Teraz jest 25 lis 2024 22:35:30




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 6 ] 
Inicjacja skrytobójcy cz. I 
Autor Wiadomość
Użytkownik

Dołączył(a): 29 lut 2008 17:11:37
Posty: 11
Post Inicjacja skrytobójcy cz. I
Po ciężkim dniu wracał do swojego domu. Ciągle chodziły mu ciarki na plecach, nie mógł powstrzymywać się przed oglądaniem się za siebie. To raczej nie grypa, czuł się tak już od dłuższego czasu. Przed wejściem zawahał się, doświadczenie podpowiadało mu że nie powinien po prostu wchodzić do domu. Przypatrzył się zamkowi, nie zauważył zewnętrznych prób manipulacji przy nim. Przeczucie nadal go nie opuszczało, postanowił go nie ignorować. Podszedł od strony łazienki lub coś co ją próbowało naśladować w tej melinie. Okna były szczelnie zamknięte, nie spodziewał się czegoś innego. Mruknął: "diabli nadali", trzonkiem sztyletu zbił szybę i przystanął czekając na nie wiadomo co, prawdopodobnie nieistniejącego włamywacza czy ciekawego sąsiada. Ostatnie można pominąć, każdy kto żył dłużej w tej dzielnicy wiedział gdzie może prowadzić nadmierna ciekawość, najczęściej do pobliskiej rzeki ze sporym kamieniem u nóg. Po chwili włożył rękę w wybitą dziurę i otworzył okno. Powoli wszedł do swojego własnego domu, dbając o to by szkło nie przedziurawiło starych butów i nie hałasowało. Ręka trzymająca sztylet powoli potniała, oczyścił ją lężącym obok ręcznikiem. W tej imitacji porządnego domu pozostało jeszcze tylko jedno pomieszczenie, kuchnia, jadalnia, salon i sypialnia jednocześnie. Niemal bezgłośnie uchylił drzwi. Zdziwiło go to że do łazienki przedostawało się nieco światła, najwyraźniej lampka była zaświecona. Niby kto mógł znajdować się w sąsiednim pomieszczeniu? Raczej nie kumpel po fachu, obojętnie w jakich zamiarach. Rodziny nie miał, w każdym razie nic o niej nie wiedział. Może jakiś odległy kuzyn palętał się w dalekich stronach, kto wie. Zdecydowanie pchnął drzwi opanowując pokusę ich kopnięcia, dość szkód narobił we własnym domu. Początkowo niemal nic nie widział, w łazience mimo braku oświetlenia było dość jasno, słońce jeszcze dawało silny blask. Po chwili przyzwyczaił się do ciemnego pomieszczenia. Zauważył że fotel, pamiętający zapewnie założenie tego miasta, wykonuje półobrót w jego stronę. Siedział w nim stary człowiek, który mimo podeszłego wieku trzymał się prosto nawet w wygodnym miejscu. Nie miał broni w ręce, chociaż na pewno miał ją przy sobie, tylko głupiec lub wariat wyszedłby na miasto bez niej. Nie wyglądał na wariata, oczy, nie zamglone starczą demencją, patrzyły zadziwiająco przenikliwie. Przybysz odezwał się cichym lecz donośnym głosem:

-Witaj, jestem Never. Wybrałeś nieco dziwny sposób wejścia do własnego domu, jestem pod wrażeniem, starałem się byś nie mógł wiedzieć że masz gościa. Jak na zwykłego szulera i drobnego złodzieja, wykazałeś zadziwiającą ostrożność. Pewnie jesteś ciekawy po co tu jestem, przybyłem by zaproponować ci pracę która by wykorzystywała Twoje umiejetności. Moi podwładni obserwowali cie od miesiąca, zauwazyli że masz niewykorzystany potencjał. Nieco nierozważnie wybierasz cele, masz szczęście że skrytobójca, któremu ukradłeś sakiewkę, postanowił nie zabijać cie od razu. Przybądź za 2 godziny do gospody "Pod świńską rebelią", będę na Ciebie czekał. Nie bój się o swoje życie, gdybym miał cie zabić to byś nie zył od dawna.

-Dlaczego sądzisz że tak łatwo byś mnie zabił? Jesteś starcem, nie sądzę byś mógł mi poważniej zagrozić.

Przybysz mimowolnie się uśmiechnął, wstał wyciągając sztylet i powiedział
-Chcesz małej demonstracji? Skoro tak, zobaczymy jak walczysz.

