Konto usuniete
|
Murakami Haruki - "Sputnik Sweetheart"
Otóż któregoś pieknego majowego dnia wstąpiłam do Empiku z nadzieją znalezienia czegoś "lekkiego" do poczytania. Przeglądając książki na półkach nawinęłam się na rozmowę dwóch pań pracujących w tymże dziale. Tematem przewodnim tejże rozmowy była organizacja miejsca w dziale z literaturą światową dla Harukiego. Nie chcąc przeszkadzać usunełam się z pola widzenia na jakieś 15 minut po czym wóciłam aby obejrzeć sobie tegoż zacnego Harukiego, który zajmował na półkach dwa razy więcej miejsca w porównaniu z uwielbianym przeze mnie Marquezem. Wybrałam na chybił trafił i tak właśnie na półce mojej zagościł "Sputnik".
Rzecz dzieje się w Japonii. Historia opowiada o Sumire, która jest niezwykle wrażliwą, nietuzinkową, ekscentryczną, jakby trochę naiwą i utalentowaną literacko młodą kobietą, za wszelką cenę pragnącą napisać książkę. Narratorem powieści jest mężczyzna, przyjaciel Sumire, beznadziejnie w niej zakochany. Sumire zakochuje się pewnego dnia w Miu, kobiecie dojrzałej, statecznej i starszej od siebie. Dla niej to właśnie rezygnuje z dotychczasowego życia, postanawia przystać na propozycję Miu i zostaje jej asystentką. Miu niestety nie jest w stanie pokochać Sumire, mimo, iż można wyczuć, że bardzo chciałaby odwzajemnić uczucia, jest coś co stanowi jakby barierę, zabrania otwarcia się na miłość szczególnie fizyczną.
W trakcie wspólnej podróży Miu i Sumire do Grecji, w niewiadomych początkowo okolicznościach Sumire znika bez śladu. Zaniepokojona zniknieciem przyjaciółki Miu postanawia poprosić o pomoc w poszukiwaniach przyjaciółki, narratora-przyjaciela Sumire, który bierze krótki urlop i wyjeżdża do Grecji z nadzieją odnalezienia Sumire.
Na pierwzy rzut oka wydawać by się mogło, że cała fabuła jest dość banalna. Natomiast to, co poruszylo mnie do głębi, to studium samotności. Mimo, że autor nie nawiązuje bezpośrednio do samego pojęcia samotności to czuje się ją w każdym zdaniu, widzi się w bohaterach powieści, którzy przez cały czas borykają się z nią, próbują oswoić bądź zatuszować, nie widzieć jej, siebie pogrążających się w samotności.
Powieść kończy się jakby iluzją. Właściwie do dziś dnia mam ogólne wrażżenie, że samej końcówki jeszcze nie doczytałam, że Murakami zostawił mi celowo pod nogami przepaść, żebym mogła poczyć się jak sputnik, samotnie krążący po orbicie.
|