Teraz jest 28 mar 2024 10:40:42




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 
Janusz Aleksandra - Dom Wschodzącego Słońca 
Autor Wiadomość
Użytkownik

Dołączył(a): 08 kwi 2008 11:02:00
Posty: 25
Lokalizacja: trĂłjmiasto
Post Janusz Aleksandra - Dom Wschodzącego Słońca
Aleksandra Janusz
"Dom Wschodzącego Słońca"
Wydawnictwo Runa

Biorąc do ręki książkę Aleksandry Janusz, wiedziałam o niej tylko tyle, że jest to debiut, należący do gatunku young fantasy – więc należało założyć krąg odbiorców w wieku lat –nastu, nie –estu. Kiedy na początku zapoznałam się z buntowniczą, aczkolwiek nieprzeciętnie inteligentną nastolatką Eunice i jej kolegą kujonem, doznałam nieprzyjemnego przeczucia, że czeka mnie lektura czegoś w rodzaju Spielbergowskich „Goonies” w wersji cyberpunk. Zwłaszcza że pojawiła się także postać tajemniczego geniusza cyberświata o jakże rollplayowym pseudonimie Silver Knight. Oto zbierze się grupa klasowych odszczepieńców: buntowniczka, jajogłowy niedorajda, zapewne też poczciwy mięśniak i nieodzowny „element komiczny”. W dzień będą przykładnie odrabiać lekcje, usypiając czujność dorosłych, nocą przemieniając się w superherosów w Ponadsieci.
Jakże niebotycznej doznałam ulgi, po zaledwie paru stronach przekonawszy się, że tym razem intuicja zawiodła mnie na całej linii. Z hipotetycznej obsady pozostał tylko element komiczny, lecz o tym później.
Akcja „Domu Wschodzącego Słońca” rozgrywa się w Ameryce. Trochę dziwi fakt, że autorka wybrała akurat USA, podczas gdy obecnie przychylniej patrzy się na historie, rozgrywające się tu i teraz – w Polsce. Jednak prędko doszłam do wniosku, że Ameryka A. Janusz jest de facto jeszcze jednym Neverlandem. Fikcyjne miasto Farewell zostało geograficznie umieszczone za oceanem po to, by łatwiej było w nim zgromadzić galerię malowniczych typów bohaterów takich jak Lloyd – półazjata z wielkim mieczem, Gabriel Shade – supergwiazda rocka (który w jednej osobie zawiera „smutnego faceta z przeszłością” i „element komiczny”), czy Timothy – czarodziej komputera, który w Polsce mógłby pracować jedynie na domowym pececie, a pseudoamerykańskie realia umożliwiły wyposażenie go w najwspanialszy sprzęt niczym z filmów o Bondzie. Ukłonem w stronę naszej ojczyny są natomiast sugestie, iż dwoje potężnych magów, Krzysztof i Kaja, pochodzą własnie z Polski. Postacie przedstawiane przed A. Janusz, choć w widoczny sposób archetypiczne, są jednocześnie pełnokrwiste, sympatyczne i działają na wyobraźnię.
W Farewell magia w cudowny sposób przeplata się z rzeczywistością, choć oczywiście szarzy, niemagiczni obywatele nie są w stanie tego dostrzec. Eunice, wpadłszy w czarodziejski świat jak śliwka w kompot, przekonuje się, że tuż obok żyją potężni (i długowieczni) magowie, szczurołaki i potomkowie elfów, a wampiry stworzyły nawet strukturę mafijną. Gdzieś w mroku czai się potwór, zresztą wspaniale wykreowany. Światło i Ciemność od lat balansowały na szalkach wagi i fabuła książki opowiada o niepewnym czasie, kiedy równowaga została zachwiana. Akcja toczy się dynamicznie, nie brakuje tu pędzących samochodów i motocykli oraz walk. Trup się ściele całkiem gęsto, a Lloyd Dark ze swą kataną łamie prawa grawitacji (i parę innych przy okazji). Gdyby „Dom Wschodzącego Słońca” sfilmowano, z pewnością reżyserem powinien być Katsuhiro Otomo. Z przyjemnością stwierdziłam jednak, że autorka absolutnie nie schlebia najniższym gustom i niejaka „animowatość” jest tylko przyprawą, dodającą literackiej potrawie należytej pikantności.
Podobnie jak w „Kronikach Drugiego Kręgu” czy „Kłamcy” Jakuba Ćwieka, „Dom Wschodzącego Słońca” jest zbiorem trzech opowiadań i jednej mikropowieści, stanowiących logiczny ciąg fabularny, spiętych ze sobą jak klamrą postacią Eunice Wight. W kolejnych częściach poznajemy głównych bohaterów opowieści, a autorka inteligentnie dozuje napięcie, odkrywając kolejne skrawki tajemnic i podsuwając czytelnikowi pojedyncze kawałki puzzla, który powinien samodzielnie złożyć, stawiając własne hipotezy na temat pustych tymczasowo miejsc. Z jakich powodów wybuchła kiedyś wielka magiczna wojna? Dokąd odeszła Kaja? Co zawiera błękitna księga przepowiedni i czym jest Wierzba? Nawet nazwa Farewell – Pożegnanie – wydaje się znacząca, gdyż odniosłam wrażenie, że magowie zamieszkujący tytułowy Dom, mają za sobą ciężki bagaż przeszłości, a tylko młodziutka Eunice – przyszłość. Niepewną.
Ostatnia strona pozostawiła mnie z wieloma pytaniami oraz wrażeniem, że cały tom jest w istocie wstępem, rozbiegiem do właściwej historii, która pojawi się w następnej części. Choć autorka nie ustrzegła się drobnych błędów: zbyt wiele na mój gust cliffhangerów typu „zabili go i uciekł”, niejakie zamieszanie z retrospekcjami, jednak stają się one mało ważne przy sprawności językowej, doskonałej kreacji bohaterów, dobrej psychologii, niewątpliwej erudycji i umiejętności zainteresowania czytelnika opowieścią. „Dom Wschodzącego Słońca” przeczytałam z wielką przyjemnością i czekam na następny tom. Krótko: inteligentna literatura rozrywkowa. W skali 1-10 solidne 8.
W zapowiedziach tom drugi pt. "Mandala".

(Recenzja mojego autorstwa, zamieszczona także na portalu Fahrenheit.)


28 kwi 2008 12:09:20
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zalogowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Skocz do: