|
|
Teraz jest 29 lis 2024 4:45:15
|
Autor |
Wiadomość |
Użytkownik
Dołączył(a): 14 wrz 2008 13:38:37 Posty: 33
|
Potrzebna jest znajomość nie tylko języka ale oczywiście też tła, twórczości a także wcześniejszych tłumaczeń ( o ile istnieją takowe). Wiele kwestii nie można oddać dosłownie ze względu na różne idiommatyczne kwestie kulturowe czy językowe i w takich przypadkach tłumacz może wykazać się warsztatem (lub jego brakiem). Często okazuje się, że autorek świetnego tłumaczenia jest osoba, która oprócz translatoryki zajmuje się także pisaniem.
|
16 wrz 2008 19:08:15 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 10 wrz 2008 14:14:11 Posty: 23 Lokalizacja: KrakĂłw/Londyn
|
Hmm, ciekawe, ale nie bardzo rozumiem dlaczego miałoby się tak dziać, dlaczego język rosyjski miałby stawiać polskim tłumaczom większe wyzwanie niż niemiecki, hiszpański, angielski, chiński czy swahili. Czy możesz powiedzieć, gdzie coś takiego słyszałeś?
A propos rosyjskiego i nieudanych tłumaczeń. "Mistrza i Małgorzatę" uważam za jedną z najlepszych, najcudowniejszych książek, jakie czytałam. Kilka lat temu, kiedy byłam na studiach i mój egzemplarz "MiM" został u rodziców, Gazeta Wyborcza zaczęła sprzedawać książki z cyklu Największe Dzieła Literatury (co tydzień można było kupić gazetę z książką). Bardzo się ucieszyłam, bo właśnie w tym cyklu wydali "MiM". Kupiłam i zaczęłam czytać. Okropnie mi szło, stwierdziłam, że chyba źle zapamiętałam ją i niepotrzebnie tak się zachwycałam. Wszystko się wyjaśniło, kiedy porównałam wydania, okazało się, że tłumaczem była inna osoba. Nie mam możliwości teraz sprawdzić nazwisk tłumaczy niestety, w każdym razie to mi uświadomiło, jak bardzo odbiór książki zależy od tłumacza.
|
17 wrz 2008 16:28:40 |
|
|
Konto usuniete
|
Osoba umiejąca w miare dobrze rosyjski (ale ucząca się go tylko amatorsko) mówiła mi, że zasady tego języka dla Polaka są dosyć nielogiczne i czasem trzeba się nagółwkować, żeby przetłumaczone zdanie miało taki sam sens jak w oryginale. Ponoć na tłumaczeniu najwięcej straciły dzieła Dostojewskiego. W oryginale jego książki mają być, hmm, głębsze. Znów opinia zasłyszana, więc pytam, może ktoś ją zweryfikuje.
|
17 wrz 2008 17:52:56 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 10 wrz 2008 14:14:11 Posty: 23 Lokalizacja: KrakĂłw/Londyn
|
Rozumiem, dziekuję za odpowiedź.
Jako osoba, która kiedyś się uczyła rosyjskiego (ale nigdy niczego z tego języka nie tłumaczyła) nie mogę potwierdzić tej opinii. Dla mnie rosyjski jest dość podobny do polskiego. Ale też jestem ciekawa opinii osób, które mają więcej do czynienia z tym językiem.
A zdanie o tym, że czasem trzeba się nagłówkować, aby przetłumaczyć zdanie i nie stracić jego sensu można pewnie odnieść do każdego tłumaczenia, z każdego języka . Przynajmniej ja mam takie doświadczenie z mojej krótkiej pracy tłumacza, a chodziło o angielski. Zdania śniły mi się po nocach, a ja ciągle myślałam, jak je przetłumaczyć, żeby oddać intencje autora i nie narzucić zbytnio własnej inwencji twórczej .
