Tutaj chciałabym zamieścić moje opowiadanko. Zdobyło ono już wyróżnienie i zostało wydrukowane
ale chciałabym się nim podzielić z jak najwiekszą liczbą osób
"Numer 132"
Czy wiecie, co to znaczy nigdy nie zaznać dotyku matczynej ręki, nigdy nie zobaczyć twarzy ojca i być maszyną do zabijania? Ja niestety wiem... Pozbawiono mnie wszystkiego... Nikomu nigdy
na mnie nie zależało... Byłam jednym z produktów. Nie nadano mi imienia, tylko zimne "numer 132”. Tylko tyle... Kim jestem? Powinniście raczej spytać, czym jestem... Jestem zwykłym eksperymentem genetycznym. Powstałam poza organizmem matki, w inkubatorze. Agencja stworzyła mnie bym "wyświadczała im przysługi". Miałam zabijać niewygodnych ludzi... Miałam i robiłam to z zimną krwią. Spośród moich "kolegów" byłam najciekawszym wytworem... Posiadałam dar telekinezy. Tylko ja go otrzymałam... Drugi raz nie mogli tego zrobić, nie potrafili tego powtórzyć. Wszyscy od najmłodszych lat byliśmy bezwzględnymi mordercami, pragnącymi przelewu krwi. Już zanim nauczyłam się mówić, potrafiłam zabijać... Może powinnam opowiedzieć
jak to się stało, że zaczęłam dostrzegać, że coś jest tu nie tak?
Miałam wtedy może z ( bo ja wiem) 8 lat... Wyruszyłam na kolejne zadanie. Zabiłam jakąś ważną osobistość, chyba prezydenta czy polityka... Nieważne. Jak każda moja ofiara patrzył z niedowierzaniem. Kto by się bał dziecka? Kto by przypuszczał, że zabije go mała dziewczynka? Ale ten wzrok nadal mnie prześladuje... Nie patrzył z wyrzutem, lecz ze współczuciem... Jak on mógł mi współczuć?! Ja w przeciwieństwie do niego miałam jeszcze życie przed sobą... Jakie życie? Kulka w łeb wszystko załatwiła. Nie musiałam oglądać jego twarzy... Wracając zatrzymałam się przed jakimś budynkiem. To chyba była szkoła... Matki odbierały swoje dzieci. Tuliły je... Zauważyła mnie dziewczynka, miała piłkę w rękach... Po raz pierwszy zobaczyłam zabawkę... Moją zawsze była broń. Podeszła do mnie i powiedziała: Pobawisz się ze mną? Ale jak? Z całą pewnością nie chciała bawić się w to, co ja uważałam za zabawę... Uwielbiałam bawić się ludzkim życiem...
Podeszła do nas jakaś kobieta, spytała:
- Jak masz na imię?
- A co to jest imię? - brzmiała moja odpowiedź.
- To jak cię nazywają w domu...
- A co to jest dom?
- Tam gdzie mieszkasz... A gdzie twoja mama?
Tego mi nie musiała tłumaczyć... Wiedziałam, co znaczy "mama”... To jest osoba, która cię kocha nad życie...
- Ja nie mam mamy - odpowiedziałam i uciekłam... To nawet lepiej dla nich. Mogłam je przecież zabić...
Od tej pory miałam jedno marzenie... Chciałam mieć dom...
- Czemu nie mam mamy? - spytałam opiekuna mojej grupy.
- Dlaczego pytasz?
- Inne dzieci mają mamy...
- Ja jestem twoją mamą - odpowiedział.
- Poświęciłbyś dla mnie życie?
- Nie gadaj bzdur! To ty zostałaś stworzona by chronić mnie i innych opiekunów...
Podszedł do nas szef grupy i razem odeszli trochę w bok... Nie wiedzieli, że wszystko słyszę...
- Jej pytania robią się niebezpieczne...
- Wiem, jak tak dalej pójdzie, będziemy musieli ją zabić...
- Szkoda... Jest dobra...
- To tylko produkt... Za niedługo będziemy mogli wyprodukować więcej takich jak ona... Wszystkim zajmie sie nowy naukowiec z Japonii… Ci to się znają na tych różnych "eksperymentach”...
Wiedziałam, że muszę zachować zimną krew... Jeszcze za mało wiedziałam o tamtym świecie... Postanowiłam, że jak go lepiej poznam, ucieknę... Znowu wróciłam do moich zadań... Zabijałam... Przed śmiercią każdej ofiary, pytałam się o rzeczy, które wam mogą wydać się banalne.
Tak poznawałam świat.
Świat… Często zastanawiałam się, jaki jest ten świat. Agencja właściwie z niego pochodziła, więc czy może on być lepszy od tego tutaj? Czy naprawdę mam gdzie uciec? A może to tylko moje złudne marzenia? Jeżeli tak, to może niczego nie zmieniać? Może pozwolić im zabić we mnie tą iskierkę człowieczeństwa, która niedawno się obudziła?
Jednak nie mogłam im na to pozwolić. Od zawsze wpajano mi, że mam walczyć do końca, aż do śmierci. Nawet nie przypuszczali wtedy, że ta zasada może obrócić się na ich niekorzyść.
I jak się podoba?