Zapraszamy do komentowania naszego nowego artykułu - Opozycja wobec modelu agencyjnego Hachette UK czyli co robią klienci, którzy lubią niskie ceny.

Czy na Polskim rynku ebooków wszystkie książki nie są sprzedawane w modelu agencyjnym?
Zdawało mi się, że kolporter pisał nawet, że ceny ustalają właśnie wydawcy.

Oczywiste, że wolę kupować ebooki czy książki taniej, więc staram się nie napełniać kasy firmy, która zawyża ceny swoich książek. Staram się przestrzegać "Agency Ebook Pledge".

Chciałbym żeby księgarnie internetowe bardziej konkurowały cenowo właśnie między sobą.

Tylko duzy gracz i znacznie wiekszy rynek ebookow moga zmusic wydawcow do obnizenia cen. Zobaczymy moze Empikowi sie uda cos ugrac?

To dziwne, bo przecież to niskie ceny książek, spowodowałyby prawdopodobne powiększenie sprzedaży książek elektronicznych.
Nie wiadomo, czy zmuszenie wydawnictw do niskich cen jest dobrą drogą.
Powinny same zauważyć, że dając książki w niższej cenie zwiększają popyt.
Ten sam dochód można uzyskać sprzedając więcej książek po mniejszej cenie jednostkowej, jak i mniej książek po większej cenie. Obrazuje to krzywa Laffera. Jednak jest w jakimś miejscu optimum, która maksymalizuje dochód.

Ja nie rozumiem o co wam chodzi. Widocznie Hachette UK celuje w ludzi chcących wydawać na książki dużo pieniędzy. Potem tacy klienci będą mogli się chwalić znajomym "moje książki są dużo warte, nie tak jak twoje z TESCO"
Wiecie, taki lans

Krzywa Laffera odnosi się do polityki fiskalnej, a nie do popytu i podaży. Cena nie wpływa na popyt, tylko na na wielkość popytu.

Tak tylko się czepiam

A żeby było na temat:

Zdaniem O'Reilly'ego niskie ceny e-książek nie mają racji bytu, ponieważ niższe ceny nie oznaczają, że indywidualny konsument kupi ich więcej – w roku 2000 na jednego Amerykanina przypadło 7 sprzedanych książek, a na czytającego Amerykanina 18,5 książki. Jak dowodzi O'Reilly, czynnikiem hamującym sprzedaż książek i e-książek nie jest cena, a czas. O'Reilly powołuje się na badania przeprowadzone przez swoją firmę dostarczającą klientom e-książki o tematyce biznesowej i komputerowej w modelu subskrypcji – Safari Books Online – i stwierdza, że bez względu na liczbę udostępnianych klientom pozycji w ramach abonamentu „konsumowanych” jest tyle samo treści.

Ciekawe z tą ceną książek.
Jednak te badania były przeprowadzone tylko na pewnej specyficznej grupie nabywców.
Nie było tutaj beletrystyki i książek dla tak zwanego szarego człowieka.
Pewnie jeśli by udostępniali inne książki wynik badania byłby inny.
Bo na moje zakupy książkowe cena wpływa na pewno

To jakiś dziwny jesteś, nightelf
Ja ostatnio cierpię na nadmiar książek. Nieraz jest tak, że widzę coś ciekawego, co miałbym ochotę przeczytać, ale nie kupuję/ nie pożyczam, bo mam w świadomości fakt, że na półce w domu/bibliotece/u kolegi czeka na mnie jeszcze kilka tomów które obiecałem sobie przeczytać. Kupując ostatnio w O'Reilly też tak miałem. Z jednej strony myśl, że cookbooki za 9.99$ to okazja, która pewnie nieprędko się powtórzy, a z drugiej przeświadczenie, że i tak kilka tygodni zajmie mi przetrawienie książek które już mam w koszyku

wholesaler - hurtownik
więc
wholesaler model - model hurtowni, względnie model sprzedaży hurtowej

Nigdy nie twierdziłem, że jestem normalny
Czasem wyprzedaże działają na mnie, jak płachta na byka

Zgadzam się, problem w tym, że nie oddaje to do końca sensu tego modelu - a przynajmniej tak mi się wydaje. Przyzwyczailiśmy się bowiem, że w modelu z hurtowniami ktoś kupuje coś w dużych (hurtowych właśnie) ilościach przy niższej cenie jednostkowej, a następnie sprzedaje produkty w ilościach detalicznych z podwyższoną o własną marżę ceną końcową, tymczasem w normalnym modelu mamy trochę odwrotną sytuację (cena rekomendowana i marża). Stąd, by uniknąć zamieszania, trochę inne tłumaczenie.

Ale oczywiście, jeśli uważacie, iż należałoby wrócić do wersji sprzedaży hurtowniczej, nie mam z tym problemów i mogę poprawić artykuł.

Dzień dobry,

Tezy przedstawione w artykule mogą wydawać się słusznymi, ale realia rynku są całkiem inne. W Polsce, na rynku sprzedaży książki elektronicznej, ustaliło się tak iż Wydawcy mają podpisane umowy z dystrybutorami, gdzie wydawcy ustalają cenę sprzedaży, a dystrybutorzy otrzymują marżę od ceny sprzedaży. Marże te oscylują w granicach 30-50%. Cena książki elektronicznej mogła by być niższa, ale przy obniżce ceny sprzedaży, wydawnictwo automatycznie otrzymuje mniej przychodu. Przy marży 50% od ceny sprzedaży wydawnictwom nie opłaca się zmniejszać ceny sprzedaży - najwięcej zysku będzie miał dystrybutor, wydawca będzie go miał mniej, a jego koszty będą takie same.
Najlepiej było by, gdyby wydawca ustalał stałą cenę po jakiej sprzedaje dystrybutorowi (powiedzmy 30% ceny detalicznej), a dystrybutor sam ustalał by cenę sprzedaży.
Jednocześnie na rynku książek elektronicznych nie istnieje sprzedaż hurtowa, bo nikt w wydawnictwach nie kupuje z góry określonej ilości publikacji otrzymując za to rabat.

Pozdrawiam,

Z jednej strony rozumiem nieco narzekania na to, że Hachette ma inne stawki niż wydawcy zgadzający się na inne ceny...
Z drugiej jest to moim zdaniem nieco żałosne. Zdecydowana większość pozycji nie jest czymś co absolutnie i ponad wszelką wątpliwość trzeba kupić. Je można kupić. Więc jeśli wydawca ma taką a nie inną politykę, to zwyczajnie z danej pozycji można zrezygnować. A jeśli ktoś się jednak na nią zdecyduje, to znaczy, że była ona tyle dla niego warta.

Więc to trochę taka burza w szklance wody.