiedziałam w końcu. - Ja służę Tinu'in. Pójdę, ale nie dlatego, że poprosił mnie Zerdon. Pójdę, bo ty nie śmiałeś mnie poprosić. Spojrzał na mnie z bólem. - Bałem się, że to powiesz - szepnął. - I wstydzę się, bo miałem taką nadzieję. Nie zasłużyłem na to. - Nie tobie to oceniać, mój rycerzu. Oboje robimy to, co musimy. - Znów będziesz cierpieć. Żałuję, że nie skręciłem karku w drodze tutaj. - Nie mów tak - poprosiłam, ujmując jego stwardniałe od miecza dłonie. - Naprawdę ucieszyłam się, że przyjechałeś. - Sennyo... - potrząsnął głową. - Ja też się cieszę, mimo wszystko. Jakiś czas siedzieliśmy w milczeniu. W końcu wstałam, wypuszczając jego dłonie. - Musisz odpocząć, przyjacielu. Przygotowałam dla ciebie komnatę, zejdź tylko po schodach. Ja zostanę tu jeszcze przez chwilę. Eristen ukłonił mi się z lekkim uśmiechem. - Nigdy nie zrozumiem, dlaczego tak lubisz te skały - powiedział. Koniec części pierwszej. Tak, koniec. Wymyśliłam do tego opowiadania trzy różne zakończenia i ciągle zastanawiam się, którego użyć. A poza tym proszę, napiszcie mi, czy jest na tyle dobre, żeby warto je było kończyć |
Strona 1 z 1 | Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 [czas letni (DST)] |
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group http://www.phpbb.com/ |