@mihu: marzenia...

Ale zdecydowanie popieram (szczególnie te punkty o braku zabezpieczeń i MOBI)
Będę wtedy wiernym kupującym

Kropla drąży skałę

Moim zdaniem to nie są nierealne marzenia. Wierzę, że znajdą się wydawcy, którzy nie będą się bali wyimaginowanych piratów. Jakoś DRMy zarówno od Amazona jak i Adobe złamać jest bardzo łatwo, a do tej pory nie pojawiły się darmowe biblioteki ze świetnie przygotowanymi ebookami - w internecie raczej można znaleźć byle jak sformatowane pliki tekstowe. Wyrzucenie DRM i otwarcie się na wszystkie czytniki i inne urządzenia, na których dałoby się czytać to większy rynek i znakomita reklama na sam początek. Ktoś w końcu to dostrzeże i spróbuje, oczywiście problemem są wydawcy, a nie dystrybutorzy, ale w końcu się uda.

Krótka piłka: podaj JEDNĄ historię produktu, który nie miał zabezpieczeń i dzięki temu nie był piracony.
Bo jakoś historie z Prince of Persia, czy u nas z Painkillerem (który był sprzedawany w śmiesznej cenie), pokazują coś zupełnie innego...
Wychodzenie z podobną ofertą do klienta jest wyłącznie rzucaniem pereł przed wieprze - uczciwych klientów od tego za bardzo nie przybędzie, a piraci będą od razu mogli wrzucić grę na torrenty...



Ta łatwość w łamaniu zabezpieczeń nie zmienia faktu, że i kindle i hity na niego potrafią się sprzedawać w milionowych nakładach.
Skoro tak, to znaczy, że kupującym kwestia drm'ów jest całkowicie obojętna, bo otrzymują odpowiednią usługę z której są zadowoleni.
Nie obchodzi ich czy zabezpieczenia są, czy ich nie ma, jeśli tylko jest to dla nich wygodne.





Bardzo sympatyczna bajeczka - i tylko bajeczka.
Wydawcy nie decydują o tym, jakie formaty są rozpoznawane przez poszczególne czytniki. To jest decyzja biznesowa producenta urządzenia.
Jeżeli nie jest on podczepiony do żadnego konkretnego sklepu, to będzie rozpoznawał jak największą ich ilość. Jeżeli producent decyduje się zarabiać na treści, to będzie wspierał własny format, a inne potraktuje po macoszemu.

Z tego względu "otwarcie się na wszystkie czytniki" jest szczytem abstrakcji. Amazon nigdy się nie zgodzi na możliwość odczytywania kupionych gdzie indziej eksiążek u siebie, bo uderzyłoby to w jego zyski. Byłoby to działanie na szkodę spółki. Po za tym jakkolwiek jest zobowiązany do działania na rzecz swoich klientów, to nic nie wiadomo o tym, żeby potrzebowali oni podobnych funkcji. Zdecydowana większość kupujących pochodzi ze Stanów i Anglii - i wyłącznie dla tych krajów wspierane są treści. Te są najważniejsze. Kupując zaś kindle, klient wyraża zgodę zarówno na to jakie formaty są obsługiwane - oraz jakie treści dostępne. Więc dla brytyjczyka czy amerykanina może to być całkowicie zadowalająca oferta.

Jeżeli kindle kupi ktoś z innych krajów - to z całym dobrodziejstwem inwentarza. Sklep nigdy nie oferował materiałów w innych wersjach językowych ani nie obiecał, że się one pokażą - tak więc nie ma wobec takich osób żadnych zobowiązań. One zaś, wybierając go, zgodziły się na to, że nie mogą kupić książek lub gazet w swoich językach, i muszą się w takie rzeczy zaopatrywać na własną rękę. Albo kupując je w innych formatach i zdejmując z nich zabezpieczenia i je konwertując, albo je kradnąc.



Że tak powiem, jedni fantazjują o smokach i księżniczkach, inni o podróżach w czasie, czy zdobywaniu niedostępnych szczytów, a jeszcze inni o czytnikach, formatach i zabezpieczeniach...

