Teraz jest 25 lis 2024 19:57:49




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 7 ] 
eMowe Baśnie 
Autor Wiadomość
Użytkownik

Dołączył(a): 07 mar 2008 16:45:27
Posty: 40
Post eMowe Baśnie
Najpierw proponuję formę króciutkiej baśni, w zasadzie baśni terapeutycznej. Literatura typowo dla dzieci.

Księżycowa baśń

Dawno, dawno temu żyła sobie mała dziewczynka, która bardzo bała się ciemności. Co wieczór, gdy zapadał zmrok, dziewczynka nie mogła zmrużyć oczu. Bała się nocy. Bała się, że nagle wyłoni się jakiś kształt, bała się złych snów.
Pewnego wieczoru, gdy na niebie świecił olbrzymi księżyc w pełni, na parapecie w pokoju dziewczynki pojawiła się mała istotka. Istotka błyszczała delikatnym światłem.

- Kim jesteś? - zapytała dziewczynka.
- Jestem Księżycowym Promykiem. Spójrz tam w górę. Widzisz? To jest Księżyc. Ilekroć zapada zmrok Księżyc zagląda do Twojego pokoju, by sprawdzić, czy spokojnie śpisz. Nie bój się więcej ciemności.

Od tamtego spotkania dziewczynka nigdy już nie bała się ciemności ani nocy. Codziennie wieczorem siadała na łóżku wpatrzona w księżycową twarz. Po chwili kładła się i spokojnie zasypiała.


01 kwi 2008 21:12:20
Zobacz profil WWW
Użytkownik
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 26 mar 2008 19:02:41
Posty: 43
Lokalizacja: szaki
Post 
Fajne. Sama często usiłuję opowiadać dziecku terapeutyczne kawałki, bo dzieci to łapią, a potem można się odwołać do jakiejś postaci w konkretnej sytuacji życiowej. Nie przekonuje mnie jednak "ilekroć zapada zmrok" i "codziennie wieczorem". Synek sam mnie wielokrotnie pytał "a dlaczego wczoraj księżyc był, a dzisiaj go nie ma?" Księżyc bywa w nowiu albo świeci w inne okno, czasem są chmury i dziecko wypomni taką baśń albo w dni bez księżyca będzie się bało dodatkowo.
Czekam na kolejne baśnie, jeśli będą, bo "najpierw proponuję formę króciutkiej baśni" sugeruje mi, że potem zmieni się forma.


09 kwi 2008 14:27:24
Zobacz profil
Użytkownik

Dołączył(a): 07 mar 2008 16:45:27
Posty: 40
Post 
chesseva, ciekawe spostrzeżenie. Baśń nie jest do końca baśnią terapeutyczną, dlatego napisałem "w zasadzie". Jest to króciutka forma wymyślona na potrzeby sesji fotograficznej, w której dziecko odgrywało emocje głównej bohaterki. Świetna zabawa.

------------------ Dodano: Dzisiaj o 23:21:49 ------------------
Pora na drugą baśń, właściwie pierwszą, według chronologii, powstała w 2002 roku z okazji szóstych urodzin pewnej małej osóbki. Wydaje mi się, że przydałoby się jej trochę korekt stylistycznych, ale trudno się zabrać do czegoś co w zasadzie jest dawno zakończone.

Telimenka

Dawno temu w czasach czarnoksiężników, smoków i dzielnych rycerzy, w krainie, którą rządził król Baltazar, żyła mała królewna Telimenka - córka władcy. Dziewczynka była jeszcze mała, miała zaledwie kilka lat i dlatego wszyscy wołali na nią zdrobniale Timi. Miała długie, czarne włosy, zawsze związane w kitkę, mały, lekko zadarty nosek i wesołe, czarne oczka. Poza nią, w całej krainie króla Baltazara, żyli tylko ludzie dorośli. Wszystkie inne dzieci zniknęły pewnej nocy za sprawką podstępnego czarnoksiężnika Hezera, który swoimi czarami nękał całe królestwo i wszystkich jego mieszkańców. Nie było nikogo, kto mógłby się mu przeciwstawić. Telimenka cały czas marzyła o tym, jak to by było bawić się z innymi dziećmi, których nigdy nie znała, ponieważ była jeszcze bardzo mała, gdy zostały porwane przez czarnoksiężnika. Właśnie dlatego często była smutna. Jej jedynymi przyjaciółmi były zwierzęta z lasu otaczającego zamek. Timi codziennie rano udawała się do nich, do lasu, na swoją ulubioną polanę, którą nazywała "Zielonym Pokojem". Tam bawiła się razem z wiewiórkami, małymi liskami, niedźwiadkami i leśnymi ptakami we wszystkie zabawy, które zna każde dziecko: w berka i w chowanego. W przerwach słuchała śpiewu ptaków, pomagała wiewiórkom zbierać orzechy, a także opiekowała się liskami i niedźwiadkami, podczas gdy ich mamy szły w głąb lasu szukać jedzenia. Tak wyglądał każdy zwyczajny dzień dziewczynki.

Któregoś razu Telimenka po długiej zabawie, gdy była bardzo zmęczona, zasnęła na skraju swojej polany, ułożywszy się na poduszce z mchu. Gdy się obudziła i otworzyła oczy, przestraszyła się. Zobaczyła olbrzyma. Stał niedaleko i patrzył na przestraszoną dziewczynkę. Timi szybko zerwała się na nogi. Chciała uciekać. Olbrzym, widząc to, odezwał się bardzo miłym głosem, aby tego nie robiła. Już nie wydawał się taki straszny. Był tak wysoki, jak drzewa, które rosły na skraju polany. Na głowie miał zielony kapelusz, a na ramieniu wielką torbę. Powiedział, że nazywa się Lonbad i jest wędrowcem. Odwiedza różne krainy i obserwuje życie ludzi. Niestety wszyscy się go boją i wyganiają ze swoich wiosek i miast, dlatego musi ukrywać się w lesie. Dziewczynka zorientowała się, że olbrzym jest samotny, tak samo jak ona. Opowiedziała wędrowcy o swojej krainie i o tym, że nie ma z kim się bawić i nigdy nie znała żadnego innego dziecka, bo zły czarnoksiężnik uwięził za pomocą czarów wszystkie dzieci z całego królestwa. Gdy to mówiła, zrobiła się bardzo smutna. Lonbad postanowił coś z tym zrobić, a ponieważ znał wiele różnych historii, zaproponował, że opowie Telimence jedną z nich. Opowiedział o dalekiej krainie oraz o mieszkających tam ludziach, którzy chociaż nie budują domów i żyją w lesie, są bardzo szczęśliwi. Dziewczynce bardzo się to spodobało, więc poprosiła, aby jutro rano spotkali się w tym samym miejscu, bo chciałaby posłuchać także innych historii. Wędrowiec zgodził się, ponieważ bardzo polubił małą Timi i postanowił, że zostanie na trochę w tej okolicy. Od tej pory spotykali się codziennie. Telimenka z zaciekawieniem słuchała opowieści Lonbada. A opowiadał on bardzo pięknie o ludziach, zwierzętach, wróżkach i czarodziejach. Dziewczynka najlepiej lubiła słuchać o dzieciach z dalekich krain, o tym jak żyją i jak się bawią, lecz za każdym razem, gdy Timi słyszała te historie, robiła się smutna. Olbrzym widząc to, postanowił, że musi jej pomóc. Następnego dnia wybrał się do mieszkającej niedaleko wróżki, aby opowiedziała mu o złym czarnoksiężniku. Dowiedział się, iż Hezer mieszka w odległych Górach Mroźnych, gdzie przez cały czas pada śnieg i wieje lodowaty wiatr. Droga tam jest bardzo niebezpieczna, bo czarnoksiężnik zastawił pułapki na tych, którzy będą próbowali mu się przeciwstawić. Były to trzy próby: siły, zręczności i mądrości, ponadto istniało specjalne zaklęcie, które wypowiedzieć musiało dziecko. To zaklęcie nie było nigdzie zapisane, jego słowa miały wziąć się z samego serca dziecka, z jego najskrytszych marzeń. Usłyszawszy to wszystko Lonbad wrócił na polanę. Spotkał tam zapłakaną Telimenkę. Dziewczynka podniosła głowę i gdy ujrzała wędrowca, przestała płakać. Powiedziała, że przyszła rano do "Zielonego Pokoju" i nie zobaczyła tam olbrzyma, więc pomyślała, iż on odszedł i nawet się nie pożegnał. Zrobiło jej się bardzo smutno. Wędrowiec usiadł na trawie i obiecał, że gdy będzie musiał odejść, to na pewno o tym powie. Wspomniał także o wizycie u wróżki i spytał, czy dziewczynka zgodzi się z nim pójść, żeby uwolnić wszystkie zaklęte dzieci. Timi zgodziła się.


Następnego dnia Telimenka wstała wcześnie rano, zabrała ze sobą niezbędne rzeczy i szybko przybiegła na leśną polanę, gdzie czekał już na nią Lonbad. Podniósł dziewczynkę do góry i posadził na swoim ramieniu, przykazując, aby się mocno trzymała, gdy będą szli. Udali się w stronę widocznych na horyzoncie Gór Mroźnych, a ponieważ olbrzym był duży i potrafił bardzo szybko chodzić, już przed wieczorem znaleźli się u ich stóp. Byli teraz w krainie, o której Timi wiedziała, że rządził nią zły czarnoksiężnik. Właśnie dlatego, żyjący tutaj ludzie byli bardzo nieszczęśliwi. Wędrowcy zobaczyli niedaleko światła wioski, gdy nagle dobiegł ich pochodzący stamtąd krzyk ludzi. Działo się coś złego. Olbrzym, nie namyślając się długo, zaczął biec w tamtą stronę. Dziewczynka musiała mocno złapać się jego ramienia, aby nie spaść. Gdy znaleźli się między domami, na środku placu, zobaczyli człowieka ubranego w czarną pelerynę - to był Hezer! Czarnoksiężnik właśnie wypowiadał szeptem jakieś zaklęcie, jednak gdy zobaczył biegnącego Lonbada, wystraszył się i nie dokończył magicznej formuły. Szybko zamienił się w nietoperza i odleciał w stronę najwyższej góry, gdzie znajdował się jego zamek. Zrobiło się cicho. Z domów, bardzo powoli, zaczęli wychodzić ludzie, którzy pochowali się tam, widząc biegnącego olbrzyma, którego cały czas się bali. Telimenka zapytała co tu się stało. Ludzie, gdy ujrzeli siedzącą na ramieniu wędrowca małą dziewczynkę, przestali się lękać i opowiedzieli, jak to Hazer zabrał im ciepło ognia, który od tamtej pory, gdy się palił, dawał tylko światło, ale był zimny. Teraz, czarnoksiężnik chciał zabrać także i to światło, przez co ludzie żyliby w zupełnych ciemnościach i chłodzie. Wioska by wtedy wyginęła. Mieszkańcy podziękowali Lonbadowi za to, że ich uratował. Gdy dowiedzieli się, że wędrowcy podążają do zamku Hezera, aby uwolnić zaklęte dzieci, zaoferowali swoją pomoc. Olbrzym odmówił, ale dodał, że gdy tylko będą mu potrzebni, to wróci tutaj. Ludzie z wioski przystali na to, i z radością urządzili uroczystą kolację na cześć przybyszy. Wędrowcy zostali w wiosce na noc.

Rano wypoczęci, po sutym śniadaniu, wyruszyli w dalszą drogę. Weszli wreszcie w Mroźne Góry. Zrobiło się bardzo zimno i zaczął padać śnieg. Olbrzym, z małą Timi na ramieniu, szedł przez lodowe pola pokrywające górskie zbocza. Droga, którą podążali, stawała się coraz bardziej stroma i śliska. Nagle, nad swoimi głowami, usłyszeli przerażający huk. Zobaczyli, że ze zbocza, na które wchodzili, zaczęły spadać olbrzymie głazy - to była lawina! Pierwsza pułapka, próba siły. Lonbad szybko podskoczył najwyżej jak mógł. Gdy spadł, jego nogi wbiły się w zamarznięty śnieg prawie do kolan. Lawina uderzyła w olbrzyma. Ten jednak nie przewrócił się, był silniejszy od spadających kamieni, które nabiły mu tylko parę siniaków na nogach. Ruszyli dalej wiedząc, że czekają ich jeszcze dwie próby. Zatrzymali się dopiero przed twierdzą Hezera - olbrzymim czarnym zamczyskiem. Nie prowadziły do niego żadne wrota. Naokoło otoczony był wysokimi murami. Musieli się po nich wspiąć, aby przejść na drugą stronę. To była próba zręczności, która, niestety, dla ciężkiego olbrzyma była niewykonalna. Starał się jak mógł, jednak zawsze spadał i to wtedy, gdy był już w połowie muru. Nawet lina, którą zabrała Telimenka okazała się bezużyteczna, ponieważ była zbyt słaba, by utrzymać ciężkiego Lonbada. Po chwili zastanawiania się, wędrowiec wpadł na wspaniały pomysł. Zaczął znosić w pobliże muru cały śnieg, który leżał wszędzie wokół nich. Znosił go bardzo długo, a gdy skończył, usypana już było wzniesieni sięgające górnego końca murów. Teraz wystarczyło po nim wejść, aby znaleźć się po drugiej stronie, w środku mrocznego zamku, co też pospiesznie uczynili. Okazało się, że zamek był wielkim labiryntem a ich zadaniem było odnalezienie właściwej drogi, którą znał tylko Hezer. Był to ostatni sprawdzian - próba mądrości. Lonbad i Telimenka weszli do środka. Było tam bardzo ciemno. Zaczęli wędrować coraz dalej i dalej. Skręcali raz w lewo raz w prawo. Trafiali na ślepe uliczki. Co chwilę wracali się, w poszukiwaniu właściwej drogi. Chodzili bardzo długo i oboje byli już zmęczeni, gdy zobaczyli światło - wyjście z labiryntu. Ucieszyli się i olbrzym z Telimenką na ramieniu zaczął szybko iść w tamtym kierunku. Gdy znaleźli się na zewnątrz, okazało się, że trafili w to samo miejsce, z którego rozpoczynali swoją wędrówkę po labiryncie. Znaleźli się z powrotem przy wejściu. Musieli znaleźć pomoc. Postanowili więc wrócić do wioski.

Wraz ze wszystkimi ludźmi, których dzień wcześniej Lonbad uwolnił od Hezera, wyruszyli z powrotem w stronę zamku. Przekroczyli jego mury i stanęli u wejścia do labiryntu. Olbrzym polecił, aby wszyscy załapali się za ręce tak, aby utworzyli długi wąż z ludzi. Na samym czele stanął on i dziewczynka. Zaczęli poszukiwać wyjścia z labiryntu. Krążyli po wszystkich korytarzach bardzo długo. Coraz więcej mieszkańców wchodziło do wnętrza labiryntu. Wszyscy jednak, słuchając wędrowca, nie puszczali swoich rąk, bo wiedzieli, że gdyby tylko ktoś to zrobił, zgubiliby się. Wędrowali po labiryncie i wędrowali, aż wreszcie dostrzegli światło. Tym razem trafili do wyjścia, znaleźli się po drugiej stronie labiryntu. Przez wszystkie korytarze ciągnął się długi rząd, trzymających się za ręce, ludzi. Łączyli ze sobą wejście i wyjście z podziemnych korytarzy. Olbrzym polecił im, aby nie ruszali się z miejsca, tylko czekali na nich, aż wrócą, po to, by mogli znaleźć drogę powrotną.


Tymczasem Lonbad i Timi poszli dalej, szukać czarnoksiężnika. Dziewczynka, siedząc na ramieniu olbrzyma, zastanawiała się, jak może brzmieć zaklęcie, które musi wypowiedzieć. Zaklęcie mające zrzucić urok z jej przyjaciół zaklętych przez złego czarnoksiężnika. W tym samym czasie wędrowiec szukał drogi na dół, na najniższe piętro twierdzy. Wróżka mówiła, że to tam znajduje się komnata czarów Hezera i że tam najprawdopodobniej będzie się znajdował on sam. Gdy trafili na schody, zeszli nimi na sam dół. Były tam potężne, żelazne drzwi, zza których nie dochodził żaden odgłos. To musiała być ta komnata! Lonbad zorientował się, iż jest tylko jeden sposób, aby tam wejść. Pomógł Telimence zejść ze swojego ramienia na podłogę. Zaparł się z całych sił nogami o ziemię, a ramieniem o drzwi. Gdy pchnął, wrota otworzyły się z hukiem. Za nimi zobaczyli mnóstwo książek, magicznych przedmiotów, i stojącego pośrodku sali czarnoksiężnika. Widząc ich Hezer spytał, śmiejąc się, co ich tu sprowadza. Wędrowiec odrzekł, iż przyszli uwolnić wszystkie zaklęte dzieci. Czarnoksiężnik zaśmiał się i zaczął wymawiać jakieś tajemnicze słowa. W tym czasie podłoga zaczęła drżeć, a w pomieszczeniu zrobiło się bardzo zimno. To była zła magia. Telimenka wystraszona krzyknęła do Hezera, aby przestał. Wiedziała, że musi powiedzieć zaklęcie, o którym wspominała wróżka, nie znała jednak jego słów. Krzyknęła jeszcze raz, z całych sił, do czarnoksiężnika, że to on sprawił, iż zniknęły wszystkie dzieci, a ona przez niego jest samotna. Powiedziała, że każdego wieczoru myślała o koleżankach i kolegach, z którymi mogłaby rozmawiać, śmiać się i bawić. Że cały czas marzyła o przyjaciołach, których nigdy nie miała, o innych dzieciach, takich jak ona. Chociaż dziewczynka o tym nie wiedziała, to mówiąc te słowa, wypowiedziała tajemnicze zaklęcie. Zaklęciem tym były jej marzenia i pragnienie przyjaźni, które cały czas miała w swoim sercu. Hezer słysząc te słowa poczuł, że traci swoją moc i nie może nic powiedzieć. Stawał się coraz mniejszy i mniejszy, aż w końcu zamienił się w mały obłoczek pary, który rozpłynął się w powietrzu. Nagle zrobiło się cieplej, podłoga przestała drżeć.

