Zapraszamy do komentowania naszego nowego artykułu - Naloty na punkty ksero?

To jest dla mnie zagadka. Skoro punkt ksero i tak jest zobowiązany płacić OZZ za wytwarzanie kopii (i w dodatku niezależnie od tego, czy kopiuje się PWN, notatki koleżanki, czy plan zajęć na uczelni), to dlaczego członkowie OZZ zamiast podzielić się tym łupem i zamknąć jadaczki jeszcze protestują?

Bo mogliby nie dość, że nie kopiować, to płacić podatek od tego, że mogą skopiować, czyż nie? Przecież to takie proste.

Swoją drogą, sam temat nie jest nowy, tylko teraz tak wrócił. Było o tym kiedyś głośno, co można poczytać w takich miejscach:
- http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,3576 ... hniki.html
- http://olgierd.bblog.pl/wpis,nielegalne ... 35636.html

A o tym, jak "łatwo" dostać kasę z OZZ, jak już się jest tym twórcą, którego prawa majątkowe chronią, pisał VaGla: http://prawo.vagla.pl/node/7274

dla mnie dziwne jest to, że legalnie można kopiować książki a nie wolno oprogramowania a chyba i jedne i drugie chroni ustawa o prawie autorskim?
prawo jest chyba zbyt skomplikowane nawet dla ludzi, którzy je tworzą (a może przede wszystkim dla nich)

Quattro4ever: po prostu dozwolony użytek osobisty nie obejmuje programów komputerowych, w przeciwieństwie do filmów, muzyki czy książek.

Mori: wniosek z tego taki, że lobby producentów oprogramowania działa sprawniej niż ludzie od literatury

Jakie to smutne.... jestem studentem i boje się pomyśleć ile by mi przyszło zapłacić za wszystkie książki potrzebne mi na uczelni gdybym zdecydował się na nówki wole używane/kserowane tym bardziej że sporo z nich używa się tylko chwilę/częściowo lub w ogóle bo wykładowca ma kaprysy.