Ugiąłeś nogi, zacząłeś iść w bok, twój przeciwnik uczynił to samo. Próbowałeś go przycisnąć do fotela i ściany, zręcznie uskoczył na bok omiajając przeszkodę. Zaatakowałeś go zamierzając uderzyć w sztylet i zbliżyć nóż do gardła. Starzec szybko uchylił się, mimowolnie poleciałeś do przodu. Po chwili leżałeś na ziemi, broń leżała metr od ciebie.
-Podnieś się i podnieś swój scyzoryk, spróbujemy jeszcze raz.
Powoli wstałeś i wziąłeś sztylet. Tym razem byłeś ostrożniejszy, starałeś się raczej bronić, kontaatakować tylko w miarę korzystnej sytuacji. Zdziwiła cie siła Nevera, za każdym razem ledwie odpierałeś atak. Jeśli teraz tak walczy, jaki był 30 lat temu? Znowu wyleciał ci sztylet z ręki, zaatakowałeś przeciwnika gołymi rękami. Najwyraźniej się tego spodziewał, cios w głowę skutecznie cie oszołomił. Widziałeś jak przez mgłę jak starzec zbliża się do drzwi, kiedy był przy nich odwrócił się i powiedział.

-Przybądź za 2 godziny, będę czekał w gospodzie.


16 lis 2008 22:18:09
Zobacz profil
Użytkownik

Dołączył(a): 21 sie 2008 14:20:50
Posty: 131
eCzytnik: Boox X61S
Post 
"Ugiąłeś nogi, zacząłeś iść w bok, twój przeciwnik uczynił to samo." - co to za forma pisania opowiadania? Nijak nie przystaje do reszty narracji. Słownictwo jest niekonsekwentne: łazienka, salon i zaświecona lampka kontra szuler, sakiewka i gospoda "Pod świńską rebelią".


17 lis 2008 0:22:39
Zobacz profil
Post 
:/
Takie sobie...
Ciekawy wątek, ale niedopracowany. Akcja za szybka, tak jak wcześniej kolega zauważył przeskok z jednej osoby do drugiej, zła narracja... Ale po dopracowaniu... kto wie? Ciekawy początek historii... :))


18 lis 2008 21:10:27
Admin
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 11 lip 2007 19:38:54
Posty: 3266
Lokalizacja: Kraków
eCzytnik: eClicto, iPad, K3 WiFi, K4
Post 
Dla mnie osobiście fatalne. Początek - on sobie idzie, ciarki to pewnie od tego, że starzec, siedząc jednocześnie w jego domu śledzi go. Dalej przeczucie - normalnie Deus ex machina - nie ma śladów manipulacji przy zamku (och, nikt już nie wkłada włosów, by w ten sposób oceniać, czy ktoś wchodził - pewnie to zbyt lamerskie), a jednak nasz główny bohater nie decyduje się wejść do środka (ach te pajęcze zmysły).

Zbijanie trzonkiem szyby ma to do siebie, ze wywołuje dźwięk, a przynajmniej zawsze tak mi się wydawało. Głupi pomysł, jeśli ma się zaskoczyć grasującego wewnątrz złoczyńcę (o którym ostrzegły nas nasze pajęcze zmysły).

Kamienie u nóg... Dawniej to u szyi takie wiązano... Dzięki Bogu, że pominęli pewne części ciała i przeszli do nóg, bo inaczej delikwent mógłby bardzo cierpieć...

Wchodzenie przez okno w łazience... No, pomijając fakt, że generalnie w łazienkach okien się nie montuje ze względu na chęć zachowania prywatności (ale może to skrytobójca-ekshibicjonista, kto wie, to może być ciekawy wątek), to jeśli już są - są małe i dość wysoko. I generalnie nie można przez nie wchodzić, raczej wpełzać.

Szkło, jak większość przedmiotów nieożywionych, hałasować nie może.

Rękę, gdy się spoci, wyciera się, a nie oczyszcza. Chyba, że ktoś się poci smarem, to wtedy pewnie należy oczyścić. Ale ręcznikiem to ciężko oczyścić, lepiej użyć wody i mydła.

Najpierw lampka (to, zda się, takie coś na prund, i któremu świetlówki pomagają, gdy chce się oszczędzić na rachunku) jest zaświecona, potem w pokoju jest ciemno. To jak to z tą lapką właściwie jest? Jej światło widać tylko w świetle dnia, bo jak jest ciemno, to już nie widać?

