Maiven z daleka widział miasto, leżące na prawym brzegu rzeki. Lokalizacja w pobliżu kamieniołomów wydobywających wapień oraz liczne szlaki handlowe umożliwiły Dairze stać się jednym z najbogatszych miast w całym imperium. Miasto było otoczone wysokim, grubym wapiennym murem. Surowiec tworzący mury, dzięki łatwości dostępu, został również wykorzystany do budowy domów. Skierował się w stronę bramy, przyśpieszając krok. Przeszedł przez bramę, czując spojrzenia wartowników, patrzących na jego lnianą koszulę i spodnie oraz stary, pamiętający lepsze czasy miecz. Ulice Dairy były wybrukowane kamieniami, widać było ogrody wraz z oddalonymi od drogi rezydencjami wielmożów.
Większość podróżnych kierowała się w stronę rynku, by zakupić jedzenie na śniadanie. Kupcy otwierali sklepy i zapraszali do nich klientów. Maiven zobaczył pierwszą karczmę, postanowił wejść do niej by się posilić oraz zasięgnąć informacji.
-No? –zachęcił go karczmarz –czego szukasz o tej porze? Chcesz coś kupić? Bo chyba nie napić się, nawet najwięksi pijacy zaczynają od popołudnia.
- Teraz szukam pracy, jestem pierwszy raz w mieście i nie znam nikogo kto by mi pomógł. Dodatkowo chciałbym podszlifować swoje umiejętności w walce mieczem.
- A, sądzę że mógłbym ci pomóc, jeśli mnie do tego odpowiednio zachęcisz – wykonał znany wszystkim gest oznaczający pieniądze.
Z westchnieniem Maiven dał mu jedną monetę.
- co możesz mi powiedzieć?
-Najlepiej udaj się do strażnicy, możliwe że kapitan Kowalski zechce cie przyjąć. Ostatnio było w mieście dość spokojnie, ale możliwe że się przydasz.
- Gdzie mogę go znaleźć?
-Po wyjściu z karczmy popatrz w tamtym kierunku –wskazał mniej więcej północ – Powinieneś zobaczyć wieżę, jest ona siedzibą straży miejskiej. Pod nią znajdują się lochy. Lepiej nie idź na zachód, w kierunku rzeki, nie jest to najlepsza dzielnica.
- Co mam zrobić jeśli nie uda mi się u kapitana? –zapytał Maiven
- W tej dzielnicy nie znajdziesz nic dla siebie, cokolwiek będziesz chciał zrobić, konkurencja cie pokona. Aby tutaj przetrwać, będziesz musiał zdobyć odpowiednią reputację. Nie myśl o załapaniu się do ochroniarzy tych bogaczy z głównych ulic, byle kogo nie biorą, musisz mieć rekomendację od odpowiednich osób. Większe szanse masz przy rzece, o ile będziesz bardzo uważał i masz odpowiednie umiejętności. Łatwo stracić w nocy tam życie, jeśli się wpycha nos w nie swoje sprawy.
-Co? Mówiłeś że miasto jest bezpieczne. – odparł zdziwiony
Jesteśmy w Dairze, tutaj można znaleźć niemal wszystko. Podobno tutaj mieszka mistrz złodziei. Krążą plotki że można dostać się do złodziejskiej szkoły, o ile się przejdziesz test. Na południu znajduje się dzielnica magów, lecz nie sądzę byś cokolwiek od nich potrzebował. Każą słono sobie płacić, często lepiej skorzystać z konwencjonalnych metod, cokolwiek chce się zrobić. Chcesz coś więcej wiedzieć? – zapytał się. – Niedługo przybędą klienci i nie będę miał za wiele czasu
- Nie, to już wszystko, dziękuję za informację. –pożegnał się i wyszedł z budynku.
Zgodnie z radą udał się do strażnicy. Tłum ludzi zmniejszył się, za to było widać więcej wozów i koni, z rzadka lektyka niesiona przez kilku niewolników. Skręcił w ulicę pełną sklepów kupców korzennych. Kiedy dotarł na miejsce, zobaczył strażnika przed drzwiami.
Przepraszam –zagadnął go – gdzie mogę znaleźć kapitana Kowalskiego?
-Wejdź do środka i udaj po schodach na pierwsze piętro, powinien być w swoim biurze. Oddaj na przechowanie swój miecz, nie można go mieć wewnątrz strażnicy
-Dzięki – powiedział i poszedł do budynku
Oddał w przechowalni broń, otrzymując w zamian kartkę z numerem, umożliwiającą odbiór swoich rzeczy. Następnie za wskazówkami strażnika udał się do pokoju kapitana. Po zapukaniu wszedł do środka. W środku zobaczył mężczyznę koło czterdziestki, siedzącego na fotelu i czytającego raport. Podniósł głowę i zapytał się przybysza:
- Czego tu szukasz?
- Chciałbym przyłączyć się do straży…
- Niestety, nie ma teraz zbyt wielu miejsc dla nowych. Nie widać po tobie umiejętności posługiwaniem się mieczem. W mieście potrzebujemy najlepszych ludzi. Jeśli chcesz, mogę wysłać cię z wiadomością do kapitana Sieleckiego, jego raport mówi że przydałoby mu się więcej ludzi. Jest możliwość że kampania Webera również przyjmie rekrutów, jeśli interesuje cię walka za górami. Wiem, że dobrze szkolą i dają spory żołd za walki, nie zdechniesz u nich z głodu.
- Sądzę że mógłbym przekazać wiadomość kapitanowi Sieleckiemu.
- Dobrze. Przekaż mu że niedługo przyślę mu paru dobrych ludzi. Twoim celem będzie Sibila, wioska dwa drogi stąd na południe. Jest jeszcze wcześnie, możesz wyruszać nawet dziś.
- Skoro tak, nie będę zwlekał. Dziękuję za poświęcony czas.
Maiven wyszedł, odebrał od zbrojmistrza swoją broń i podążył do bramy, którą dzisiaj wszedł do miasta. Na rozdrożu skierował się zgodnie z kierunkowskazem do swojego celu. Podróżował cały dzień, coraz wolniej i coraz częściej robiąc przystanki, dla zaspokojenia głodu i odpoczynku. Wieczorem nie uszedł nawet połowy wyznaczonej przez kapitana drogi, coraz bardziej prawdopodobne było że będzie musiał przespać się na zewnątrz, zamiast dotrzeć do gospody. Był tak wyczerpany że nie zwrócił uwagi na niebezpieczeństwo zanim było za późno. Z ciemności wyskoczył na niego rozbójnik z bronią w ręce
- Dawaj sakiewkę albo umrzesz.
- Jeszcze czego. – odparł Maiven i wyciągnął swój miecz
Udało mu się odeprzeć kilka ciosów i zadać parę własnych. Możliwe że zdołałby pokonać przeciwnika lub przynajmniej uciec gdyby bandyta nie miał w lewym rękawie sztyletu. Zanim zdążył go zauważyć, zagłębił się w jego serce. Ciemność ogarnęła jego oczy.
Ból, na początku bardzo silny, szybko zmalał i znikł. Nagle znikąd przed oczyma pojawił się napis: Zostałeś zabity, trwa wylogowywanie. Otworzył oczy i zobaczył ścianę swojego pokoju. Po chwili potrząsnął głową i zdjął hełm holograficzny. Następnie wstał i sięgnął po instrukcje gry, położoną na biurku. Była otworzona na temacie: Początek. Przeczytał fragment:
Po wejściu do miasta udaj się do najbliższej karczmy (poznasz po szyldzie, ma narysowane winogrona). Karczmarz odpowie na każde Twoje pytanie, między innymi na temat wybranej przez ciebie dyscypliny, miasta oraz okolic.
Przewrócił kilka stron, do tematu : Śmierć
Twoja postać nie jest nieśmiertelna. Jeśli otrzymasz rany, których nie da się wyleczyć zwykłym lub magicznym sposobem, odpowiednio nie zadbasz o zranienia, spadniesz z dużej wysokości lub zjesz truciznę, umrzesz. Czas, po którym można ponownie zagrać, zależy od sposobu zejścia ze świata i czasu spędzonego w grze. Zbyt rozległe i głębokie rany, uszkodzenia mózgu, śmierć od magicznego zwierzęcia czy zaklętego miecza znacznie wydłuża proces ożywiania i zwiększa cenę. Nowe postacie przez 3 dni, niezależnie od sposobu śmierci, nie tracą złota i zostają ożywione po sześciu godzinach, przez maga lub pustelnika ( w zależności od stopnia zaludnienia miejsca śmierci).
Z westchnieniem spojrzał na zegarek. Do ponownego wejścia pozostało 6 godzin, część tego czasu można spokojnie przespać.
Nie mam pomysłów do imion czy nicków, więc napisałem pierwsze lepsze
Nie mam zbytniej cierpliwości do przepisywania tekstu pięć razy (co ja, student oddziału humanistycznego jestem? Po kija mam się męczyć?
) więc praktycznie to jest szkic rozdziału pierwszego. Może być nieco niedopracowany, przyjmę spokojnie nawet największe słowa krytyki. Z dialogami cudownie sobie nie radzę, dlatego wyglądają tak sztucznie. Praktycznie to mój drugi tekst z dialogiem, dla mnie wyszedł lepiej niż się spodziewałem. Może kiedyś będą luźniejsze
Końcówkę napisałem piętnaście minut temu, nieco późno jest więc nie brzmi jak typowa instrukcja ;/ Typową grą tego też nie nazwę