|
|
Teraz jest 24 lis 2024 2:08:22
|
|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 8 ] |
|
Gwiezdne Wojny - Epizod 3: Zemsta Sithów (2005)
Autor |
Wiadomość |
cashtan8888
|
Gwiezdne Wojny - Epizod 3: Zemsta Sithów (2005)
Witam, chciałbym podzielić się z wami moimi przemyśleniami na temat filmu "Zemsta Sith`ów". Miałem okazję obejrzeć ten film kilka lat temu, zaraz po jego powstaniu, i wtedy była to dla mnie prawdziwa bomba. Widziałem wcześniej pozostałe części "Gwiezdnych Wojen" i na ich tle ten film był dla mnie najlepszy, zarówno pod względem fabuły, jak i efektów specjalnych.
Dopiero później zapoznałem się z książką Stovera pod tym samym tytułem, a wczoraj miałem okazję odświeżyć sobie film. I niestety rozczarowałem się. Oczywiście wspaniałe były efekty specjalne, zdjęcia planet z kosmosu, bitwy kosmiczne - słowem cała oprawa. Akcja też była wciągająca ale... W porównaniu z książką moim zdaniem film był dość kiepski. Zbytnio okrojono powieść, niektóre wątki znacznie, np. poszukiwania Sidiousa, walkę a Dooku i Grievousem na statku. Może jestem zbyt surowy, bo w filmie nie da się zawrzeć tego co w książce na 100 %, jednak brakło mi tego napięcia, klimatu końca pewnej epoki, głębszych refleksji.
Napiszcie jakie jest wasze zdanie?
|
20 wrz 2008 16:34:11 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 31 sie 2007 13:56:04 Posty: 82
|
Przecież to film jest podstawą, a książka powstała na podstawie scenariusza filmu, tyle że tego nie ostatecznego. Dlatego np. nie mamy w powieści sceny na KAshyyyk, informacje o tym że Obi-Wan opuścił swój statek jeszcze na sekundy przed wleceniem do handaru Niewidzialnej Ręki itp.
|
21 wrz 2008 16:12:15 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 11 lip 2007 19:46:01 Posty: 887 Lokalizacja: www.eksiazki.org
|
Dokładnie. Zresztą na okładce jest napis, że książka powstała na podstawie scenariusza i opowiadania Lucasa...
Był to z pewnością najdziwniejszy epizod ze wszystkich. Przede wszystkim dlatego, że powstał jako ostatni, a był praktycznie środkiem. W związku z tym na długo przed powstaniem filmu znaliśmy większość wątków (aczkolwiek mnie zaskoczyła śmierć Padme. Czyż Leia nie opowiadała Luke'owi o swojej, a w zasadzie ich, matce?). Samo przejście Anakina na Ciemną Stronę powinno być elementem przełomowym, a był to najbardziej oczywisty moment filmu.
Ponadto oglądając film po raz pierwszy byłem przekonany, że oglądam parodię III Epizodu. Kolega wyszperał gdzieś wersję reżyserską (słaba jakość, "latające" cyferki itp., ale obejrzałem film chyba przed premierą w Polsce). Przez długi czas byłem pewien, że albo on zrobił mi kawał, albo ktoś jego nabrał. Dopiero gdy obejrzałem "oficjalną" wersję przekonałem się, że to nie był dowcip. Przekomarzanie się Anakina i Obi-Wana w czasie lotu na początku wprowadzają w sielankowy nastrój. "Beczka" Skywalkera jako obrona przed pociskami i jej brak u Kenobiego wydają się dziwne. Jeszcze dziwniejsza jest walka z Dooku, która wygląda na zabawę. Błyskawiczna śmierć 3 Mistrzów Jedi w walce z Sidiousem (w tym Kita Fisto ) - wyglądało to tak, jakby oni sami nadziali się na miecz świetlny Sitha. Problemy Yody w walce z Palpatinem - w końcu był jednym z lepszych szermierzy oraz mistrzowsko panował nad Mocą, a miał problem żeby rzucić lożą senatorską w Sidiousa. Albo żeby odbić loże rzucane w niego. Jakoś nie miał takich problemów z rakietą w "Mrocznym spotkaniu". Mógłbym tak wyliczać dalej. Dopiero z lektury książki dowiadujemy się wielu ciekawych rzeczy, które wyjaśniają komizm pewnych sytuacji (na przykład czemu walka Anakina z Dooku wyglądała tak a nie inaczej). Inne były po prostu spartolone. Scena z rozkazem 66 też moim zdaniem była beznadziejnie wyreżyserowana.
Były też oczywiście jasne strony filmu. Głównie walka Obi-Wana z Anakinem (a właściwie już Vaderem, chociaż to imię kojarzy się z "zakutą" wersją Skywalkera), przetykana pojedynkiem Yody i Sidiousa. Na początku denerwowało mnie to, bo uważałem, że przeszkadza to w oglądaniu najpiękniejszego pojedynku w historii (aczkolwiek walka Mace'a Windu z Palpatinem też była ładna i postawiłbym ją na drugim miejscu. Trzecie dałbym walce Mace'a z Greeviousem, ale to w "Labiryncie zła" było...), ale po obejrzeniu na YouTube filmiku, gdzie wycięto sceny z senatu zmieniłem zdanie - takie przerywniki były potrzebne. Ogólnie wszystkie walki zapisałbym na wielki plus. Nawet sieczkę robotów w hangarze "Niewidzialnej Ręki". Jakże różnią się one od topornego walenia mieczem w miecz w VI epizodzie...
Efekty specjalnie też oczywiście świetne, ale do tej pory nie wiem jakim cudem wszystkie pociski i wybuchy słychać w próżni. No ale to mankament całej serii. Szczerze mówiąc Epizod II podobał mi się o wiele bardziej. O starej trylogii już nie wspomnę. "Zemsta Sithów" może walczyć tylko efektami specjalnymi, bo ma ich najwięcej i użyto nowszych technologii. Scenariusz dość średni, reżyseria słaba, na szczęście Ewan McGregor, Hayden Christiansen i Natalie Portman zagrali ładnie, więc film da się obejrzeć. W zeszły piątek leciał na TVP 2, ale przypomniało mi się pół godziny po zakończeniu. :/ A tak chciałem to obejrzeć w TV. :/
|
24 wrz 2008 18:37:46 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 13 lip 2008 17:30:16 Posty: 80 Lokalizacja: WodzisÂław ÂŚlÂąski
|
Wersji reżyserskiej nie oglądałem, ale "wałkowałem" całą Sagę ze sto razy, więc dorzucę swoje "trzy grosze"
Kenobi nie znosił latać, co nie raz powtarzał. Asem pilotażu też nigdy nie był... Zauważ gdzie rozgrywało się starcie. W ciasnym wejściu do gabinetu Kanclerza, gdzie czwórka Jedi stłoczyła się jak bydło na rzeź, którą Sidious też im sprawił... Oj... Poziom obu był wyrównany, bowiem Sidious też nie miał lekko. W "Mrocznym spotkaniu" Yoda również nie stanął na wysokości zadania, bowiem nie zatrzymał rakiety, tylko odchylił jej lot. A zauważ jak w "Ataku klonów" cackał się z elementem spadającym na Skywalkera i Kenobiego, dzięki czemu Tyranus mógł uciec na prom. I jak się przy tym zasapał! Dodajmy do tego zupełnie różne sposoby wykorzystania Mocy przez Jedi i Sithów, i odpowiedź już mamy
A jak dla mnie sceny z tych walk były porażką. Walka na Mustafar ciągła się jak flaki w oleju i przywiązano do niej zbyt wiele wagi.
Lepsza była bitwa na orbicie Coruscant, choć sprowadziła się tylko do przelotu naszego superduetu na pokład "Niewidzialnej Ręki". A szkoda... Tak mało scen stricte batalistycznych było...
Fakt. Film mógł być lepszy, jednak i tak jest lepszy pod każdym względem od starej trylogii.
Ale to tylko moje zdanie...
_________________
|
25 wrz 2008 23:26:54 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 11 lip 2007 19:46:01 Posty: 887 Lokalizacja: www.eksiazki.org
|
Hihi widać, że nie czytałeś książki. To nie miało nic wspólnego z chęcią czy też niechęcią do latania (BTW w "Uczniu Jedi" oraz w "Mrocznym Widmie" to właśnie Kenobi był pilotem Qui-Gona, a nie odwrotnie, a w początkowych tomach "Ucznia..." jest nawet wspomniane, że latać lubił i nie był w tym taki zły. Dopiero później mu przeszło - zwłaszcza że Anakin był o wiele lepszy ). Po prostu rakiety lecące za Skywalkerem leciały synchronicznymi torami, więc gdy wprawił statek w korkociąg w pewnym momencie tory rakiet zderzyły się i wybuchły one. Te goniące Obi-Wana miały zakłócony tor lotu, więc ta sztuczka by nie zadziałała. No ale z filmu się o tym nie dowiedzieliśmy, więc wyglądało to trochę dziwnie. I Moc tylko Windu podpowiedziała, że zaraz nadejdzie atak... A przecież pozostali to nie byle kto - Kit Fisto, Saesse Tiin oraz Agen Kolar. A w filmie Palpatine po prostu przebił całą trójkę mieczami i walki nie było. Smutne uproszczenie. W "Mrocznym Spotkaniu" było powiedziane, że rakieta była zbyt wielka żeby ją zatrzymać i mógłby nie zdążyć, więc ją tylko odchylił. Skoro dał radę rakietę, to czemu loży senatorskiej nie dał rady i musiał przed nimi uciekać? A co do "Ataku klonów" to masz rację - ale tam wszyscy w pojedynku z Dooku dali ciała.
Przecież ta walka była puentą trzech pierwszych epizodów! I zrealizowali ją ładnie. Nie licząc pokonania Anakina - skoro potrafił przeskoczyć kilkadziesiąt metrów z zapadającego się wspornika i trafić na małego robota serwisowego, to czemu nie przeskoczył 5 metrów z platformy na ziemię tak, aby uniknąć miecza Obi-Wana? Zabrakło Lucasowi pomysłów na zakończenie... A bitwa na orbicie Coruscant była chyba zostawiona dla "Labiryntu zła" - w końcu "Zemsta..." zaczyna się w momencie gdy "superduet" leci właśnie na odsiecz Kanclerzowi.
Moim zdaniem fabuła była gorsza niż w starej trylogii i w kilku miejscach Lucasowi zabrakło pomysłów, a samymi efektami specjalnymi nie da się tego nadrobić. Mimo to film jest dobry i wart obejrzenia.
@down
Czemu nie? Sprzeczajmy się! Na tym właśnie polega dyskusja!
Ostatnio edytowano 26 wrz 2008 15:24:14 przez Obi-One, łącznie edytowano 1 raz
|
26 wrz 2008 12:43:23 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 13 lip 2008 17:30:16 Posty: 80 Lokalizacja: WodzisÂław ÂŚlÂąski
|
Dobra. Sprzeczał się nie będę, bo choć i ja większą część Sagi czytałem, to jednak wyciągnąłem inne wnioski.
_________________
|
26 wrz 2008 14:51:37 |
|
|
Konto usuniete
|
Bądź co bądź to on (Yoda) kazał Lukowi wyciągnąc z bagna jego pojazd (nie pamiętam chyba X-Wing to był :p) a sądzę, że rakieta była lżejsza niż X-Wing
|
28 wrz 2008 21:07:01 |
|
|
Użytkownik
Dołączył(a): 11 lip 2007 19:46:01 Posty: 887 Lokalizacja: www.eksiazki.org
|
X-Wingi wcale duże nie było. A tamta rakieta to była rakieta planetarna, więc była na pewno większa. Poza tym co innego wyciągnąć w spokoju X-Winga z bagna (co zresztą Yoda zrobił ) a co innego zatrzymać lecącą z orbity rakietę, która zaraz zniszczy planetę na której przebywasz. I starczy tego offtopu.
|
29 wrz 2008 11:15:29 |
|
|
|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 8 ] |
|
Kto przegląda forum |
Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zalogowanych użytkowników i 1 gość |
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów
|
|
|
|