Nie wiem dlaczego jako klient który kupił książkę w formie elektronicznej, jestem traktowany jak potencjalny złodziej?
Powiedzmy, że chciałbym ją odczytać na swojej komórce, do tego celu potrzebuję skonwertować ją do txt i nie mogę

Płacę tyle samo co za książkę w formie papierowej i jestem pozbawiony możliwości decydowania co z nią zrobić.
Powiem więcej, to wydawca decyduje, że mogę ją czytać tylko na kompatybilnym czytniku, plus komputerach z systemem Windows.
To nie jest dla dobra sytuacja
I zamierzam bojkotować sklepy które nie oferują mi treści wolnych od takich zabezpieczeń.

Z tego samego powodu nie kupuję gier od UBI. Durne zabezpieczenie wymagające dostępu do internetu jest dla mnie przegięciem.

??? Pisałem o wszystkich czytnikach, a nie o Kindle. W USA się udało to, co w Polsce niekoniecznie - wszyscy używają czytnika od jednego dostawcy! W Polsce na razie na to się nie zapowiada, EMPiK nie będzie Amaoznem, wystarczyć spojrzeć na jego ofertę... Ludzie sięgają po różne czytniki. A jeśli nie byłoby DRM w jakimś sklepie, to Kindle mógłby od razu otwierać książki w nim zakupione i Amazon nic by na to nie poradził (zresztą i tak nie obchodzą go polskie wersje).
Historie o piraceniu gier komputerowych to jest zupełnie inna bajka. Poza tym wiadomo, że wszystko będzie piracone, nic się z tym nie zrobi - i co z tego? Każda inna gra też jest piracona, mimo posiadania wielu zabezpieczeń! Wiedźmin 2 będzie do kupienia w cyfrowej dystrybucji bez DRM i jakoś chętni się znajdują. Zresztą w ogóle platforma Good Old Games pokazuje, że można zarabiać sprzedając niezabezpieczone produkty nawet, jeśli łatwo je znaleźć w internecie. A jakoś do tej pory nikt nie piraci Empiku itd. - do tego musiałby coś kupić. Złamanie zabezpieczeń to mniej wysiłku, niż umieszczenie kopii potem na jakichś torrentach czy rapidsharach. Nikt tego na razie nie robi, gdyby nie było zabezpieczeń, to też problem nie byłby tak duży, jak przy grach (które jak okazuje się i tak opłaca się sprzedawać niezabezpieczone).
Ludzie chcą płacić! A jakby dało się kupować np. przez przeglądarkę na czytniku czy też poprzez dedykowane aplikacje, to chętnych byłoby więcej. Tu jest klucz do sukcesu.
Po co popierać DRM? Dla klientów będzie tylko lepiej. Na razie wydawcy i tak narzekają, że nikt tego nie kupuje, więc bez DRM gorzej nie będzie.

Zacznijmy od tego, ze do wykonania nieautoryzowanej kopii elektronicznej wystarczy tylko jeden egzemplarz papierowy i skaner z odpowiednim oprogramowaniem. Moze w takim razie wydawcy powinni uzyc przy tradycyjnych wydaniach barwnika, ktory blaknie od pewnej ilosci swiatla, wtedy mieli by pewnosc, ze ksiazka zostanie przeczytana tylko raz i bron boze nikt jej nie pozyczy koledze albo co gorsza sprzeda.

Co do drmu i Amazona. Jest on wkurzajacy jak kazdy inny ale ma przynajmbiej kilka nietypowych rozwiazan. Wiekszosc ksiazek mozna aktywowac na 6 sprzetach. Dzieki oficjalnym appsom, moge czytac nie tylko na kindle ale i pececie, maku, iphonie, ipadzie, ipodzie, tablecie z androidem, telefonie z androidem oraz niedlugo na telefonach z windowsem 7. Wszystko jest synchronizowane i moge zaczac rano na kindle i kiedy potem na kibelku wyciagne z kieszeni telefon to ksiazka otworzy sie w miejscu, w ktorym skonczylem czytac na czytniku. Dodajmy do tego mozliwosc pozyczania ksiazek znajomym, ktora niedlugo bedzie i nie jest juz tak zle.