Nie ma to jak profesjonalny skrytobójca, który otwiera drzwi do ciemnego (czy aby na pewno?) pomieszczenia i staje w nich, mając za sobą jaśniejsze pomieszczenie. Jest zaiste ciężkim celem dla ewentualnych napastników. W końcu nikt nie spodziewa się samobójcy, więc to może zaskoczyć! By pogłębić to wrażenie, nasza postać stoi w tych drzwiach, jak przysłowiowy kołek, czekająć, aż wzrok jej się przyzwyczai. Licząć zapewne po cichu na to, iż ci, którzy przeżyli zakoczenie staniem w drzwiach, gdzie świetnie nas widać, umrą ze śmiechu.

Niestety, nadzieje naszego bohatera pozostają niespełnionymi. Mamy stary jak świat obrotowy fotel - normalnie podstawowy rodzaj fotelu, nie powinna więc nas jego obrotowość dziwić. I mamy, cóż za niespodzianka, super-mega-hiper wypaśnego starucha w nim. I do tego nie wychodzi on (ten staruch, nie fotel) DO miasta, tylko NA nie. Ninja pewnie - ja widziałem, że tacy to po dachach skaczą, zamiast normalnie sobie chodniczkiem do pracy łazić. I głos ma cichy, acz donośny. I pewnie mówił, a jakby milczał.

No i nasz kochany staruch wykazuje się swą mONdrością. Chwali ostrożoność naszego bohatera, zupełnie ignorując popełniane przez niego gafy. Młody jest, nauczy się jeszcze. Proponuje straszliwą pracę - straszliwą, bo praca owa, tyran jeden, ma wykorzystać naszego bohatera i jego możliwości (a przecież to młodzian je powinien, umiejętności te, wykorzystywać, a nie praca - ale może można oddać swoje umiejętności, a niech ktoś odwala czarną robotę, my zgarniamy kasę i tak). Ale niech się nasz skrytobójca nie boi - w końcu jest nikim, ale musi być równie super-hiper-mega-ultra, jak nasz staruszek, w końcu wielki big boss decyduje się poświęcić dla niego swój cenny czas, mimo, że przecież wiemy, że ma podwładnych, którzy mogliby to samo załatwić za niego (a może ma skłonności do młodych chłopców?). Nasz chłopiec zostaje pocieszony, iż jeszcze nie umrze (chociaż wyrok zapadł, tylko na razie został z niewiadomych przyczyn odroczony - pewnie okradziony skrytobójca miał dobre serce i chciał pozwolić chłopakowi wykorzystać ukradzione pieniądze, zanim wyeliminuje go z dalszej rozgrywki) - też bym się ucieszył, gdyby mnie ktoś taką rewelację oznajmił.

A teraz uwaga, ważny moment. Robimy takie cudo jak w, jeśli mnie pamięć nie myli, "Czarownicy Sabrinie" (był taki serial dawno temu, ktoś jeszcze pamięta?) i zatrzymujemy czas - bo nasz bohater będzie miał, niezależnie od czasu trwania nadchodzącej potyczki, ciągle dwie godziny (pewnie staruch musi jeszcze skoczyć gdzieś po drodze się zabawić, no i nie ma funa, jakby miał mu od razu powiedzieć o co chodzi - fajniej się pokazać w knajpie, zrobić pamiątkową fotkę, a dopiero potem wyjawiać tajny plan zatrudnienia, by nasz bohater mógł się ostatecznie stać mega-hiper-ultra-ekstra skrytobójcą, Hitmanem takim, tylko bez gnatów).

