Re: Ostrów Wielkopolski wprowadza e-tornistry - komentarze
Wkuwając setki definicji i wzorów matematykiem nie zostaniesz. Po mojemu trzeba je zrozumieć, (a potem po otrzaskaniu i przyzwyczajeniu prostu stosować.
"przez dwa tygodnie, po kilkanaście godzin dziennie" patrzałeś się na te wzory, czy robiłeś zadania z nimi?). Jak raz zrozumiesz wzór, to zazwyczaj byłbyś w stanie go wyprowadzić, ale na to może zabraknąć czasu. I po to masz go na kartce. Wiem, że na wyprowadzenie wzoru na studiach może być problematyczne, ale
1) zazwyczaj jak zaczniesz próbować, to się przypomni
2) mówimy o poziomie gimnazjum/liceum. Tam się wszystko dało wyprowadzić. Ja dopiero na studiach usłyszałem: tego nie będę Wam dowodzić, bo wymaga to zastosowania blebleble, czego i tak nie zrozumiecie.
Do dat można podejść tak samo. Na egzaminie z historii opisywałem czas wydarzenia względem innych (miałem pytanie o reganomikę i taczeryzm) i też było dobrze. Masz zachowaną chronologię, ciągi przyczynowo skutkowe... Po co pisać datę i się pomylić, skoro można to mądrze obejść. Owszem, nie jest to pełna odpowiedź, ale pełniejsza niż data-wydarzenie i tak trzydzieści razy.
I nie miałem na myśli, że takie sprawdziany miały by być łatwe. One mają być trudne, ale zmuszać do myślenia. Jak powiedziałeś: zapamiętywania faktów, żeby wyciągnąć z nich wnioski, a nie bezmyślnego wkucia na pamięć. Dla przykładu: ten egzamin, o którym pisałem na początku, oblałem (ech, pierwsza dwója boli bardzo). I oblałem go słusznie, bo ni w ząb nie załapałem o co c'mon. I karta ze wzorami nic nie pomogła.
Na dobrze przygotowanym sprawdzianie/teście/egzaminie/kolokwium nie ma czasu na szukanie w notatkach podstaw. Tam można szukać podpowiedzi/potwierdzenia/suchych danych, które można obrobić dzięki wiedzy ogólnej i mózgownicy. Osoba przychodząca z niczym nie będzie miała dość czasu, żeby na przykład zastosować wzór, który trzeci raz na oczy widzi, a ten, kto go stosuje podpatrzy i nie będzie musiał ładować do głowy multum informacji, które zaraz zapomni.
Nie rozumiem, po co wykładowca namiętnie żądają liczenia całek czy wyznaczników macierzy ręcznie. W takich obliczeniach łatwo o durny błąd (i niższą ocenę), a każdy na pewnym poziomie i tak to już umie (a jak nie, to mu nawet dobry kalkulator nie pomoże).