Nastała cisza.
Lonbad i Telimenka wyszli schodami do góry i zobaczyli, że jest zamek jest pełen dzieci, zaklętych do tej pory przez złego czarnoksiężnika. Timi ucieszyła się, ponieważ pierwszy raz w życiu widziała inne dzieci. Wszyscy dostrzegli olbrzyma i dziewczynkę - swoich wybawicieli i zaczęli im dziękować. Wędrowiec powiedział, iż teraz musi odprowadzić ich wszystkich do rodziców. Ruszyli więc w drogę powrotną, przez labirynt, w którym cały czas czekali na nich mieszkańcy pobliskiej wsi. Ludzie ci bardzo się ucieszyli, gdy zobaczyli swoje dzieci. Wszyscy razem opuścili twierdzę i zeszli z gór. W drodze powrotnej olbrzym i dziewczynka odprowadzali grupki dzieci do ich wiosek, gdzie kiedyś mieszkały. Na samym końcu, wraz z ostatnią grupką dotarli do pałacu króla Baltazara. Przy bramie powitał ich ojciec dziewczynki - władca królestwa, który powiedział, że bardzo się martwił. Wraz z nim na swoje dzieci czekali ich rodzice. Wszyscy z radością wpadli sobie w objęcia płacząc ze szczęścia.

Tego wieczoru odbyła się wielka uroczystość, na której honorowe miejsce zajęli oczywiście Telimenka i Lonbad. Zabawa trwała całą noc. Następnego dnia, rano, olbrzym powiedział małej Timi, że musi odejść i mówi o tym tak, jak obiecał. Dziewczynce zrobiło się bardzo smutno i zaczęła płakać, powiedziała, iż chce żeby olbrzym został razem z nią, bo przecież jest jej przyjacielem. Lonbad odparł, że ona jest jego jedyną przyjaciółką, jednak zadaniem wędrowca jest szukanie nieszczęśliwych ludzi i pomaganie im. Obiecał, że będzie odwiedzał dziewczynkę. Poza tym zawsze, gdy tylko potrzebna jej będzie pomoc, wystarczy, że pomyśli, a wtedy wędrowiec przybędzie. Dodał także, że Timi ma teraz nowych przyjaciół, wszystkie dzieci, które uwolniła i może z nimi rozmawiać, bawić się i śmiać, dokładnie tak, jak chciała.
Dziewczynka zrozumiała i kiwnęła głową, że się zgadza. Powiedziała, że będzie za nim tęsknić. Pożegnali się i olbrzym odszedł. Telimenka, chociaż tęskniła, nie była smutna. Wiedziała, że Lonbad zawsze będzie jej przyjacielem, a ona ma teraz wokół siebie koleżanki i kolegów, o których tyle marzyła. Teraz te marzenia się spełniły i wreszcie była szczęśliwa.

Od tamtego czasu, gdy jest bardzo zimno i chuchnie się w powietrze, czasami w obłoczku pary można zobaczyć oczy czarnoksiężnika Hezera.