Mamy nagłą, zupełnie nieoczekiwaną zmianę narracji. Dobra, do przeżycia powiedźmy, było już tak w PLO. Wprawdzie nie na taką drugoosobową, ale była (bo była i pierwszoosobowa, jak i trzecioosobowa). Nieważne, zostawmy to, lecimy dalej. I nie wnikajmy, skąd starzec wyciągnął swoje ostrze - lepiej nie wiedzieć. Walka. Uginamy nogi, ale nie pochylamy się. Jak zawsze, pozostajemy oryginalni (bo spróbujcie, nie pochylając się, ugiąć tylko nogi i poruszać się po okręgu - bokiem koniecznie). Najpierw próbujemy przyciskać starucha, ale zapominamy zupełnie o tym, iż jest ninja, więc skoki to dla niego chleb powszedni i nic poniżej 3.8m nie stanowi wyzwania. Pozostaje liczenie na to, iż przesadzi i wyrżnie łbem w sufit. Niestety, tak się nie dzieje (a szkoda, na pewno byłoby to ciekawym sposobem zakończenia pojedynku). Potem decydujemy, że damy przeciwnikowi fory - i zamiast ataku na dłoń, w której trzyma sztylet, gardziołko, brzuch czy nogi, decydujemy się na atak w ostrze. Chociaż może to i lepiej - bo jeśli nam wyjdzie, to na cóż zda się nam martwy staruch, którego trzeba będzie nieść gdzieś daleko do jakiejś rzeki... Trzeba ostrożnie. Nacierając niewątpliwie przenosimy również cały ciężar ciała w przód, wyraźnie mając ochotę na zwarcie (spróbujcie bowiem czegoś odwrotnego - czyli po prostu zamachnąć się na czyjąś wyimaginowaną dłoń - kończycie na podłodze?). Niestety, Never zna tricki z filmów animowanych (musieliście widzieć kiedyś scenę, gdy atakowany bohater stojąc odchyla się do tyłu, a jego kolana tworzą piękny kąt 90 stopni), zatem lecimy na ziemię. Dla niepoznaki, no i żeby Never nas nie zabijał, odrzucamy od razu sztylet. Niestety, staruch jest cwany i każe nam podnieść naszą broń (którą określa mianem scyzoryka, drań!). Obieramy nową taktykę - niezbyt poprawne gramatycznie zdania - by tym chwytem poniżej pasa wykończyć przeciwnika (konstrukcja "starałeś się [...] kontaatakować tylko w miarę korzystnej sytuacji" jest naprawdę ciekawa). Kolejny raz, dla totalnego wyprowadzenia przeciwnika z równowagi, odrzucamy sztylet - koniec końców i tak nie potrafimy się nim posługiwać, a jeszce się skaleczymy... No i decydujemy się na atak gołymi rękoma, mimo, że staruch ciągle ma sztylet, którym powinien nam natychmiast upuścić krwi. Never jest jednak szlachetny - tylko w głowę celuje, tylko nas oszałamia. A potem odwraca się i mówi. MÓWI, koniec kropka. A gdy kończy MÓWIĆ, to jeszcze kwestię wygłasza i wyłącza zatrzymanie czasu (bo co za dużo to niezdrowo).


Podsumowując... Bez obrazy, Javox. Sam pewnie tworzyłem podobne potwory, gdy byłem w szkole podstawowej. Niemniej ten tekst nie nadaje się do niczego. Motyw "od zera do bohatera", który najwidoczniej będzie tu w części dalszej prezentowany, już został przerobiony na tysiąc i jeden sposobów. Stary mistrz jest również strasznie ograny, a jeszcze gorzej, gdy jako wielki boss przychodzi po nic nie znaczącego bohatera (co jest zupełnie bez sensu) - widział ktoś, by szef wielkiej firmy udawał się osobiście po jakiegoś pracownika, obecnie nic nie znaczącego, bo uznał, że to będzie geniusz? Ja niestety nie, ale może ja się nie znam. Walka zupełnie Ci nie idzie - tak samo jak podkradanie się. Należy to moim zdaniem napisać jeszcze raz, nie popełniając tak oczywistych błędów. Spróbuj sam powykonywać niektóre ruchy, trenując z powietrzem (bo to równie nieuchwytny przeciwnik co Never). A tak naprawdę - w moim przekonaniu najlepiej będzie wyrzucić ten tekst, zapomnieć o motywie bohatera, którym najczęściej jesteśmy my sami, a który to bohater jest superfajny i megaodjechany i będzie zabijał każdego wroga. Lepiej postawić na realizm, albo chociaż na jego odrobinę. Niech bohater odnosi rany, niech przegrywa pojedynki, niech umrze. Bo, jak to mówią, "lajf is brutal and ful of zasadzkas".

_________________
Cytuj:
Muad'Dib uczył się prędko, ponieważ najpierw przeszedł szkolenie jak się uczyć. A najpierwszą ze wszystkich otrzymał lekcję podstawowej wiary, że może się nauczyć. Szokuje odkrycie, jak wielu ludzi nie wierzy, że mogą się nauczyć, a o ile więcej uważa, że nauka jest trudna.


19 lis 2008 0:15:24
Zobacz profil WWW
Użytkownik

Dołączył(a): 14 lis 2008 16:52:15
Posty: 28
Post 
Nie podoba mi się!!! Ciągłe powtórzenia i brak składni doprowadziłby do zawału każdego polonistę. A to wyrażenie "do swojego własnego domu" jest beznadziejne. Autor nieco nadrabia wyobraźnią. Opowiadanie zdecydowanie wymaga przeróbki.


20 lis 2008 16:11:56
Zobacz profil
Post 
No więc o to mi chodziło, ale chciałem przekazać to delikatniej... :P

Edit by Mori: Natomiast ten spam był niepotrzebny. +1


20 lis 2008 16:54:08
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 6 ] 


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zalogowanych użytkowników i 0 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Skocz do: