Urzędnik biurowy, który prowadzi bardzo monotonne życie, od którego zionie obojętnością, rutyną i emocjonalnym chłodem. Oto ateista Meursault - główny bohater tej książki...
Podczas lektury miałem nieodparte wrażenie, że Meursault jest martwy już za życia, a większość codziennych czynności wykonuje z czystej rutyny i z przyzwyczajenia. Bez jakichkolwiek emocji pochował swoją matkę, bez szczególnych powodów zaprzyjaźnił się z powszechnie pogardzanym sutenerem, spotykał się z kobietą której otwarcie nie kochał, a w końcu zabił człowieka i nie potrafił sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego to zrobił... wg. mnie owo morderstwo było pewną formą krzyku, buntu, autodestrukcji.
Następuje aresztowanie i proces, który obnaża hipokryzję i oportunizm władz kościelnych i sądownictwa. Sprawa rozdmuchana niczym miazmaty dżumy przez chciwe sensacji media infekuje żądne krwi tłumy, a główny bohater zostaje okrzyknięty "moralnym potworem", chociaż tak naprawdę nikt nie zna prawdy.
Książka niestety zaraża pesymizmem, zwątpieniem i poczuciem braku sensu. Dużo w niej filozoficznych przemyśleń - szczególnie w drugiej części, kiedy to Meursault zostaje osadzony w więzieniu.
Książki nie polecam i nie odradzam. Po jej przeczytaniu jest mi wszystko jedno