Praca tłumacza, dobrego, zaagażowanego i ambitnego to chyba podobny trud twórczy jak pisanie książki . Może przesadzam, ale nie bez powodu tacy tłumacze jak pan Cholewa są wielbieni na równi z autorami książek, które tłumaczą.
|
17 wrz 2008 22:23:04 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 12 lip 2008 16:24:38 Posty: 65 Lokalizacja: piąty wymiar
|
W pełni się zgadzam, owe "Dzieła" były "Największym Niewypałem Wyborczej" - orientacyjnie sprawdziłam kilka. Swego czasu szukałam kilku pozycji do biblioteczki i czytając Dzieła GW, aż mnie ścinało z nóg na starcie. - Chociażby Sołżenicyna "Oddział chorych na raka", nie dało się tej "cegły" czytać - podarowałam bibliotece, bo wyrzucić było mi szkoda i nabyłam na allegro stare, wytarte, poczciwe wydanie Iskry . Zupełnie inaczej się czytało, zupełnie inny smak i urok języka pisanego.
---,,,^..^,,,---
|
19 wrz 2008 17:28:07 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 25 paź 2008 19:52:23 Posty: 56
|
Kiedyś wypożyczyłam z biblioteki dwie książki jednego autora. Przeczytałam jedną, po czym zabrałam się za drugą. Dopiero po ok. 25 stronach zaczęło mi świtać, że chyba juz coś podobnego czytałam. Sprawdziłam tytuł oryginału, rzeczywiście, była to ta sama książka. Różniła się wszystkim: tytułem (z czego ani jeden nie był podobny do oryginalnego...), nazwami własnymi, stylem...
Od tłumacza zależy ponad 50%tego, czy książka będzie sukcesem czy klęską. Wierzę, że nie jest to łatwe zajęcie, ale powierzając tłumaczowi zadanie, trudno nie oczekiwać, że książka będzie tłumaczeniem a nie parafrazą...
|
26 paź 2008 15:52:41 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 03 lis 2008 20:06:18 Posty: 51
|
Może nie posunęłabym się do tak kategorycznego stwierdzenia jak "Zabić", ale "mały Książę" jest w oryginale stokroć piękniejszy. Doceniam tłumaczenie polskie, bo jest dobre. Mimo wszystko jednak nie oddaje całego uroku książki.
|
07 lis 2008 7:01:16 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 18 lis 2008 19:38:31 Posty: 23
|
Praca tlumacza nie jest latwa, dla mnie powinny byc to soby charakteryzujace sie lekkim piorem. Niestety, czesto tlumaczenia zabijaja ksiazke. Uwielbiam 'Ferdydurke' Gombrowicza, gdy znalazlam w wersji francuskiej ucieszylam sie bardzo (chcialam przdstawic dzielo polskiego pisarza znajomym Francuzom), jednakze za wczesnie. Tlumaczenie nie oddawalo jezyka Gombrowicza-na pewno nie bylo to latwe zadanie, ale ja czytajac zawiodlam sie. Ksiazka stracila caly swoj urok, oparty na slowach i slowkach, niuansach.
Dobrze, jesli jest wiecej niz jedno tlumaczenie, zdarza sie to najczesciej w poezji - np. dziela Szekspira lubie czytac w przekladach S. Baranczaka.
Wniosek nasuwa sie tylko jeden, uczmy sie jezykow
|
19 lis 2008 22:13:25 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 10 wrz 2008 21:41:57 Posty: 23 Lokalizacja: inÂąd
|
Rzeczywiście tłumacz odgrywa wielką rolę w odbiorze książki. ostatnio przeczytałam "Mechaniczną Pomarańczę" w przekładzie Roberta Stillera i po dziś dzień jestem oczarowana wrecz tym jaki stworzył język dla tej ksiazki. Wątpie żeby osiągnął taki efekt sztywno tłumacząc te wszystkie neologizmy i na siłę próbując je wstawiac w miejsce w ktorym były w oryginale. Jak wspomnieli pdzedmówcy tłumacz też jest pisarzem. Można powiedzieć że na nim jest nawet większa presja bo musi nie tylko przekazać treść ale starac sie równiez oddac klimat i wszystkie niuanse utworu.
|
28 lis 2008 23:44:39 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 28 mar 2008 14:08:33 Posty: 74
|
Faktycznie tłumaczenie potrafi zniszczyć książkę.
