Byłoby wspaniale, gdyby tak cudowna seria, jaką jest z pewnością Pieśń lodu i ognia została zekranizowana. Tylko strasznie się martwię, że podzieli los „Ogniem i mieczem”, „Pottera”, czy „Wiedźmina”.
Dobre i bardzo dobre książki zostały sfilmowane w żałosny Sposób mając na celu przyciągnąć publikę do kin. Ja wiem, że wiele osób jest zadowolonych z ekranizacji Pottera, Czy Wiedźmina, ale – jak dla mnie – są one słabe, a nawet bardzo słabe, dlatego cieszę się i równocześnie boję tego, co może się stać.
Dobry reżyser to podstawa. Jednak nawet nie on zawsze może pomóc.
W ekranizacji Pottera brało udział kilku dobrych reżyserów, a klapa pozostaje klapą. By ukazać całą genialność książki Martina, potrzebny jest nam ktoś genialny, sam Mistrz. I dobrzy aktorzy. Najlepiej, żeby to nie byli debiutanci. No i największy problem stanowi grubość tych tomów – przecież każdy z nich ma ponad pięćset stron. Nie da razy, trzeba będzie fabułę skrócić, ale tak, by przy tym nic ważnego nie zostało pominięte.
To trudne, patrząc na przykład znów na nieszczęsnego potty’ego. (Przyznam, ze gdybym nie czytała książki, nie miałabym pojęcia, o czym opowiada ten film, a tak być nie może!) Podchodzę do tego pomysłu z wyraźną rezerwą. Chętnie obejrzę ten serial, jeśli będzie na co popatrzeć. Miejmy nadzieję, ze nie stanie się jeszcze jedną, robioną pod publiczkę szmirą, tylko stanie się naprawdę wartościom serialem. Szkoda by było książki z tak ogromnym potencjałem.
Przecież ona aż się prosi, by ją sfilmować!
Jak wynika z tej strony
http://www.stopklatka.pl/wydarzenia/wyd ... p?wi=35613 scenarzyści są ludźmi doświadczonymi (chociaż niektórzy uważają „Troję” za totalną szmirę, przeładowaną efektami specjalnymi, a filmu „Halo” wcale nie widziałam, więc nie mam pojęcia, o czym jest) i chyba nie mogą tego tak po prostu zawalić. Trzymam kciuki i nie mogę się wprost doczekać!