Nope, ARPANET to 29 październik 1969, wczoraj minęło równe 41 lat, a to nawet nie był Internet jeszcze. Internet JEST młody, ma sporo mniej niż 40 lat.

Poza tym bardzo konstruktywny post, chesuli.

Ja nie jestem przeciwny ebook'om, a Amazon lubię - przecież kupiłem ich czytnik w tym miesiącu i jestem bardzo zadowolony. Wątek założyłem, żeby sobie podyskutować o możliwych problemach wiążących się z całkowitym przerzuceniem się na ebooki - stron żadnych nie biorę, bo, prawdę powiedziawszy, znajduję się gdzieś po środku. Książki papierowe są fajne, tylko zajmują za dużo miejsca i za dużo ważą... Ebooki są wygodne i bardziej funkcjonalne, ale zdają mi się bardziej ulotne. Bezpieczniej chyba czuje się ktoś, kto ma czytnik nie powiązany z żadnym sklepem (Sony PRS na przykład?) i sam sobie wrzuca własne ebooki w wybranym przez siebie formacie. Książki papierowe mogą spłonąć, utonąć, itd. A wszystkie ebooki można zniszczyć na przykład impulsem EMP, gdyby taką bombę zdetonować w data center Amazona? Komputery trochę za krótko istnieją na świecie, książki znane są od setek lat i znane są z tego, że potrafią przetrwać długie lata. Sam mam w domu parę książek, które zostały wydrukowane albo w latach dzieciństwa moich rodziców, albo są nawet starsze. Ciekawe czy będziemy mogli to samo powiedzieć o ebookach za kilkadziesiąt lat. Osobiście chciałbym móc wrócić, będąc starym dziadkiem (zakładając, że mam siły czytać) do swoich ulubionych powieści.

Tak na marginesie - dyskusja jest raczej ogólna, ale założyłem wątek na forum Kindle, bo do niego nawiązywałem (chodziło o powiązanie czytnika ze sprzedawcą, między innymi) - można ewentualnie go przenieść do ogólnego forum.

Oczywiście piszę tylko z własnego doświadczenia: wolę przejrzeć 3 książki specjalistyczne i wybrać z nich to, co dla mnie najważniejsze niż przesiedzieć 4,5-godzinne szkolenie, które może nic mi nie dać (i tak zazwyczaj jest).

Wiedza to przede wszystkim tekst. Myślę, że będzie z nami zawsze.

Jestem maniakiem czytania, ale... jak ma zrobić coś, czego NIGDY nie robiłem, to wolę obejrzeć nawet 4 godziny film, o tym JAK to się robi, niże poczytać tekstowy poradnik w przedmiocie danej czynności, pracy itp.

A co do szkoleń - one są po prostu do bani . Jakby były dobrze przygotowane, to trwałyby max 1 godzinę i koncentrowały się na istocie sprawy. Problem jest w tym, że... za szkolenie trwające 4,5 h płaci się więcej, co oznacza większy zarobek dla szkolącego To, że "pompowanie" czasu szkolenia powoduje pogorszenie jego jakości jest niestety mało istotne z pkt interesu ekonomicznego szkolącego

Przyjmuję argument, ale... problem ze szkoleniami (tymi na żywo, ale też z materiałami wideo lub audio) jest przede wszystkim taki, że ludzie mówią wolniej niż czytają.

Szkolenie na wideo ma też inne wady: nie ma szczegółowego indeksu - takiego jak książki i nie ma możliwości szybkiego i łatwego przeszukiwania treści. "Konsumowanie" takiej treści jest dlatego dużo wolniejsze niż w przypadku tekstu.

O ile mogę sobie wyobrazić naukę na poziomie podstawowym i średnim, która bazuje tylko na wideo, to nie sądzę, by nauka na wyższym poziomie - w tym "specjalistycznym" - była kiedykolwiek możliwa bez materiałów tekstowych.

Ja muszę mieć na piśmie rzeczy, żeby zapamiętać, sporo osób pewnie ma podobnie. Ze słuchu nie jestem w stanie się zbyt wiele nauczyć.

Witam,
@Magnes - ja też jestem wzrokowcem (podobnie, jak większość ludzi). Ale mówimy o audio-video - obraz tam również jest , a nawet jest tam istotniejszy (mimo, iż w określeniu występuje na drugiej pozycji). Poza tym, na pewno każdy zna różne sztuczki z mnemoniki ułatwiające zapamiętywanie (często są one bezwiedne). Dla obrazu ruchomego też takie występują, poza tym dobry materiał video do nauki ma ciut inną formułę niż - aczkolwiek całkiem się zgadzam, że ciężki jest zapamiętać np. o czym przez 3 godziny ględzili w TV nasi politycy

Zresztą Panowi przypominam, nie mówię o Nas, tylko o naszych wnukach i prawnukach

W kursach audio-wideo, to jednak głos przekazuje więcej informacji moim zdaniem (ktoś musi wyjaśnić co widzisz na ekranie, obraz często jest tylko dla uprzyjemnienia "wykładu").

