Z CZAPY
WC
na 29 października 1997
INTERNET - fascynacja ostatnich lat również w Polsce. Zewsząd słychać
pochwały możliwości jakie daje.
W Australii usłyszałem po raz pierwszy krytykę efektów ubocznych, jakie
przynosi.
W ciągu ostatnich dziesięciu lat czytelnictwo książek w tym kraju spadło
dramatycznie: dziś a 65 procent Australijczyków w ogóle nie czyta - ani jednej
książki w roku 1996! - podają oficjalne statystyki.
Czy to efekt pojawienia się Internetu? Bezsprzecznie tak. Otóż liczba osób,
które w ciągu ostatniej dekady porzuciły książki jest identyczna z liczbą osób,
które w tym okresie podłączyły się do Internetu. Można oczywiście machnąć
na to ręką mówiąc, że to wszystko jedno, czy się czyta z ekranu komputera, czy
w książce; ważne, że się w ogóle czyta.
Niezupełnie, bo długotrwałe siedzenie z twarzą przed ekranem jest
szkodliwe dla zdrowia. A poza tym stwierdzono, że 85 procent czasu
poświęconego na Internet, Australijczycy spędzają na stronach związanych
z pornografią i usługami seksualnymi, a 10 procent z hazardem. Zostało pięć
procent na to, co się w Internecie wychwala na lewo i prawo, czyli wizyty
w galeriach sztuki, wymiana naukowa, korespondencyjna, rezerwacja biletów
lotniczych, czytanie książek osiągalnych w bibliotekach na drugim końcu świata
itp. Trzeba pamiętać, że te pięć procent to również margines pustych trafień -
procent chybionych połączeń oficjalnie podawanych przez agencje komputerowe,
zapewniające indywidualnym odbiorcom w Australii dostęp do sieci.
Polaku, zanim kupisz dziecku Internet - naucz go czytać książki!
Wojciech Cejrowski
Naczelny Kowboj RP