Re: Perspektywy rozwoju polskiego rynku publikacji elektroni
To wartościowa i wielowątkowa praca, pewnie przeczytam całość i jeszcze pomarudzę (jeśli można), tak na początek znalazłem drobne niedopatrzenie - napisałeś w pracy, że na iPadzie nie można otworzyć plików z DRM Adobe'a, a to nieprawda - już od 2010 roku legalnie otwiera je program txtr, żeby nie być gołosłownym - zapodaję linka:
http://blogs.adobe.com/digitalpublishin ... ed-devicesZbyt łatwo wysuwasz też wnioski z niepełnych informacji, w pracy licencjackiej to jeszcze ujdzie, ale pisząc niedługo magisterską musisz uważać - np. w kwestii nakładów czasopism dla Polski miarodajne są dane Związku Kontroli Dystrybucji Prasy, a nie pojedynczy tekst jakiegoś redaktora z tygodnika opinii, który mógł pisać artykuł pod tezę (bo ma do tego prawo) - redaktora z tygodnika może szokować gigantyczny spadek nakładu Wyborczej i SE, on ma prawo ograniczać się tylko do tych dwóch tytułów i łapać się za głowę że im nakład na łeb i szyję zleciał, ale Ty powinieneś zerknąć do ZKDP i zorientować sie, że inne (nowe!) papierowe dzienniki są głównymi winowajcami tych spadków, przekonałbyś się wtedy, że w Polsce z prasą papierową nie jest jeszcze aż tak źle, nakłady rzeczywiście spadają, ale powoli. Poza tym pieniądze z reklam i sprzedaży gazet to w Europie jeszcze nie całość finansowania gazet, niektórym gazetom świetnie się żyje z państwowych ogłoszeń, coraz więcej na ogłoszenia wydają też gminy (na kredowym papierze "informują" o unijnych inwestycjach w sprzyjającej danej opcji politycznej prasie lokalnej), polska prasa ma miękkie lądowanie, może ewoluować w kierunku elektroniki nieco wolniej i nieco inaczej niż amerykańska, niektórzy politycy mają wystarczająco dużo determinacji i państwowych pieniędzy, żeby nie pozwolić aby niektóre gazety tak po prostu zbankrutowały. To zresztą nic nowego, przed wojną wiele gazet było utrzymankami rządu, zresztą czasy przedwojenne, zwłaszcza w okresie kryzysu, także pod względem nakładów wcale nie były lepsze - jedna osoba kupowała gazetę, a potem ten sam egzemplarz czytało kilkanaście innych osób, w małych miejscowościach składanie się na gazetę było zjawiskiem powszechnym.