Ja jeno dyć zawżdy in eodem prato
Ja jeno dyć zawżdy in eodem prato
Jak Długo udziałem tych wersów będą codzienne paranoje
Gdzie w każdej sekundzie każdy jeden bodziec w ciele mym cierpi i krzyczy
Zapach rozpalanych zniczy zostaje w nozdrzach, a nad moją głową ?
Dach Dziurawy,
całkiem jak dziura w mej głowie przez którą wylewam każdy jeden litr deszczu mojej rozpaczy
i ani jednego mililitra żalu i goryczy,
a ten Gniew ryczy
Nie potrafię jednak przez tą dziurę sam uciec
I nie wracając do swojej izolatki być całkiem zdrowy
Czy to w ogóle możliwe ?
Tracąc te wszystkie chwile i zasługując jedynie na niewiele
brać dużo więcej
Dużo za Dużo ...
Chce mniej ale lepiej bez potoku myśli
wielkiej rzeki nienawiści, a tymczasem
Gejzer żalu jest gotów wszystkich poparzyć
Tych Winnych i tych stojących za blisko
Całe to wszystko
Całe to ognisko sprawia, iż zaczynam się tym przegrzewać ...
Bezlitośnie zatruwając środowisko
Jak stara lokomotywa
Dymiąc Dymem, który wszystko przenika,
wszędzie zostaje, zawsze go czuć....
A kiedy już przestaję być tak tym przesiąknięty, to wraca...
Całkiem jak tytoniowy dym i jego zapach
nim zwietrzeje odpalasz kolejnego papierosa....
Więc chciałbym znaleźć taki płyn, którym mógłbym go zmyć
Niestety te smutki pływają, więc Kiedy ja coraz bardziej tonę
One zawsze są nade mną, dając znak innym
By Mogli mi o nich przypominać ...
Nie chce ich wyklinać lecz zacząć się w końcu wspinać,
i chodząc gdzieś dochodzić...
By chociaż ich sobą nie zawodzić....
Diabła Krotofila
by Marold
______________________________
Oczywiście Kopiowanie bez zgody autora zabronione
Czekam na krytykę