Goodkind Terry - "Spowiedniczka"
W końcu w moje łapki trafiła nowiutka i jeszcze pachnąca "Spowiedniczka", niestety ostatni już tom cyklu "Miecz Prawdy". Nie mam zamiaru psuć wam zabawy opisując fabułę, więc tylko skupię się na wrażeniach z książki.
Po przeczytaniu ostatnich tomów począwszy od "Filarów Świata" sądziłem że Goodkind ciągnie ten cykl już tylko dla kasy chcąc jak najwięcej jej wydoić od czytelników na całym świecie. Rozwlekła fabuła ciągnęła się jak smród po gaciach a na biednego Richarda spadały wciąż nowe problemy. Ten tom jest jednak inny. Goodkind znowu wraca do wartkiej akcji z pierwszych tomów. Wszystko dzieje się bardzo szybko, bez zbyt dużej dozy rozwlekłych opisów i dygresji. "Spowiedniczkę" czyta się wręcz jednym tchem, bez przerw na jedzenie, picie i spanie
Wiele zagadek z poprzednich tomów zostaje rozwiązanych aż czytelnikowi jest głupio że sam wcześniej na to nie wpadł, choć rozwiązanie miał tuz pod nosem. No cóż... widocznie nie każdy nadaje się na poszukiwacza prawdy
Dla tych którzy są fanami cyklu nie muszę rekomendować "Spowiedniczki" bo i tak czy siak ją na pewno przeczytają.
Pamiętacie może swoje odczucia tuż po przeczytaniu ostatnich stron "Powrotu Króla". Ja pamiętam to wrażenie smutku, że oto wielka i wspaniała przygoda dobiegła końca. Tak jak żałowałem że muszę rozstać się ze Śródziemiem tak samo żałowałem rozstania z Midlandami. Myślę że to wystarczająca zachęta dla tych którzy nie sięgnęli jeszcze po Goodkinda.