Mi się lepiej uczy z wszelkich screencastów, webcastów, etc. - czyli, tak jak chesuli, wolę obejrzeć sobie materiał szkoleniowy na konkretny temat, niż kupić wielostronicową książkę eksplorującą w szczegółach to zagadnienie. Powiem tak - wideo na start, tekst aby poznać bardziej złożone zagadnienia i odszukiwać różne informacje po indeksie (też mi tego brakuje w wideo...). I, w moim przypadku, jednak wydaje mi się, że dłużej zajęło by mi przyswojenie wiedzy z książki, niż z wideo... Zawsze wolę, jak ktoś mi pokaże jak się coś robi (a później sobie doczytam), niż uczyć się z książki na sucho.

No też się tego trochę obawiałem, że kupuję dzisiaj e-booka, a za jakiś czas nie będę mógł z niego skorzystać.

Ale: jeśli kupuję książkę z Kindle Store, od razu (przynajmniej póki taka możliwość jest) można ściągnać DRM i zrobić sobie backup.

A co jeśli za 20 lat nie będzie urządzenia, na którym można przeczytać książkę w formacie MOBI? Nie sądzę, żeby nie było możliwości konwersji, w końcu takie MOBI da się i do HTML przekonwertować, a to już format bardzo uniwersalny. Z drugiej strony - czy za 20 lat ta książka będzie nam nadal potrzebna?

Dla mnie ważne jest to, że dzięki e-czytnikowi (niezależnie czy to Kindle czy co innego) mogę przeczytać książkę teraz i z niej swobodnie teraz korzystać. Co będzie za 20 lat, co nas wtedy będzie interesowało i czego będziemy potrzebowali...? Patrzę ze smutkiem na półkę pełną książek zawodowych, z których części w ogóle nie przeczytałem. Już do nich nie wrócę i przy niektórych zastanawiam się co z nimi zrobić, oddać, sprzedać, wyrzucić? Z e-bookami będzie podobnie.

[EDIT] Myślę że sytuacja z e-bookami jest podobna do kupowania muzyki. Jeśli płyta dla nas coś znaczy, to płacimy za nią wielokrotnie w życiu: kiedyś na winylu (w moim przypadku na kasecie, bo na winyle się nie załapałem), potem na CD, potem na CD ponownie bo wyszedł remaster. Czy jeśli książka jest dla nas ważna, to nie zapłacimy za nią kilka razy?

Wydawcy marzą o osobach tak myślących. Próbują wręcz takie myślenie wpoić. Ja jednak wolę jak coś kupię, by wytrzymało do końca mojego życia. Stąd backupy, backupy i backupy. A zniszczonych kaset na które wydałem sporo kieszonkowego do dzisiaj nie odżałowałem.

Tylko pytanie, w którym momencie przestaje ci się opłacać robić backupy, bo stwierdzasz, że np. czegoś nie słuchałeś od roku, a w końcu jak ci coś będzie potrzebne, to allegro jest za rogiem.



A słuchasz wciąż tych kaset, które przetrwały? Ja przechowuję gdzieś w kącie całe pudła z kasetami kupionymi w podstawówce i liceum za ciężko zdobyte pieniądze, ale wiem że najracjonalniej jest je wyrzucić.

Wracając do e-booków: lubię wydawców, którzy sprzedają od razu 3 formaty na raz (np. MOBI+EPUB+PDF), ale jeśli potrzebuję książkę, która jest tylko w Kindle Store, to nie będę rozważał tego co ma być za 5 lat, bo za 5 lat mogę potrzebować 5% obecnych książek....

Żadne nie przetrwały, wyrzuciłem wszystkie. Ich jakość spada strasznie z upływem lat i odsłuchań z powodu rozmagnesowywania. Odnośnie backupów: jeśli uznam, że pliki mi są już dłużej niepotrzebne, to ich nie backupuję kolejny raz, proste. Książki też czasem wyrzucam (albo raczej przymierzam się do tego, bo moje wydanie Władcy Pierścieni jest już w kawałkach, ale ciągle pokutuje na półce, posklejane taśmą klejącą).

Mówisz też o powieściach? Ja nie wyobrażam sobie, żebym nie potrzebował powieści, która mi się podobała. Zapewne będę chciał taką przeczytać raz jeszcze za 10-20 lat. Rozumiem, że jeśli chodzi o książki techniczne, to za 5 lat mogą być niepotrzebne.

Książki papierowe mają jedną przewagę nad ebookami - zawsze były, są i będą kompatybilne z każdym czyt(el)nikiem.

I tej przewagi wkrótce mieć nie będą. Jak już kilka osób wspomniało w innych wątkach niektóre pozycje lepiej im się czyta na ebooku, bo papierowa wersja ma np za mała czcionkę, lub jest o wiele za ciężka, żeby ją gdziekolwiek dłużej nosić. Na odrobinę większych ekranach i prostszych w obsłudze czytnikach (dla osób z zerowym pojęciem technologicznym) ebooki będę poza konkurencją papieru. Nie wspominając o wygodzie trzymania i przewracania stron jedną ręką.