Zapraszamy do komentowania naszego nowego artykułu - eBooki w liczbach, czyli garść różnych statystyk.

Ja protestuję!

Tylko nieuki używają tego stwierdzenia, by "udowodnić" "bezsensowność" statystyki...

To tak, jakbym zapytał Cię o wynik działania: 3 gruszki odjąć 2 jabłka... Czy powiedziałbyś, że to matematyka jest bez sensu, czy że bez sensu jest działanie? Podobnie jest ze statystyką, psami i nogami

No, a w temacie: serce roście!

a w linku jest sify

Ach, kiedy to miało być takie lżejsze wprowadzenie, a także zwrócenie uwagi, że nie można na ślepo wierzyć każdej liczbie, jaką się zobaczy. Dlatego też obserwujemy trendy globalne, ale nie porywamy 10 (a nawet i 12.5) Amerykanów, by wyciągnąć od nich eCzytnik, nawet jeśli statystyka nam mówi, że jeden z nich powinien go mieć.

Mogłem też przywołać inne znane stwierdzenie: There are three kinds of lies: lies, damned lies and statistics (autorem słów Benjamin Disraeli) Zresztą, można znaleźć i więcej tekstów o statystyce na Wikicytatach.

Natomiast jest faktem, że dane spływające ze świata napełniają optymizmem Oby to nie była chwilowa górka.

@t3d: Dzięki, za dużo sf-ów w moim przypadku... Gdyby ktoś nie rozumiał, odsyłam do Wikipedii.

... przy określonym prawdopodobieństwie, np. 95-procentowym.

(Jestem pewny, że rozumiesz, że mój "protest" jest oczywiście żartem).

Co do prognoz, to kiedyś napisałem coś takiego:

W latach 2000-2001, u szczytu bańki internetowej, kiedy na światowych giełdach przedsiębiorstwa branży internetowej były nadmiernie przeceniane, Accenture, IDC, Forrester Research i eMarketer opublikowały prognozy dla „wschodzącego” rynku książek elektronicznych dla Stanów Zjednoczonych. Dane bazowe z 2000r. były zróżnicowane – Forrester i Accenture szacowały, że sprzedaż e-książek osiągnęła wtedy odpowiednio 34 i 40 mln. dol., a IDC i eMarketer szacowały, że sprzedaż ta wyniosła niemal pięciokrotnie mniej – odpowiednio 9 i 6 mln dol., przy czym dane eMarketer pochodziły już z 2001r. Emarketer i Accenture przewidywały, że w latach 2000-2004 sprzedaż książek elektronicznych będzie corocznie podwajała się, by w roku 2005 osiągnąć wartość ok. 2 mld dol. Stanowiłoby to ok. 10% całego rynku księgarskiego

Realniejsze prognozy przedstawiły IDC i Forrester Research – w roku 2004r. sprzedaż miała wynieść ok. 400 mln dol. Ponadto Forrester Research zrewidował swoje prognozy w grudniu 2000 i zaprognozował, że w 2005r. sprzedaż e-książek wyniesie 251 mln dol. (Forrester Research potraktował podręczniki elektroniczne jako osobny rynek przewidując dla niego sprzedaż w wysokości 3,23 mld dol. w 2005r.)

Wg Związku Wydawców Amerykańskich wartość sprzedaży książek elektronicznych w 2005r. wyniosła zaledwie 43,83 mln dol. i była niemal 6-krotnie niższa niż prognozował to Forrester Research i ponad 42-krotnie niższa niż zakładał Accenture.



To tylko fragmenty szybkiej analizy niesprawdzonych prognoz...

Niezależnie od szybkości (bądź powolności) z jaką eksiążki zdobywają rynek, nie ulega wątpliwości, że są one bardzo przyszłościowym rozwiązaniem. Pod warunkiem, że ich ceny nie będą wywindowane przez wydawnictwa.
Mnie bardzo cieszy wzrost sprzedaży ebooków, ponieważ dają one czytelnikowi więcej możliwości niż tradycyjna książka.

Trudno się dziwić polskim studentom, gdyż e-booki zalet mają naprawdę sporo, jak chociażby możliwość wyszukiwania fragmentów tekstu w książce czy brak problemów z ich dostępnością. Dodatkowo zabranie ze sobą kilku czy kilkunastu pozycji nie grozi trwałym skrzywieniem kręgosłupa

Na korzyść wydań cyfrowych przemawiają także ciekawe serwisy, które powstają z myślą o studentach i wykładowcach. Takim przykładem może być ibuk.pl, który jest czytelnią online z e-książkami o tematyce naukowej i specjalistycznej. Sporo podręczników akademickich, które można wypożyczyć w dużo niższych cenach niż ich drukowane odpowiedniki. Ba! Jest tańszy od kserowania podręczników i w przeciwieństwie do kserowania legalny. Dlatego ja widzę same plusy w cyfrowym świecie książki.

Kserowanie jest w większości legalne.