Teraz jest 20 kwi 2024 18:03:19




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 
Dyktatura słów - o mniejszościach sexsualnych 
Autor Wiadomość
Post Dyktatura słów - o mniejszościach sexsualnych
,,Dyktatura słów"
Nerwowo poprawia spódniczkę. Oczy prowadzone jej dłońmi wdzierają się pod stolik gdzie nogi splatają się ze sobą tak ściśle jak gdyby miały przeistoczyć się w syreni ogon. Jej ręce o długich paznokciach w klasycznym kolorze zataczają kręgi nad szklanką. Zakłopotanie udziela się też mnie i mrówkami spaceruje wzdłuż kręgów. Odgarnia kosmyk ciemnych włosów delikatnie pieszczących policzek. Przygryzam usta ruchem nieuświadomionym, lecz doskonale widocznym co dostrzegam w reakcji-szybkim spuszczeniu rzęs i ucieczce ust w stronę szklanki. Wargi chwytają słomkę zbyt drapieżnie i szybko jak na gaszenie jednego pragnienia
Rozmawiając burzy intymność, obserwując badawczo reakcje mężczyzn. Ich nieuważne zainteresowanie wywołuje na jej twarzy uśmiech. Czuję się jak obiekt eksperymentu wystawiony na pokaz i świeżo ogrzane jej słowami bursztyny zielenieją gwałtownie. Nad naszym stolikiem zachodzi słońce i ogarnia mnie chłód. Jakiej reakcji spodziewa się w gay klubie?
-Dlaczego tutaj?- pytając pokonuje barierę i jej ciemne oczy odbijają się w moich.
-Bo tutaj dwie kobiety mogą porozmawiać, nie narażając się na zaczepki.
Dostrzegam kpiący uśmiech, który tonie w szklance. Nasz stolik przyciąga spojrzenia ,ale to nie nasza zasługa. W centralnym miejscu zasłaniając nas zupełnie przed obcymi, tworząc prywatny ogród stoją nasze kwiaty w dzbanku do kawy wywalczonym od barmana. Jej czerwone róże i moje kalie. Ślub i śmierć, czułość i sex. Sztywno splecione łodygi obrazujące nierozerwalność wszystkich aspektów życia. To noc czy alkohol sprawiły, że wszędzie widzę symbole czy ona...?
-Zatańczymy?- zdecydowanie ujmuje moją dłoń znad kwiatów, ale gwałtowna celowość tego ruchu świadczy o długiej drodze poprzedzającej decyzję.-Już po północy. Wreszcie zmienili muzykę.-Trzyma moją dłoń w siatkowej rękawiczce, odwzajemniam uścisk i już nie puszczam jej ręki.
Mimo wysokich obcasów jest wyższa ode mnie. Przenosimy kwiaty za barek. Idziemy: dwa anioły kurczowo trzymające się za ręce. Przestrzeń trzeszczy przy każdym kroku. Czerń jednej podkreślona czerwienią rękawiczek i butów, druga czarno-srebrna i połyskująca metalem. Wstępujemy na kręte schody, szelest spódniczek budzi skojarzenia skrzydeł. Czuję w gardle bicie jej serca. Nie możemy rozdzielić dłoni - naczynia krwionośne wypuściły korzenie.
U góry schodów obejmuje nas łomot dźwięków, stanowczo zbyt głośny na cokolwiek poza muzycznym odurzeniem. Wchodzimy na parkiet zdobywając trochę przestrzeni. Przez chwilę trwa namiętny spór, skwitowany jednoczesnym wybuchem śmiechu. Spór o dominację. Ustępuję świadoma jednak faktu, że nie pamiętam już kiedy dawałam się prowadzić. Przywykłam do dominującej roli w poprzednich związkach. Poddaję się rytmowi którego metronomem jest ona. Nasze ciała powoli zbliżają się do siebie, palce splatają się ściślej, pokonujemy kolejne przestrzenie, zamiast wtajemniczeń zdobywając centymetry siebie. Jej usta w moich włosach, moje na jej szyi, jej spowiadają mojemu uchu największe tajemnice.
