Modesitt Jr. L.E. Saga Recluce - Tom 5 - Śmierć Chaosu
Modesitt Jr. L.E. Saga Recluce - Tom 5 - "Śmierć Chaosu"Może ze zwykłego czytelniczego masochizmu, a może z powodu tego, że ostatnie 4 tomy
"Sagi Recluce" już dawno puściłem w niepamięć (choć jakiś nieodgadniony dreszczyk negatywnych emocji czułem, kiedy o niej myślałem) sięgnąłem po tom piąty tej "epickiej" historii o walce
Dobra ze
Złem,
Chaosu z
Ładem, opowieści o czynach odważnych, poświęceniu, pokonywaniu własnych słabości i dązeniu do doskonałości... Eee... kogo ja próbuję oszukać?
Kolejny tom tego dennego serialu książkowego, gdzie jedyną zmienną jest tło (choć i ono nie różni się zbytnio od tego z tomów poprzednich) jest tak sztampowy i nudny, że po raz pierwszy, od bardzo długiego czasu, postąpiłem wbrew swoim zasadom i nie ukończyłem go, choć została mi jakaś 1/5 książki do doczytania. Nie zdzierżyłem, po prostu!
W tomie piątym "historia zatacza koło", czyli znowu spotykamy się z
Lerrisem, który próbuje jakoś ułożyć sobie życie w
Kyphros a więc nie wadząc nikomu robi sobie mebelki, sprzedaje je, jeździ do tartaku i z powrotem (opis tego zajmuje w sumie 1/4 książki), spotyka z przyjaciółmi i znajomymi, piją sobie soczek z jagódek, rozmawiają o
dupie Maryni, jedzą swoistą odmianę
chilli, zagryzając to świeżo upieczonym chlebkiem (opis tych jakże pasjonujących biesiad to kolejne 1/4 książki, jeśli zebrać to do kupy), a od czasu do czasu pokona jakiegoś maga
Chaosu (w tej książce robi to dwa razy, prawem
sequela). Tym razem pomagają mu różne postaci znane z poprzednich książek, czyli wujo
Justen, tata
Gunnar, a nawet "mistyczna" druidka hen, z zaczarowanego lasu.
Dennej fabuły nie rekompensuje banalna, grafomańska narracja, gdzie wszyscy są albo "mężczyznami o włosach jakiegoś tam koloru, z przypasanym do boku jakąś tam bronią", albo "kobietami o włosach przyprószonych jakimś tam kolorem". Rozwlekłe opisy banalnych czynności, takich jak spożywanie posiłków, czy mniej banalnych, takich jak robienie biurka, opisane w stylu poradnika dla początkujących stolarzy wcale nie poprawiają sytuacji. Ogólnie, panie i panowie, nuda, nuda i nic się nie dzieje. A filozofia
Ładu i
Chaosu wyczerpała już swój potencjał, gdzies w okolicach tomu drugiego, więc wałkowanie jej po raz kolejny było ponad moje siły i ostatnie kilkadziesiąt stron przerzuciłem pobieżnie, sprawdzając czy zakończenie będzie takie, jak przewidziałem. Było.
Na chwilę obecną
Modesitt otrzymuje ode mnie tytuł przechodni najgorszego pisarza
fantasy ever. Nie polecam, a wręcz stanowczo odradzam - no, chyba, że macie nadwyżki wolnego czasu, który możecie sobie pozwolić zmarnować.
Ocena: minus 1 / 5