12 kwi 2008 0:21:49
Zobacz profil WWW
Użytkownik

Dołączył(a): 24 lip 2008 22:11:10
Posty: 21
Post 
Podoba mi się Twoja bajka. Ciekawa i orginalna. Historia mnie wciagnęła. Piekny motyw przyjazni Telimenki z olbrzymem. Mamy tu wstęp, rozwiniecie i zakończenie jak w prawdziwej bajce. Napisana prostym językiem zrozumiałym nawet dla najmłodszego czytelnika lub słuchacza któremu bajkę przeczyta rodzic. Podobał mi się pomysł z próbami które musieli przejść bohaterowie by pokonać złego czarnoksiężnika.Calkiem fajna bajka Ci wyszla.
Co do bajki terapeutycznej, ładna, ale troche mało przekonywująca. Co jesli ksieżyc akurat nie świeci? Jakiś czas temu czytałam fajną bajkę terapeutyczną o chłopcu który nie mógł spać i miał złe sny,bo każdego dnia przed snem myslał o smutnych rzeczach, swoich małych troskach i zamartwiał się o różne rzeczy. Pewnego dnia babcia chłopca podarowała mu mała laleczke i poradziła by każdego dnia przed snem powierzał jej wszystkie swoje troski, a ona sprawi, że zniknął. Podobno w niektórych krajach rzeczywiście dzieci dostają od swoich rodziców takie laleczki, ktore trzymaja pod poduszką i kiedy coś je trapi i przeszkadza zasnać opowiadają o tym swojej lalce... i to działa. Potem już tylko smacznie śpią.


27 lip 2008 0:20:22
Zobacz profil
Użytkownik

Dołączył(a): 07 mar 2008 16:45:27
Posty: 40
Post 
orzeszku, Bajka terapeutyczna nie musi odnosić się do jakichś ogólników, bardzo łatwo skonstruować taką baśń na potrzebę chwili, dla konkretnego odbiorcy. Ta powyższa powstała podczas sesji fotograficznej. Dla zabawy.

------------------ Dodano: Dzisiaj o 20:39:19 ------------------
Księżniczka i Gwiazdki

Z dedykacją dla Julki.
Wszystkiego najlepszego z okazji imienin.


W dalekiej krainie, w pięknym pałacu mieszkała księżniczka Julka. Dziewczynka została zaproszona na bal urodzinowy do swojej najlepszej przyjaciółki. Postanowiła dać jej wyjątkowy prezent. Cóż jednak może być tak wyjątkowego, żeby zachwyciło nawet księżniczkę? Na to pytanie odpowiedź mógł znać tylko pałacowy mag. Księżniczka udała się do niego, aby prosić o poradę. Dobry czarodziej opowiedział o magicznych Gwiazdkach, które pojawiają się nocą na niebie po wypowiedzeniu magicznego zaklęcia.
Uradowana dziewczynka w czasie najbliższej nocy oczekiwała w swoim pokoju aż na niebie pojawią się gwiazdy. Wypowiedziała tajemnicze słowa i nagle kilka gwiazd stało się jaśniejsze od innych, spłynęły niżej a jedna z nich odezwała się do księżniczki Julii:
- Jestem magiczną Gwiazdką, ale możesz mnie zabrać tylko wtedy, gdy przyniesiesz mi najpiękniejszy kwiat, który rośnie wysoko w górach.
Po tych słowach Gwiazdka powoli odpłynęła na swoje miejsce, na niebie.

Cóż było począć. Dziewczynka postanowiła wyruszyć na poszukiwania tajemniczego kwiatu. Następnego dnia rano zabrała ze sobą ciepłe ubrania, wzięła na drogę jedzenie i ruszyła w stronę malujących się na horyzoncie gór. Szła tak pół dnia a góry zdawały się w ogóle nie przybliżać. W końcu zmęczona usiadła na trawie pod najbliższym drzewem. Po chwili zauważyła białego królika, który podszedł do niej i zaczął się bacznie przyglądać. W pewnym momencie królik odezwał się ludzkim głosem.
- Co tutaj robisz sama?
Księżniczka Julka zdziwiła się bardzo, jak to możliwe, że może zrozumieć co mówi do niej dziki królik, ale grzecznie odpowiedziała:
- Poszukuję najpiękniejszego kwiatu, który rośnie wysoko w górach. - dziewczynka opowiedziała jeszcze o urodzinach jej najlepszej koleżanki i o Gwiazdce, którą chciała dać w prezencie. Okazało się, że zwierzątko tak naprawdę było kiedyś chłopcem. Mieszkał w pałacu, jednak pewnego dnia obudził się i spostrzegł, że stał się białym dzikim królikiem. W zamku trwały rozpaczliwe poszukiwania zaginionego dziecka, jednak nikt nie domyślił się, że chłopiec mógł zamienić się w królika. Od tamtej pory biegał po pobliskich lasach z nadzieją, że może znajdzie odpowiedź na pytanie dlaczego tak się stało. Królik spostrzegł, że księżniczka słucha go z uwagą, wydała mu się bardzo miła, więc zaproponował pomoc. Powiedział, że na pewno dużo lepiej od niej zna okoliczne tereny, więc poprowadzi ją przez dziką krainę. Uradowana dziewczynka zgodziła się, miło było mieć takiego sympatycznego i niezwykłego towarzysza podróży. Ruszyli dalej.

Pod wieczór zrobiło się bardzo zimno. Wędrowcy dotarli już do podnóża gór. Przejmujący wiatr stawał się coraz silniejszy a na ziemi leżał już śnieg. Księżniczka Julka zaczęła się martwić jak wytrwają taką chłodną noc. Królik zauważył jej smutną minę i powiedział:
- Tutaj niedaleko mieszka mój znajomy niedźwiedź. Ma swoją jaskinię w skale. Tam na pewno jest cieplej. Będziemy mogli ogrzać się i przenocować do rana. Niedźwiedź jest bardzo miły i zupełnie niegroźny.
Księżniczka trochę bała się spotkania z niedźwiedziem, którego znała do tej pory jedynie z opowieści dorosłych, jednak zimno było już tak dotkliwe, że uwierzyła królikowi.

Wkrótce dotarli do jaskini - mieszkania niedźwiedzia. Weszli do środka, bardzo powoli posuwając się wgłąb skalnym korytarzem. Po chwili skręcili i zobaczyli, że dalsza część jaskini jest jakby jaśniejsza i biło z niej niezwykłe ciepło. Julka pomyślała, że jaskinia musi być zaczarowana. Okazało się, że niedźwiedź był jeszcze bardziej niezwykły od swojej jaskini. Nie dość, że był bardzo miłym stworzeniem, zupełnie innym niż w opowiadaniach dorosłych to podobnie jak królik potrafił mówić ludzkim głosem. A może to księżniczka zaczynała rozumieć co mówią do niej zwierzęta? - Witajcie - odezwał się, gdy zobaczył dziewczynkę i kicającego obok królika - kogóż to sprowadzasz do mojego skromnego mieszkanka króliku?
Królik opowiedział całą historię dzisiejszego dnia. Niedźwiedź słuchał z uwagą, pokiwał swoją niedźwiedzią głową i powiedział, że bardzo się cieszy, iż może im pomóc. Resztę wieczoru spędzili na opowiadaniu sobie zabawnych historyjek. Księżniczkę Julkę zainteresowała szczególnie jedna, w której niedźwiedź opowiadał o sobie. Okazało się, że był bardzo samotny. Wszyscy się go bali a jedynym znajomym, który go czasami odwiedzał, był biały królik. Niestety, królik nie przychodził za często a jeżeli już, to zazwyczaj wtedy, gdy potrzebował pomocy. Niedźwiedziowi było bardzo przykro z tego powodu.
Gdy dziewczynka zasypiała, już wiedziała co zrobić, żeby go pocieszyć.
Następnego dnia rano, gdy zbierali się do dalszej podróży, dziewczynka podeszła do olbrzymiego niedźwiedzia i szepnęła mu na ucho:
- Od tej pory ja będę twoją przyjaciółką, będę przychodzić tak często, jak tylko będę mogła.
Zaskoczony niedźwiedź bardzo się ucieszył.
Pożegnali się i wyruszyli dalej. Niedźwiedź pokazał im właściwą drogę mającą poprowadzić ich do celu. Powiedział, że na jej końcu znajdą małą chatka, w której mieszka bardzo stary mędrzec. Mędrzec ten na pewno będzie doskonale wiedział, gdzie można znaleźć najpiękniejszy kwiat.

Droga przebiegła spokojnie. Tak jak niedźwiedź im powiedział, po południu dotarli do starej chaty.
- To na pewno tutaj - ucieszyła się dziewczynka - sprawdźmy!
Podeszli do starych drzwi pachnących drewnem i zapukali. Po chwili ciszy dało się słyszeć kroki wewnątrz chaty. Drzwi zaskrzypiały i ich oczom ukazała się twarz staruszka. Jego oczy błyskały mądrością. Nie było wątpliwości, że to właśnie jego szukali.
- Witam, witam, oczekiwałem was. Wiedziałem, że to właśnie dzisiaj do mnie przyjdziecie - odezwał się mędrzec bardzo ciepłym głosem.
Dziewczynka i królik bez chwili wahania przekroczyli próg. W środku było naprawdę ciepło i przytulnie. Starzec poczęstował ich herbatą. Julka opowiedziała co ich tutaj sprowadza, na co stary człowiek pokiwał głową i odpowiedział:
- Doskonale. Jest tylko jedno jedyne miejsce, gdzie rośnie ten niezwykły i najpiękniejszy kwiat. Akurat dzisiaj jest jedyny dzień w roku, gdy zakwitnie. Możemy tam pójść.

Gdy dotarli na miejsce, mędrzec wskazał na ziemię. Dziewczynka i króli zobaczyli małą zieloną roślinkę.
- To jest ten kwiat? - zdziwiła się księżniczka.
Starzec uśmiechnął się i w tym samym momencie roślinka zaczęła rosnąć. Rosła bardzo szybko. Stawała się większa i większa, na jej czubku pojawił sie pączek, który również bardzo szybko rósł. W jednej sekundzie pączek wystrzelił kolorami. Z jego wnętrza rozwinęły się przecudne płatki. Olbrzymi kwiat, najpiękniejszy jaki tylko można sobie wyobrazić, albo nawet jeszcze piękniejszy stał oto przed nimi. Jego zapach otoczył dziewczynkę, królika i starca.
Księżniczce zawahała się w momencie, gdy już miała zerwać kwiat. Było jej szkoda niszczyć coś tak cudownego, ale mędrzec powiedział, że najpiękniejszy kwiat kwitnie tylko przez jeden dzień, właśnie po to, aby ktoś mógł go podarować bliskiej osobie. Julka nie zastanawiała się dłużej. Zerwała szybko kwiat, schowała go i postanowiła czym prędzej wracać do domu. Pożegnali się ze starym mędrcem i razem z królikiem ruszyli w drogę powrotną.

Tego wieczoru dziewczynka po raz kolejny oczekiwała aż na niebie pojawią się gwiazdy. Tym razem towarzyszył jej królik. Gdy na niebie zaczęły pojawiać się pierwsze światełka, księżniczka wypowiedziała zaklęcie. Jak poprzednio z nieba spłynęły Gwiazdki a jedna z nich odezwała się:
- Witaj Julko, widzę, że przyniosłaś dla mnie niezwykły kwiat. Mam jednak dla ciebie propozycję. Spełnię twoje jedno życzenie w zamian za to, że zostawisz mnie tutaj na niebie, tutaj, gdzie moje miejsce.
Księżniczka zaskoczona propozycją zamilkła. Pomyślała, że w ten sposób nie będzie przecież miała prezentu dla swojej przyjaciółki. W tym momencie wzrok Julki padł na siedzącego obok królika. Już wiedziała co ma zrobić.
- Zgoda - odparła - w takim razie proszę cię Gwiazdko, byś odczarowała królika, by stał się znowu tym chłopcem, którym kiedyś był.
Gwiazdka uśmiechnęła się, szepnęła coś. Nagle zrobiło się jaśniej, tak, jakby ktoś zapalił wszystkie światła w ciemnym pomieszczeniu. Po chwili obok dziewczynki stał chłopiec. Był w tym samym wieku co Julka i uśmiechał się radośnie. Rzucił się dziewczynce na szyję i podziękował za uratowanie.

Księżniczka Julka nie miała już Gwiazdki do podarowania w prezencie urodzinowym. Mimo to, była bardzo szczęśliwa, bo w tej podróży zyskała dwoje nowych przyjaciół - chłopca, który był kiedyś królikiem i niedźwiedzia, którego często razem odwiedzali. Zamiast Gwiazdki dała swojej przyjaciółce najpiękniejszy kwiat. Okazało się, że nikt nie dał tak wspaniałego prezentu. Wszyscy byli zachwyceni tak niezwykłym podarunkiem. Tylko Julka wiedziała, że dzięki całej tej historii udało jej się zyskać znacznie więcej, niż zamierzała.

Baśń wymyślona na żywca podczas sesji fotograficznej sześcioletniej Julki. Później zapisana z pamięci.


18 lis 2008 21:39:19
Zobacz profil WWW
Użytkownik

Dołączył(a): 14 lis 2008 16:52:15
Posty: 28
Post 
Naprawdę śliczne bajki!!! Wystarczy je nieco doszlifować stylistycznie, a można by było wydawać... Gratuluję wspaniałej wyobraźni i ciekawych pomysłów. Gdyby trafiła do moich rąk książka z takimi opowiadaniami z pewnością kupiłabym ją któremuś z moich małych bratanków...


20 lis 2008 16:20:17
Zobacz profil
Użytkownik

Dołączył(a): 07 mar 2008 16:45:27
Posty: 40
Post 
Jejuś, coś takiego... toć to tylko na żywca wymyślane historyjki na potrzeby zdjęć ;)


20 lis 2008 23:27:14
Zobacz profil WWW
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 7 ] 


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zalogowanych użytkowników i 0 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Skocz do: