Teraz jest 28 lis 2024 6:37:12




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 8 ] 
"Lalka" cd... 

OceĂą fragment wypracowania...
1 14%  14%  [ 1 ]
2 14%  14%  [ 1 ]
3 0%  0%  [ 0 ]
4 14%  14%  [ 1 ]
5 57%  57%  [ 4 ]
6 0%  0%  [ 0 ]
Liczba głosów : 7

"Lalka" cd... 
Autor Wiadomość
Użytkownik

Dołączył(a): 05 sie 2008 9:51:42
Posty: 26
Lokalizacja: KÂłoczew
Post "Lalka" cd...
Fragment wypracowania z polskiego. Jest praca domowa. Mianowicie zadaniem było dopisanie ostatniego rozdziału "Lalki" Bolesława Prusa. Niestety Jest to tylko fragment ponieważ reszta zagineła.... Przy przypływie natchnienia postaram się dokończyć ponownie...
Proszę o komentarze...


Wokulski uśmiechnął się do własnych myśli. Widok rozpadających się ruin zamku cały czas snuł mu się po głowie.
- Że też wy wszyscy jesteście tacy głupi. – pomyślał pod adresem warszawskiej arystokracji. Choć minął już ponad tydzień, do dziś bawi go myśl, że wszyscy myślą, że nie żyje. Trzeci dzień w podróży sprawiał, że odechciewało mu się wszystkiego, jednak cień nadziei na załatanie dziur w jego sercu sprawiał, że postanowił nie poddać się. Wprawdzie nie miał za złe Szumanowi, ze przypomniał sobie o tym dopiero teraz, ale czuł w sobie jakąś nutę goryczy skierowaną do jego osoby. Słyszał kiedyś nazwisko Wędrowycz, ale nigdy nie przywiązywało niego uwagi, dopiero teraz kiedy wie, jakie ten człowiek posiada zdolności, postanowił go odwiedzić. Mieszka w miejscowości Wojsławice, gdzieś koło Chełma. Wokulski dojeżdżając do Wojsławic nie myślał już nawet o spaniu. Było mu raczej nie dobrze. Takich dziur w drodze jeszcze nigdy nie widział. Było to, można powiedzieć dziura zabita dechami, choć może okolica sama w sobie nie była taka zła, ale widok chwiejących się chat i powywalanych płotów dodawał jej ciekawego charakteru. Stanisław wysiadł na rynku i postanowił się nie spieszyć. Z wielką uwagą oglądał tutejsze zabudowania. Szczególnie spodobał mu się ratusz pochodzący z czasów kiedy Wojsławice były miastem, obecnie pełniący rolę magazynu złomu i będący miejscem schadzek lokalnych meneli. Stojąca obok, zdezelowana szkoła zdawała się uzupełniać obskurny widok ratusza. W centrum rynku widniał pomnik, którego Wokulski nie mógł zidentyfikować, gdyż ten był w nie lepszym stanie niż szkoła. Dopiero wtedy przyszła mu do głowy myśl, że istotnym problemem może być zlokalizowanie rzekomego Wędrowycza. Po przeciwnej stronie ratusza Stanisław ujrzał gospodę, i tam też postanowił zasięgnąć języka. Gospoda, jak na tę okolicę wydawała się całkiem solidna. Przed wejściem gość odczytał tabliczkę wiszącą na drzwiach która głosiła: „Witamy w krainie, gdzie obcy zginie”.
- Po tym, co przeszedłem to już chyba nic gorszego mnie nie spotka. – pomyślał i bez mrugnięcia okiem wszedł do środka.
W gospodzie śmierdziało stęchlizną i niestrawionym alkoholem. Przy ladzie siedział malowniczo obdarty typ i na widok gościa urwał rozmowę z ajentem. Paru zbirów spod okna automatycznie przekształciło swoje butelki w tulipany i energicznym ruchem powstało ze swoich krzeseł.
- Czego?! – warknął ajent.
- Szukam niejakiego Wędrowycza. Mam do niego interes. – rzekł nieco speszony Wokulski. – Zapraszam – odezwał się typ prze ladzie.
- Umie czytać? Niech spieprza. – wtrącił zbir z tulipanem, ale łańcuch wytrącający mu broń z ręki sprawił, że stracił pewność siebie i usiadł na miejscu.
- Słyszałeś? On do mnie.
- Pan Wędrowczy? – odezwał się podchodzący w tym czasie Wokulski.
- Po prostu Jakub.
- Miło mi. Jestem Stanisław Wokulski. – powiedział uściskując Jakubowi rękę. – Jak już mówiłem, mam interes.
- Zamieniam się w słuch.
- Otóż słyszałem, że potrafi pan leczyć rany miłosne.
- To zależy, ile wypiję. – odpowiedział Wędrowycz robiąc przy tym wyjątkowo głupią minę. Wokulski spojrzał się na niego dziwnie, co sprawiło Jakubowi wewnętrzną radość. Jakub zawsze lubił rżnąć wiejskiego przygłupa przed światową inteligencją. Była to jedna z niewielu rozrywek, jakie był sobie w stanie zapewnić, głównie ze względu na swój wiek. Był bowiem daleko po osiemdziesiątce.
- W każdym bądź razie – ciągnął dalej Wokulski – zakochałem się w kobiecie, robiłem dla niej wszystko, i nic. Po prostu zraniła mnie tak, jak nikt nigdy na świecie. Na końcu upozorowałem nawet własną śmierć, gdyż nie mogłem się już z tego wszystkiego wyrwać. W panu moja ostatnia nadzieja.
- Kiepska sprawa. – powiedział Jakub.
- Nic się nie da zrobić?
- Nie, no aż tak, to nie. Są dwa sposoby, ale to będzie kosztowało.
- Cena nie gra roli. Co to za sposoby?
- Obydwa to czary. Możemy sprawić, że ta twoja miłość na pewno się w tobie zakocha... – po tych słowach Wokulski poczuł, że naprawdę ma ochotę się wysadzić – lub – ciągnął dalej Jakub – po prostu zemścić się.
- Nie słuchaj go! To wariat! – krzyknął jakiś zalany pijaczyna z rogu Sali w stronę Wokulskiego. Wędrowycz jednak tylko wyciągnął jakiś patyk zza pazuchy i kierując nim w stronę rozkrzyczanego pijaczyny sprawił, że ten zasnął jak niemowlę.
- Czary? – zapytał zszokowany Wokulski.
- Czy ja wiem czy czary. Zabrałem kiedyś takiemu gnojkowi w okularach z blizną w kształcie błyskawicy na czole. Gówniarz myślał, że może rozrabiać. To jak z tą sprawą?
- Dobrze. Niech będzie zemsta. Pomoże?
- Będziesz się czuł jak nowo narodzony. Ale tym zajmiemy się dokładniej jutro. Zapraszam do mnie, taka podróż na pewno cię wycieńczyła.
Wyszli z baru i skierowali się w stronę wzgórza które Wokulski dopiero teraz zauważył. Szli może z dziesięć minut gdy oderwał on oczy od widoków i zapytał:
- Dlaczego ten pijak w barze nazwał pana wariatem?
- Aaa... To długa historia. Ludzie gadają o mnie różne rzeczy. A to żem kłusownik, a to że ja bimber pędzę, albo że ja hiena cmentarna. – narzekał Jakub. I o ile dwa pierwsze zarzuty były nieodparcie słuszne, ostatni wynikał z niedoinformowania miejscowej ludności. Jakub nigdy nie okradał zmarłych. Jeżeli już odkopywał zmarłych to tylko w szlachetnym celu przebicia ich serca osikowym kołkiem, aby potem nie wstawali w nocy i nie gryźli porządnych obywateli. Z czasem doszli do gospodarstwa Jakuba. Podczas gdy ratusz i szkoła wzbudzała w Wokulskim mieszane uczucia, to widok który ujrzał w tej chwili wprawił go w wyraźne obrzydzenie. Całą posesję ogradzał wygięty, drewniany płot z powyłamywanymi sztachetami. Na środku stała wątpliwej konstrukcji chata obrośnięta trochę grzybem i wyposażona w okna, które prawdopodobnie od nowości nie były myte. Całę podwórze obficie pokrywało błoto. Jedynym elementem rzucającym się szczególnie w oczy była stodoła która wyglądała jakby ktoś ją postawił miesiąc temu. Weszli do środka. Wokulskiego od razu uderzył smród dawno nie pranych skarpetek, i jakiś dziwnych ziół które suszyły się pod sufitem. Na środku stał drewniany stół przykryty gazetami, na którym stało parę butelek z jakąś mętną cieczą. W rogu zaś stał rozsypujący się piec kaflowy z paroma zasmolonymi garnkami.
- Co to jest? – zapytał Wokulski wskazując na wiszące pod sufitem rośliny.
- A... to są zioła. Widzisz? – powiedział wskazując na cieniutkie gałązki z dużymi liśćmi – te pomagają na oparzenia. A widzisz tamten korzeń? Sproszkowany i wypity z wodą podobno pomaga na różne nieuleczalne choroby, ale na razie nie miałem okazji sprawdzić.
- Ciekawe. – odpowiedział Stanisław.
- To może coś zjemy. – zaproponował Jakub. Wyjął z szafki pęto kaszanki zawinięte w gazetę i dwa kubki. Pokroił kaszankę i odkręciwszy jedną z butelek z mętną cieczą nalał gościowi. Wokulskiemu łzy napłynęły do oczu gdy powąchał dziwnej cieczy, ale przez grzeczność nie skomentował jej. Ujrzawszy, że Jakub z błogą miną na twarzy pije owy płyn, sam postanowił spróbować, i nie mogąc złapać oddechu przepił wodą, którą podał mu gospodarz.
- Ech, wy miastowi to niby tacy mądrzy, a alkoholu pić nie potraficie. – Zakpił Jakub.
- Co to jest? Wykrztusił Wokulski gdy przywrócił płuca do dawnej pracy.
- No jak to co? Samogon. Osiemdziesiąt procent. Za mocne?
- No troszkę.
Jakub postanowił nie truć tak od razu gościa swoim alkoholem, więc przyniósł mu kompot.
Dopiero teraz gdy jedli spokojnie, Wokulski dostrzegł, jak strój Wędrowycza doskonale się komponuje z wyglądem jego gospodarstwa, i sam się sobie dziwił, że zadaje się z takim typem. Jednocześnie poczuł swędzenie sumienia, że ocenia człowieka po wyglądzie, i podrapał się w tym miejscu po głowie.
- Jeśli ci to nie przeszkadza, to będziesz spał w stodole. – powiedział Jakub widząc, że robi się ciemno a gość przysypia na krześle. – Postawiłem ją stosunkowo niedawno więc na głowę nie powinna ci się zawalić.
Wokulskiego ucieszył taki obrót sprawy, gdyż pod tym dachem rzeczywiście nie czuł się zbyt pewnie. Poszedł do stodoły i momentalnie zasnął. Noc przebiegłą bez większych niespodzianek. Gdzieniegdzie w pobliskim lesie zawył wilk, który miał szczęście nie zginąć jeszcze z kłusowniczej ręki Jakuba, gdzieniegdzie było słychać do późna jakąś rodzinną kłótnie…


