A ja się pod tym zapytaniem podpiszę obiema rekami, gdyż:
Części napisane przez Ludluma należały do gatunku tych genialnych - ale nie będę się tu rozpisywał, aby nie czynić offtopa

Natomiast przeczytałem wspomniane już w tym temacie "Dziedzictwo Bourne'a"(swoją drogą dobrze by było zmienić dopisek do tematu na "kontynuacja Bourne'a" albo coś, bo podejrzewam, że więcej osób przeczytało Dziedzictwo...) i nie zgodzę się z przedmówcami twierdzącymi, iż "kontynuacja cyklu jest <<skopana>>" - niby dlaczego? Uważam, że "Dziedzictwo Bourne'a" wcale nie było książką słabą, czy chociażby przeciętną - moim zdaniem był to kawał dobrej pisarskiej roboty, akcja przykuwała do książki niczym kajdany do ściany lochu

Sam styl, język pisania pana Van Lustbadera też nie ma jakiś specjalnie widocznych wad. Więc o co chodzi? O to, że nie napisał tego Ludlum? Owszem, Jason Bourne powinien już udać się na emeryturę, to że wciąż wychodzi cało z walki Bourne vs Reszta Swiata jest dość śmieszne, a Lustbader na pewno wykorzystuje sprawdzoną markę jaką jest postać Ludluma, ale nie zmienia to moim zdaniem faktu, że książka sama w sobie była dobra i warto ją było przeczytać jako zamknięcie poprzedzającej ją trylogii - po wielu latach Bourne znajduje swojego syna i wszyscy żyją długo i szczęśliwie - i niech tak będzie. Dlatego również pytam - czy warto czytać "Zdradę Bourne'a"? Czy może jest to na siłę dopisywana część po "zakończeniu", jakie według mnie stanowiło Dziedzictwo?