Świetnym przykładem jest tu wymieniona poprzednio trylogia Tolkiena. Pamiętam, że podczas bumu na zakup tek książki (kiedy pojawiła się pierwsza część w Kinie) tak mnie przerażało w księgarniach, że ludzie nie zwracają uwagi na to, że kupują przekład Łozińskiego, że zwracałam im na to uwagę i sugerowałem Skibniewską. Jednak stwierdzić należy, że i ona w kilku przypadkach dała ciała, bo ciężko jest wytłumaczyć tłumaczenie imienia konia Gandalfa na Gryf (w oryginale Shadowfax) oraz Drużyny Pierścienia na Wyprawa (chociaż tutaj nie wiem czy nie namieszał coś wydawca). Warto też wiedzieć, że przekład Marii Skibniewskiej to drugi przekład na świecie trylogii i że w sprawach przekładu konsultowała sie listownie z Tolkienem.
Natomiast to co wyprawiał Łoziński to po prostu woła o pomstę do nieba - pozmieniał nazwiska Dla przykładu Baggins na Bagosz, Gamwise na Gaduła, dobrtał się też do nazw miejscowych. Brrr, jestem pewien, że zniechęcił wielu wielu czytelników do trylogii. Ostatni przekład Fraców generalnie może być tylko, że czytając go tracimy koloryt wynikający ze stylu pisania Marii Skibniewskiej.
Natomiast od siebie chciałbym polecić Robinsona Cruzoe w przekładzie Stanisława Stampfla. Ta książka została wydana w wielu przekładach, ale ten jest zdecydowanie najlepszy. Czytałem również inne i większość jest niestety tragiczna, cała historia jest skracana i obdzierana z całego uroku. Najważniejsze jednak, że fascynuje mnie tak samo od wielu lat.
|
13 gru 2008 20:27:07 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 25 wrz 2008 0:32:13 Posty: 24 Lokalizacja: Szczecin/JastrzĂŞbie
|
Ojj zgadzam się, że od tłumacza bardzo wiele zależy, jego praca potrafi wpłynąć na odbiór książki. Może albo zniszczyć cały urok i styl powieści lub też przełożyć ją wiernie, tak żeby dana książka nie było gorsza od oryginału. Myślę, że jest to bardzo ciężka i wymagająca praca, trzeba mieć do tego po prostu talent, bo jest to proces twórczy a nie odtwórczy (trzeba wiernie oddać klimat danej książki, poskładać zdania tak by nie czytało się ich ciężko i zastanawiało czy tłumacz nie pisał pod wpływem kwasu, bo szyk zdań jak i logika niektórych wyrażeń czasem wołają o pomstę do nieba).
Dla przykładu: czytałem jakiś czas temu książki Robin Hobb w oryginale (języku angielskim), które mnie zachwyciły. Napisane świetnie, można było się wczuć w klimat, kartki leciały do przodu jak szalone, no mówiąc krótko to były według mnie bardzo dobre książki, do której warto by było kiedyś wrócić. Jakiś czas temu dorwałem "Ucznia Skrytobójcy" w wersji polskiej i moim zdaniem tłumacz zabił tą książkę. Po prostu zniszczył wiele z tego, co było ciekawego, czytało to się raczej średnio, nic wyjątkowego. Zniechęciłem się i już nie sięgnąłem po drugi tom, stwierdziwszy że to jest już zupełnie inna klasa, nie ten sam smak co w oryginale. Myślę, że to przez tłumacza te książki nie osiągnęły w Polsce sukcesu jakiegoś wielkiego, bo pewien jestem, że przetłumaczone inaczej zyskałyby wierne grono czytelników.