06 sie 2008 14:49:51
Zobacz profil
Użytkownik

Dołączył(a): 15 mar 2008 19:46:33
Posty: 191
Post 
Szkoda, że opowiadanie nie jest skończone, ponieważ naprawdę mnie zaciekawiło. Co prawda to zauważyłem kilka potknięć (np. Wędrowycz czy Wędrowczy) oraz literówek, ale to są tylko szczególiki bardzo proste do poprawienia, oczywiście kiedy powstanie całość. Tak z mojej strony, nie bardzo mi pasuje ten Jakub-czarownik (jak go nazwałem), usypiający przy pomocy kijka. Poza tym gość jest trochę tajemniczy, ponieważ z opowiadania wynika, że nie jest głupi, tylko takiego udaje, ku swojej uciesze i trochę przesiąkł miejscowym klimatem (ten samogon i podejrzane zioła leczące nieuleczalne choroby). Ale przecież to twoja wizja zakończenia Lalki. Myślę, że kiedy dopiszesz pozostałą część (może znajdzie się) wyjdzie z tego niezły i oryginalny epilog. Powodzenia!


12 sie 2008 12:23:02
Zobacz profil
Użytkownik

Dołączył(a): 05 sie 2008 9:51:42
Posty: 26
Lokalizacja: KÂłoczew
Post 
W wolnej chwili postaram sie dopisac. Postać nie jest mojego autorstwa. Pochodzi z serii książek o Jakubie Wędrowyczu autorstwa Pilipiuka. Nawiasem mówiąc, moje ulubione książki.


15 sie 2008 15:50:20
Zobacz profil
Użytkownik
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 mar 2008 8:34:17
Posty: 41
Lokalizacja: kozienice/krakĂłw
Post 
Bardzo ciekawe rozwinięcie Lalki. A ten wątek w Wojsławicach jest bardzo pomysłowy. Dobrze wykonany i nie dopatrzyłem się żadnych poważniejszych błędów w budowie zdań. Czyta się szybko, przyjemnie i łatwo. Język nie jest za ciężki, można łatwo zrozumieć treść każdego zdania. Troche związków frazeologicznych się dopatrzyłem np. 'dziura zabita dechami'. Mimo wszystko nie wiem dlaczego nie lubię tej powieści Prusa "Lalki". Ale ten rozdział, który napisałeś naprawdę mi się podoba. Szkoda tylko, że zgubiła się część tego pięknego epilogu.

PS. Ale i tak dalsza historia Wokulskiego owiana jest wielką tajemnicą. Ciekaw jestem kiedy napiszesz dalszy ciąg książki z otwartym końcem.

_________________
Obrazek


28 sie 2008 17:08:48
Zobacz profil WWW
Użytkownik

Dołączył(a): 05 sie 2008 9:51:42
Posty: 26
Lokalizacja: KÂłoczew
Post 
zakonczenie bylo zrobione z zamknietym koncem. Niestety na razie nie mam zbytnio czasu zeby sie tym zajac. Jezeli podoba Ci sie taki rodzaj ksiazek polecam serdecznie ksiazki Andrzeja Pilipiuka z serii o Jakubie Wędrowyczu...


29 sie 2008 13:40:42
Zobacz profil
Użytkownik
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 26 mar 2008 19:02:41
Posty: 43
Lokalizacja: szaki
Post 
Nie postawię Ci celującego, bo praca nie jest skończona :( Co prawda w czasach Wokulskiego powinien żyć dziadek Jakuba a nie Jakub, ale w książkach Pilipiuka też były skoki w czasie (za pomocą których ciekawie wyjaśniona została przez Holmesa zagadka Kuby Rozpruwacza). Atmosfera Wojsławic w moim odczuciu została oddana zgodnie z pierwowzorem. Sama zawsze byłam zwolenniczką opcji przeżycia Wokulskiego, więc za to też masz punkt. Opowiadanie zaczęło się fajnie i liczę na to, że kiedyś je dokończysz. I napisz, co za nie dostałeś w szkole.


30 sie 2008 15:40:25
Zobacz profil
Użytkownik

Dołączył(a): 21 maja 2008 15:55:22
Posty: 30
Lokalizacja: OleÂśnica
Post 
Dołączając twoją pracę do "Lalki" można by wychwycić różnice w sposobie pisania co jest nieuniknione bo niemożliwością jest pisać podobnym językiem i sposobem do autora. Zaczęło się dość ciekawie, lecz dla mnie jakby zbyt wiele magii jak na tak małą ilość "rozdziału", tylko szkoda że nie jest to całość... Literóweczki każdemu się zdażają, a gdy wrzucisz następną pracę to przeredaguj ją gdzieś i będzie ok. Zakończenie wiele zostawia do życzenia z powodu niekompletnej pracy. Doczepić się jeszcze mogę do zapachu w stodole i tym jak można zasnąć "momentalnie" w nowym miejscu, lecz drobnym usprawiedliwieniem może być bimber.

Teraz przejdę do mocnych punktów twojej pracy :
1. Dobrze zaplanowany wątek z Jakubem Wędrowyczem
2. Spodobała mi się wizja upadającej miejscowości i ludności tam żyjącej
3. Dalszy dylemat i tajemnica co dalej stało się z Wokulskim

_________________
czytam, czytam, czytam, a czytam to co kocham


30 sie 2008 17:25:45
Zobacz profil
Użytkownik

Dołączył(a): 05 sie 2008 9:51:42
Posty: 26
Lokalizacja: KÂłoczew
Post 
Czekam także na propozycje... chętnie umieszcze je w pracy. :) A już niedług może dokończe... :) I dziękuje za wszelkie słowa krytyki...


02 wrz 2008 21:31:12
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 8 ] 


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zalogowanych użytkowników i 0 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Skocz do:  
cron