| Micek w Panu Tadku - Xsięga 12 - Make love, not war napisał(a): Tymczasem dwaj uczniowie przy cymbałach klęczą, Stroją na nowo struny i probując brzęczą; Jankiel z przymrużonymi na poły oczyma Milczy i nieruchome drążki w palcach trzyma.
Spuścił je, zrazu bijąc taktem tryumfalnym, Potem gęściej siekł struny jak deszczem nawalnym; Dziwią się wszyscy - lecz to była tylko proba, Bo wnet przerwał i w górę podniosł drążki oba.
Znowu gra: już drżą drążki tak lekkimi ruchy, Jak gdyby zadzwoniło w strunę skrzydło muchy, Wydając ciche, ledwie słyszalne brzęczenia. Mistrz zawsze patrzył w niebo czekając natchnienia. Spójrzał z góry, instrument dumnym okiem zmierzył, Wzniosł ręce, spuścił razem, w dwa drążki uderzył, Zdumieli się słuchacze... Razem ze strun wiela Buchnął dźwięk, jakby cała janczarska kapela Ozwała się z dzwonkami, z zelami, z bębenki. Brzmi Polonez Trzeciego Maja! - Skoczne dźwięki Radością oddychają, radością słuch poją, Dziewki chcą tańczyć, chłopcy w miejscu nie dostoją - Lecz starców myśli z dźwiękiem w przeszłość się uniosły, W owe lata szczęśliwe, gdy senat i posły Po dniu Trzeciego Maja, w ratuszowej sali Zgodzonego z narodem króla fetowali; Gdy przy tańcu śpiewano: "Wiwat Król kochany! Wiwat Sejm, wiwat Naród, wiwat wszystkie Stany!"
Mistrz coraz takty nagli i tony natęża, A wtem puścił fałszywy akord jak syk węża, Jak zgrzyt żelaza po szkle - przejął wszystkich dreszczem I wesołość pomięszał przeczuciem złowieszczem. Zasmuceni, strwożeni, słuchacze zwątpili, Czy instrument niestrojny? czy się muzyk myli? Nie zmylił się mistrz taki! on umyślnie trąca Wciąż tę zdradziecką strunę, melodyję zmąca, Coraz głośniej targając akord rozdąsany, Przeciwko zgodzie tonów skonfederowany; Aż Klucznik pojął mistrza, zakrył ręką lica I krzyknął: "Znam! znam głos ten! to jest Targowica!" I wnet pękła ze świstem struna złowróżąca; Muzyk bieży do prymów, urywa takt, zmąca, Porzuca prymy, bieży z drążkami do basów.
Słychać tysiące coraz głośniejszych hałasów, Takt marszu, wojna, atak, szturm, słychać wystrzały, Jęk dzieci, płacze matek. - Tak mistrz doskonały Wydał okropność szturmu, że wieśniaczki drżały, Przypominając sobie ze łzami boleści Rzeź Pragi, którą znały z pieśni i z powieści, Rade, że mistrz na koniec strunami wszystkiemi Zagrzmiał, i głosy zdusił, jakby wbił do ziemi.
Ledwie słuchacze mieli czas wyjść z zadziwienia, Znowu muzyka inna - znów zrazu brzęczenia Lekkie i ciche, kilka cienkich strunek jęczy, Jak kilka much, gdy z siatki wyrwą się pajęczĂŠj. Lecz strun coraz przybywa, już rozpierzchłe tony Łączą się i akordów wiążą legijony, I już w takt postępują zgodzonymi dźwięki, Tworząc nutę żałosną tej sławnej piosenki: O żołnierzu tułaczu, który borem, lasem Idzie, z biedy i z głodu przymierając czasem, Na koniec pada u nóg konika wiernego, A konik nogą grzebie mogiłę dla niego. Piosenka stara, wojsku polskiemu tak miła! Poznali ją żołnierze, wiara się skupiła Wkoło mistrza; słuchają, wspominają sobie Ów czas okropny, kiedy na Ojczyzny grobie Zanucili tę piosnkę i poszli w kraj świata; Przywodzą na myśl długie swej wędrówki lata, Po lądach, morzach, piaskach gorących i mrozie, Pośrodku obcych ludów, gdzie często w obozie Cieszył ich i rozrzewniał ten śpiew narodowy. Tak rozmyślając, smutnie pochylili głowy.
Ale je wnet podnieśli, bo mistrz tony wznosi, Natęża, takty zmienia, coś innego głosi. I znowu spójrzał z góry, okiem struny zmierzył, Złączył ręce, oburącz w dwa drążki uderzył: Uderzenie tak sztuczne, tak było potężne, Że struny zadzwoniły jak trąby mosiężne I z trąb znana piosenka ku niebu wionęła, Marsz tryumfalny: Jeszcze Polska nie zginęła!... Marsz Dąbrowski do Polski! - I wszyscy klasnęli, I wszyscy: "Marsz Dąbrowski!" chorem okrzyknęli! Muzyk, jakby sam swojej dziwił się piosence, Upuścił drążki z palców, podniosł w górę ręce, Czapka lisia spadła mu z głowy na ramiona, Powiewała poważnie broda podniesiona, Na jagodach miał kręgi dziwnego rumieńca, We wzroku, ducha pełnym, błyszczał żar młodzieńca, Aż gdy na Dąbrowskiego starzec oczy zwrócił, Zakrył rękami, spod rąk łez potok się rzucił: "Jenerale, rzekł, Ciebie długo Litwa nasza Czekała - długo, jak my Żydzi Mesyjasza, Ciebie prorokowali dawno między ludem Śpiewaki, Ciebie niebo obwieściło cudem, Żyj i wojuj, o, Ty nasz!..." Mówiąc ciągle szlochał, Żyd poczciwy Ojczyznę jako Polak kochał! Dąbrowski mu podawał rękę i dziękował, On, czapkę zdjąwszy, wodza rękę ucałował. | |