Dziesięć przykazań Amelii
Dziesięć przykazań Amelii to powieść, która na początek, z pozoru może sprawiać wrażenie lektury typowej: wręcz wzorcowego przykładu współczesnego pisanego dla kobiet romansidła, mieszającego w sobie elementy wypracowane przez kultowy „Dziennik Bridget Jones” z estetyką typową dla klimatu filmów o tańcu. Nic bardziej mylnego. Ostatecznie jednakże, esencją książki jest właśnie odwracanie mylnych wrażeń i zaskakiwanie czytelnika, bowiem detale, które uznać można z marszu za marginalne – okazują się kluczowe. Nasuwające się raz po raz rozwiązania – są jednak błędne. Fragmenty, które dotąd mogły być niezrozumiałe – okazują się jasne, lecz wciąż dalekie od typowości charakterystycznej dla gatunku. Powieść zawiązuje się, zapętla i przeplata obecnością rożnych miłości i różnych mężczyzn. Ale – czy tak, jak długo i smętnie sądziła Amelia – czy to w ogóle romans jest kluczem do życiowego szczęścia? Przykazania, które w darze otrzymuje kobieta pozwalają jej zrozumieć, że absolutnie nie. W życiu owszem, można to mieć – ale w sensie najbardziej fundamentalnym - to wcale nie o to chodzi. O co w takim razie? Tu już trzeba przeczytać powieść i wspólnie z Amelią przebyć jej żmudną drogę do zrozumienia.