Bear Greg - "Fundacja i Chaos"
"Fundacja i Chaos" - Greg Bear
R E W E L A C J A!
Po rozbuchanym, acz ciężkostrawnym popisie erudycji, jakim było
"Zagrożenie Fundacji" Gregory'ego Benforda (pierwszy tom
"trylogii epigonów" Asimova)
Greg Bear pokazuje, jak powinno się pisać powieść, która bez szargania dorobku twórcy
"Fundacji", bez zbędnego intelektualizowania i bez rzutowania historii na niekoniecznie nadające się do tego płaszczyzny (jak choćby
cyberprzestrzeń), wniesie jednocześnie powiew świeżości w - zdawałoby się - znany już świat i zaintryguje czytelnika na tyle, by mimo znanego już zakończenia obejmującej wiele setek lat historii dał się porwać doskonale dopracowanej intrydze, trzymającej w napięciu aż do ostatniej strony...
Nie będzie cienia przesady w stwierdzeniu, że
"Fundacja i Chaos" to powieść - w ramach uniwersum
Fundacji, rzecz jasna - doskonała.
Bear w sposób mistrzowski połączył swoje pomysły na
fundacyjny prequel i zrobił to z takim geniuszem, że niemal nasuwa mi się wniosek - choć raczej pozbawiony racjonalnych przesłanek, przyznaję - iż poszczególne, wprowadzone do tej układanki elementy tkwiły w zamyśle
Asimova (gdy pisał pierwszą część
"Fundacji") nawet jeśli są pełnowymiarowymi koncepcjami
Beara!
Jak już pisałem,
Bear zrezygnował z przesadnego zintelektualizowania powieści (choć jest to jednocześnie ksiązka błyskotliwa!) na rzecz odpowiedniego zagmatwania intrygi, zabiegu dobrze znanego z trzech pierwszych książek o
Fundacji. Ponadto jest to powieść trzymająca w ciągłym napieciu, porywająca i sprawiająca, że z trudem od niej się oderwać. Wszystko zdaje się - i jest w rzeczy samej - być idealnie dopasowane, pozbawione mielizn fabularnych i dłużyzn.
Ponadto, po raz pierwszy tak się wzruszyłem, czytając zakończenie. Nie jest to jakiś ckliwy motyw, ale kilka doskonale doprowadzonych do pewnego punktów wątków splata się w efektowny finał a następujące po nim "wyjaśnienia" wywołują - u osoby znającej "dogłębnie" cykl - wrażenie smutku i nostalgii. Coś pięknego!
Tak, jak
"Zagrożenie Fundacji" Benforda mocno zniechęciło mnie po sięgnięcie po ksiązkę
Beara, tak
"Fundacja i Chaos" wzmogły we mnie nie tylko pragnienie sięgnięcia po
"Tryumf Fundacji" Brina, ale również chęć przypomnienia sobie oryginalnej trylogii
Asimova. Oby
Brin sprostał rzuconemu przez
Beara wyzwaniu!
Ocena 5/5
(chciałem dać początkowo 4/5, ale nie sądzę, by Brin przebił Beara a oceny książek tego cyklu stawiam w kontekście Fundacji a nie jak za zwykłe stand-alone'y)
P.S. Aż żal człowieka bierze, jeśli pomyśli, jak piękne mogłyby być prequele "Diuny" gdyby Andersona zastąpić Bearem...