_________________ Om.art.pl - ręcznie malowane koszulki dla ludzi wyjątkowych...
|
14 gru 2008 14:06:26 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 27 lis 2008 11:38:18 Posty: 38
|
Zazwyczaj nie zwracam uwagi na tłumacza, ponieważ ich nie znam i na tłumaczeniu też się nie znam (poliglotą nie jestem). Jednak wyczówam w jednym przypadku jakośc czytania przy różnym tłumaczeniu. Są to dzieła Szekspira tłumaczone przez Słomczyńskiego a Barańczaka. Nie ma porównania ! Barańczak ma w sobie bardzo dużą czułośc na słowo oraz niesamowite poczucie rytmu syntaktycznego. Dramaty Szekspira nabierają przy nim nowej jakości.
|
18 gru 2008 2:33:05 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 15 gru 2008 1:51:56 Posty: 28 Lokalizacja: WrocÂław
|
Ogólnie polskie tłumaczenia książek są zazwyczaj dobaniczne. Wiem co mówię, gdyż czytam dużo po angielsku i niemiecku. Rzadko która książka, którą czytałem najpierw w oryginale, potem przetłumaczoną na język polski tak mi się podobała jak po angielsku. Przykładów mógłbym wymieniać mnóstwo... Ludzie tłumaczący książki "na nasze" niestety rzadko się do tego przykładają, a jak książka jest na przykład z gatunku science-fiction, fantasy czy coś w tym stylu, gdzie tłumacz na siłę próbuję nieudolnie tłumaczyć pewne terminy wprowadzane przez autora książki to aż mi się śmiać chcę. Świetnym przykładem na poparcie mojego zdania jest na przykład seria o przygodach Harry'ego Pottera. Znacznie bardziej mi się podobały wczesne tłumaczenia fanów od wypocin pana Andrzeja Polkowskiego. Mimo że tłumaczenia takie są niespójne, a czasem niektóre fragmenty są po prostu nie przetłumaczone.
Reasumując... Jeżeli ktoś czuje się na siłach, aby zamiast po polski (niestety z założenia nieudolny) przekład sięgnąć ku oryginałowi, moja rada w takiej sytuacji jest prosta i jednoznaczna. Nie wahać się ani minuty i wybrać oryginał.
Wracając jeszcze do tłumaczeń i wypocin polskich tłumaczy. Moim zdaniem to najzwyczajniejsi lenie i tyle. Czytałem "trochę" książek w niemieckim przekładzie z angielskiego i śmiało mogę podsumować ten swój wywód następującym stwierdzeniem: "chcieć to móc"... :P:D
_________________ -=> DJ M@fi0z0® <=-
"Es gibt so viele die Menschen, du aber ein, meine Liebe, Nur will dir sagen können, dass du einzig bist, wen ich lieben kann" (własne) Für dich... für immer dein...
|
31 gru 2008 1:35:10 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 03 sty 2009 15:57:20 Posty: 20
|
Popieram opinie dotyczące tłumaczeń Tolkiena - Skibniewska górą, ta proza ma rytm, klimat, oddech; z ciekawości zajrzałam do tłumaczenia Łozińskiego, uch moim zdaniem zdecydowanie "zabił" książkę tymi okropnymi spolszczeniami choćby. Co do "MiM' - świetne tłumaczenie Lewandowskiej i Dąbrowskiego, podejrzewam,że o tym wspominał jeden z przedmówców, najlepiej w wydaniu Ossolineum :]
|
10 sty 2009 14:18:30 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 20 lis 2008 12:58:01 Posty: 177
eCzytnik: kindle DX
|
mi też się wydaje, że rosyjski jest dość podobny do polskiego i jako taki dość łatwy do tłumaczenia
uczyłem się rosyjskiego i niemieckiego - muszę powiedzieć, że to języki dość podobne, rosyjski, bo to także słowiański, a niemiecki, bo mamy wspólną granicę (np. wiele przysłów można dosłownie tłumaczyć z polskiego na niemiecki i odwrotnie)
dla mnie dziwnym językiem jest angielski i uważam, że trudno jest tłumaczyć z angielskiego na polski i odwrotnie
choć oczywiście praca tłumacza jest zawsze wyzwaniem
Co do ostatnich tłumaczeń, to bardzo mi się nie podoba przetłumaczenie tytułu książki The Host, co znaczy gospodarz na Intruz. Przecież to coś zupełnie przeciwnego.
|
14 sty 2009 12:11:24 |
|
|
Kto przegląda forum |
Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zalogowanych użytkowników i 0 gości |
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów
|
|
|
|