Myślę że lepszym zabezpieczeniem byłoby sparowanie papierowej książki z okularami służącymi do jej czytania

tak, i do uruchomienia okularow skaner siatkówki jako zabezpieczenie przed nieautoryzowanym użyciem...

Myślę, że w przypadku eBooków ważnym czynnikiem jest też niewielka objętość takiego pliku, który niezabezpieczony rozpowszechni się kilka(set?) razy szybciej niż np. film, czy gra... Nieważne. Logiki DRM nie rozumiałem wczoraj i nie rozumiem dzisiaj - coś tak absurdalnego nie ma przełożenia na żadne inne medium. Wyobrażacie sobie telewizory wyświetlające tylko kanały należące do danej sieci? Albo odtwarzacze MP3, w których można puścić muzykę jednej tylko wytwórni? Szeroko pojmowane dobro intelektualne ma taką samą wartość na każdej platformie, więc czemu, do cholery, ludzi czytających uznaje się za mniej wartych zaufania od całej reszty tłuszczy?

Wyobrażasz sobie odtwarzacz, który można obsługiwać tylko poprzez jeden program, dostarczony przez producenta? Albo takie urządzenie, na które możesz wgrywać tylko programy, które zostały przez tego producenta zaakceptowane?

Ale zostawmy temat sensowności (lub jej braku) DRMów, bo nie o tym przecież tutaj

Oczywiście. W tym tygodniu uruchamiamy nowy sklep w sieci handlowej. Koledzy siedzieli kilka godzin przy uruchamianiu routera GSM. W końcu okazało się, że żeby wpisać 4 cyferki PINu, trzeba ten router podłączyć przez USB do komputera z windowsem i tam odpalić aplikację do wpisywania tych czterech cyferek...
Niech mi ktoś wyjaśni, dlaczego nie można tego zrobić z poziomu przeglądarki, tak jak całą resztę konfiguracji.

Producenci sprzętu płatają często takie figle. O tym, że prawie zawsze aby sflaszować firmware jakiejś mp3 czy telefonu, trzeba używać programu od producenta też Mori nie pomyślałeś
A przecież wystarczyłoby żeby bootloader sprawdzał zawartość karty pamięci przy naciśnięciu jakiejś kombinacji klawiszy.

Ależ nie musisz mnie w tej kwestii przekonywać - ja tylko tak humorystycznie udowadniałem muaddibowi, że opisywane przez niego sytuacje są całkiem do wyobrażenia i wcale nie są ograniczone do systemów DRM.

No, ale wracajmy do e-dazona Zapewniono mnie wczoraj, że będą mieli wydawców, których nie ma gdzie indziej. Zobaczymy, czy słowa uda się dotrzymać i w przyszłym tygodniu faktycznie ujrzymy początki ciekawej oferty.

Obiecali Tomka i tego im nie popuszczę! Są świadkowie!

Swoją drogą byłoby to ciekawym posunięciem mieć coś czego np. nasz monopolista nie ma (gorzej tylko jakby na tą okoliczność przydarzyły się mniej ciekawe ceny). Zastanawiam się tylko nad sensownością abonamentu w przypadku osób, które czytnik już mają - w pierwszej chwili zapaliłam się do tego pomysłu, a potem zaczęłam zastanawiać czy przy moim przerobie czytelniczym będzie to miało sens (jako optymistka wierzę, że w formie e-booków będę mogła kupować sobie większość nowości, które mnie interesują i na brak tytułów nie będę narzekać ). Bo w sumie ten tańszy abonament to raptem na jedną knigę starczy pewnie...

No, ale niewykorzystane złotówki mają przechodzić na następny okres, więc się nie zmarnuje jak coś...