Krótka historia reklamacji iLiada
Chyba wszyscy znamy bardzo różne opinie na temat serwisu iLiada. Ta historyjka będzie z tych pozytywnych
.
Niestety miesiąc temu mój iLiad BE zachorował na martwą poziomą linię na wyświetlaczu. Urządzenie było jeszcze w okresie gwarancyjnym, więc zadzwoniłem do sklepu, w którym go kupiłem (e-czytnik.pl) z pytaniem co dalej (nie znalazłem żadnej karty gwarancyjnej w pudełku). Okazało się, że sklep zajmie się kontaktem z serwisem iRexa, prosili tylko o krótki opis i zdjęcia uszkodzenia. Tylko miła panie Helena ciężko westchnęła gdy usłyszała, że chodzi o uszkodzenie wyświetlacza - iRex bardzo niechętnie uznaje tego typu wady. W sumie efekt był widoczny na wyświetlaczu, ale wada była zlokalizowana raczej w sterowniku niż w samym wyświetlaczu (dobra - nie znam się
, chodzi mi tylko o to, że nie było to uszkodzenie mechaniczne). Dzień, dwa później dostałem informację, że iRex uzna gwarancje i mogę czekać na kuriera z paczką.
Tu jest ciekawa część procesu: iRex przesyła kurierem z Holandii paczkę, w której znajdują się materiały ochronne na urządzenie (folia z powietrzem, pudełko na iliada - takie jak oryginalne, więc nie trzeba używać swojego), naklejki zwrotne i instrukcję pakowania i wysyłania (z checklistą
). Wystarczy tylko zapakować, wezwać kuriera, który ma już dane paczki w systemie - skanuje tylko kod z naklejki zwrotnej i można już w internecie śledzić podróż naszej paczuszki do serwisu.
Paczuszka dotarła do celu szybko, natomiast w samym serwisie urządzenie było trzy tygodnie
. Trochę długo, ale cóż... uzbroiłem się w cierpliwość. Po trzech tygodniach poprosiłem panią Helenę o zorientowanie się na jakim etapie jest naprawa. Okazało się, że paczka jest w drodze (ciekawostka w tamtą stronę paczka szła 2.5 dnia, z powrotem 5 dni), ale na adres e-czytnika
. Pani Helenka nie przyjęła paczki, magicznie został zmieniony adres na mój i już następnego dnia miałem iLiada w domu. Naprawiony
, ale... panowie z serwisu zapomnieli włożyć zaślepki do gniazda CF, więc ziała tam wielka czarna dziura (z widocznym kawałkiem płyty głównej i stykami - sami wiecie jak to wygląda). A ponieważ nie używam CF, więc to dla mnie problem. Znów nieoceniona pani Helenka upomniała się o zaślepkę i jest już w drodze
.
I to już koniec historii - nie taki straszny diabeł jak go malują. Szczególnie miło byłem zaskoczony zaangażowaniem ze strony sklepu, a personalnie pani Heleny - znakomity kontakt telefoniczny i mailowy. Nie traktujcie tego jak reklamę, bo jeśli komuś zależy na polskiej fakturze, to i tak trafi do e-czytnika. Po prostu w naszej rzeczywistości rzadko się z tym można spotkać (obowiązuje ogólna zasada: sprzedać i zapomnieć).
Mam nadzieję, że teraz iLiad nie będzie mi już sprawiał problemów, bo za miesiąc kończy mi się na niego gwarancja...
Aha i jeszcze jedno - jeśli będziecie wysyłać wasz czytnik do serwisu - zróbcie sobie pełny backup - reflash'ują urządzenie.