Zapraszamy do komentowania naszego nowego artykułu - Ceny minimalne na książki w Polsce?

W kwestii podręczników bardziej od modelu niemieckiego podoba mi się podejście fińskie: podręczniki sa w całym kraju takie same i dostępne dla uczniów za darmo. Co na to OSK? Polecam artykuł na ten temat http://tinyurl.com/6hr4waq

Poniżej kilka cytatów:
"wymyślono obowiązkową dziewięcioletnią szkołę powszechną, z takim samym programem i takimi samymi podręcznikami od tundry Laponii po Helsinki."
"Pisanie podręczników szkolnych, też darmowych, tradycyjnie powierza się najlepszym autorom i ilustratorom."

Takie centralne zarządzanie już było i wiemy jak się skończyło. Takie rozwiązania to pokarm dla "chomika". Pewnie słyszeli wypowiedź ministra kultury, który powiedział, że jak w Danii podnieśli ceny książek to sprzedaż wzrosła. Ja już teraz omijam z daleka książki wydane przez WAB(średnia cena 49.99). Kupuję książki z tego wydawnictwa tylko, gdy są przeceny lub dostanę jakiś bon w księgarni np. Gandalf czy Virtualo.

Socjaliści z wszystkich księgarń łączcie się! Ciamajdy i nieudacznicy nie są w stanie konkurować, więc wymuszają wprowadzenie złodziejskich ustaw. Problem w tym, że to wcale im nie pomoże i skończy się tak jak z kinematografią gdzie z każdego biletu na "zagraniczny" film płacony jest haracz na różnych Pą Reżyserów i ich gnioty.

Ja proponuję OSK forsowanie przepisów wprowadzających koncesje na sprzedaż książek, jak w przypadku alkoholu i broni

Tak, lekiem na całe zło jest ... cena. Z uporem maniaka będę powtarzał - czytelnictwo dla przyjemności, rozrywki jest 'hobby' dla niszowej grupy społeczeństwa. Jakiekolwiek akcje społecznościowe mijają się z celem - grupa docelowa jest określona i zdefiniowana.

Wolny Rynek - takie kapitalistyczne Wielkie Zuo, krwiożercze, bezlitosne, brutalne. ALE ... działa, bo czynnikiem docelowym jest klient, odbiorca, który kupi wysokiej jakości produkt po najniższej cenie.

Inna sprawa - skoro książki Dana Browna można kupić po kosztach w marketach to może księgarze i wydawcy powinni spróbować innych produktów, skoro ten rynek jest nasycony. Oczywiście łatwiej jest zakrzyknąć - Bij taniego, bo nam zarobek zabiera.

Markety tylko "schodzą z marży" i przy cenie 24 złotych zamiast 40 wypracowują zysk? To jakie w końcu marże mają księgarnie? Oczywiście wiem, że Biedronki i inne Kauflandy kupują te książki po niższej cenie, bo biorą ich całą górę, ale i tak marże księgarzy wydają się być zawrotne. Chorobcia, co ja tu jeszcze robię? Biegnę zaraz po kredyt do banku i otwieram własną księgarnię. Zejdę do 35zł za książkę i wykoszę konkurencję!

A teraz na poważnie. Głupoty i zdurnienia panów z OSK nie da się kulturalnymi słowy opisać. Polacy mało czytają, w dużej części dlatego, że książki są drogie - i podniesienie ceny miałoby to zmienić??? Ceny minimalne to cios w samo sedno pojęcia słowa "konkurencja". To KONSUMENT jest w tym kraju najważniejszy, nie jacyś tam dostawcy. To oni mają zabiegać o klienta i jeśli nie są w stanie zapewnić mu ceny, którą chciałby zapłacić, niech upadają.

Ustawa nie przejdzie. Nie może przejść. Komunizm przecież upadł, prawda? A racja, zapomniałem. Nie upadł. Żyjemy przecież niemalże w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich.

Wiecie co jest najstraszniejsze w tym newsie? To, że sprzedawcy chcieliby cen minimalnych, nieważne jak chorym jest to pomysłem, jeszcze mogę zrozumieć, ale żeby jacyś senatorowie to popierali? No chyba, że wujek senator popiera, bo szwagier bratanka ma taką księgarnię. Dzisiejsze ceny na niektóre książki (np. w wydawnictwie MAG) już przerażają - 49zł za nową pozycję w miękkiej oprawie. Ja, podobnie jak pewnie spora liczba użytkowników tego forum, już daję zarobić Amerykanom (bo taniej i wygodniej), ale jeszcze od czasu do czasu zdarza mi się sięgnąć po polskie książki papierowe - w przypadku wprowadzenia takiego prawa chyba w ogóle przestanę w tym kraju kupować jakiekolwiek wydania. W skrajnym przypadku chyba nawet zrewidowałbym moje poglądy na temat tzw. piractwa (dobrze, że jeszcze tego nie wspomniano w artykule jako kolejnego powodu podnoszenia cen). Przynajmniej pokazali jasno o co chodzi - o brak konkurencyjności ze strony małych sprzedawców (nie radzą sobie, chociaż osobiście też im współczuję walki z molochami...) i pazerność. Summa summarum - cały pomysł jest absurdalny (też nie rozumiem korelacji wysoka cena = wysoka sprzedaż, przynajmniej w odniesieniu do książek) i mam nadzieję, że pozostanie ciekawym newsem dnia i tyle.

Panowie, z przyjemnością i od ręki kupię za 10-15 zł elektroniczną wersję dowolnego tomu 'Pieśń lodu i ognia'.
Z drugiej strony - przypomina mi się dyskusja o wysokich cenach eKsiążek i puenta stamtąd jest taka: Mnie jako czytelnika NIE INTERESUJE dlaczego książka jest droższa/tańsza - ja chcę kupić najlepszą jakość za najniższą cenę. Jeśli market jest w stanie dostarczyć mi czego takiego - to tam kupię. Jeśli jestem gotów zapłacić 20-40 zł więcej za twardą okładkę i papier czerpany - to kupię w elitarnej księgarni. Nie interesuje mnie wewnętrzna marża księgarza, wydawcy, drukarza czy zecera - ja chcę tani produkt o wybranej jakości.
Przypomina mi się nagonka na tanie paraleki czy farmaceutyki z marketu - był krzyk w mediach, dyskusja o minimalnej cenie (rzekomo obniżanie ceny by zdobyć klienta szło wraz z obniżaniem jakości produktu - wiec 'wszystko w trosce o dobro szarego obywatela'), jakości obsługi oraz produktu. No i mamy w efekcie droższe leki.

PS. senatorowie z Komisji Kultury i Środków Przekazu deklarowali, że rozpoczną pracę nad "ustawą o książce" Trzeba będzie patrzeć im na ręce by znowu, w trosce o nasz rozwój, nie upichcili gniota.

Ja właśnie kończę pierwszy tom po angielsku na kindle DX. To ebook za 15zł, a za nośnik (kindle DXG, z grudnia, w bardzo dobrym stanie, z oryginalną okładką, oprócz tego jeszcze 3 inne książki z Amazona) policzę Ci w promocji 1900zł. Umowa stoi?

@t3d - znakomita puenta, gratuluje. I równie dobry argument w dyskusji o DRMie.

Hmm, jakimi pokręconymi drogami muszą chodzić myśli ludków z OSK, że wymyślili, że skoro ludzie kupują mało książek, bo są zbyt drogie, to trzeba ceny podwyższyć... Pomijając oczywisty idiotyzm tego pomysłu, zastanawiające jest, jak łatwo nieudacznicy przykrywają swoją indolencję i nieumiejętność radzenia sobie z rzeczywistością rynkową mówiąc głupoty. Co więcej, prasa to drukuje zamiast zasugerować wizytę u specjalisty. I to wszystko w sytuacji kiedy marże księgarni są wywalone w kosmos.

Przykład, i wcale nie z hipermarketu, w którym ciekawych rzeczy raczej mało, tylko z normalnej księgarni: niedawno dostałem newslettera z Empiku z ofertą niesamowitej obniżki o 25%. Zachęcony wlazłem na ich stronę, znalazłem interesującą mnie pozycję, zadowolony, że tak taniutko. Coś mnie jednak tknęło i sprawdziłem cenę tej książki w Selkar.pl. Khem, była niższa o ok. 2 zł niż w Empiku po 25-procentowej megaobniżce.

Selkar charytatywnie tych książek nie sprzedaje, przy zamówieniach powyżej 100 zł jest też bezpłatna wysyłka, ciągle ma jakieś akcje zniżkowe (ostatnio zakupy bez VAT-u), więc narzut musi być grubo większy, niż te 25%, które zaproponował Empik. Płakać w tej sytuacji, że trzeba ustalić cenę minimalną? To znak, że ci, którzy proponują takie absurdalne rozwiązania, powinni zająć się uprawą kalarepy, a nie sprzedażą książek. Chociaż nie, kalarepa by wtedy zdrożała.

Zgadzam się z Sulerakiem, że centralne zarządzanie to pokarm dla Chomika. Widać to chociażby po e-bookach i dopóki wydawcy tego nie zrozumieją, będą płakać, że 50-procentowa marża to za mało.

A tak na poważnie, to z tymi 15zł nieźle trafiłeś:

A mBank na to:

Chyba się w jakąś promocję wstrzeliłem, bo obecnie stoi za $10.57 (a dla mieszkających w USA $8.99).

Jak to dobrze, że Amazon nie podlega ustawom naszych senatorów