Pół roku maili, rozmów gdzie palce zamiast ust, gdzie ekran paliły słowa, noce przesypiane snem lekkim, bo może ona teraz nie może zasnąć i napisze. Ile razy nabijałam sobie sińce ,zerwana zbyt gwałtownie dźwiękiem telefonu, szukam teraz tych samych znaków na jej ciele. Rzadkie rozmowy telefoniczne, urywane zdania i oddechy tak wduszone w słuchawkę że słyszalne, mówiące więcej niż słowa. Mój głos ostry i dźwięczny, chrypnący z wrażenia i jej zamszowy. I usta przygryzane do krwi...
To wszystko, taką bliźniaczą relację szepcą jej wargi. Otwieram oczy i odpowiadam ustami jej... ustom. Poddaje się najpierw z wahaniem, potem w nagłej decyzji z desperacją płynącą na oślep w jednym kierunku, bez odwrotu. Słucham co mówi jej język mojemu.
Płyniemy swoim własnym nurtem ciemnorzecza.
Kiedy wynurzam głowę widzę pusty parkiet. Po kątach czule objęci chłopcy tworzą własne historie. Z oczu DJ-ejki wyziera pełne wyzutu zmęczenie. Już czas. W milczeniu stępujemy po schodach w mrok prawie pustego pubu, w milczeniu bierzemy kwiaty i torebki, w milczeniu... Szatniarz zamyka za nami drzwi. Z łoskotem!
Spłoszone nagłym wybuchem dźwięku podrywamy się do lotu. Podwójny stukot obcasów na bruku. W zewnętrznych dłoniach łodygi, wewnętrzne wciąż uparcie nie rozluźniają uścisku.
Nad obcym miastem wstaje świt. Świadomie umówiłyśmy spotkanie w połowie drogi, w miejscu niezależnym i niezobowiązującym. Wynajęte pokoje w akademcu, dwa w nadziei, że choć jeden pozostanie zupełnie pusty. W nadziei podszytej niewypowiedzianą obawą przed narzucaniem się drugiej osobie.
Kroczy koło mnie zamyślona z nieobecnym uśmiechem i tak daleka, że nagle pozbawiona gruntu pod nogami próbuję oswobodzić rękę. Wstrząśnięta spogląda z takim wyrzutem i niepokojem, że zaczynam się wstydzić gwałtowności podszepniętej lękiem. Stajemy na środku ulicy, obejmuje mnie, tłumacząc oczami, podczas gdy usta wnikliwie poszukują ziarenek wyrzutu w moich, dopóki przedłużający się klakson nie przenosi nas na chodnik i w tereny bardziej realne.

W jej pokoju spokojnie śpią dwie dziewczyny, u mnie pusto.
-Czy...-zaczyna
-Muszę się wykąpać-uprzedzam dalszy rozwój sytuacji.
-Ja też... ale... czy... później...?
-Chcesz?- przygryzam wargę.
-Tak. Bardzo.- pewność w jej głosie wyczynia coś dziwnego z moimi nogami.-A ty?
-Chcę...-odpowiadam i czuję jak w całej jaźni rozbrzmiewa to słowo. Po raz pierwszy bez żadnych wątpliwości i wahań chcę z nią przedłużyć czas trwania tej nocy. Nawet jeśli miałybyśmy trzymać się tylko za ręce.
-Przyjdź do mnie. Zostawię otwarte drzwi. Byłoby grzechem budzić tamte dwie.-Mój obcas wykonał już taneczny obrót.
-Zaczekaj-gwałtownie łapie moją dłoń.
-Byłaś kiedyś z kobietą?- spuszczone oczy nie pozwalają odgadnąć myśli.
-Oczywiście.-Nie chce mi chyba powiedzieć, że ona nie... Nic nie zdziwiłoby mnie bardziej.
Zamiast tego pyta:
-A z mężczyzną?- oczy spuszczone jeszcze niżej, długie rzęsy dotykają mechatych policzków.
-Też...-przyznaję z oporem.
Gwałtownie podniesione oczy wpatruje we mnie rozjaśnione jakimś wewnętrznym uśmiechem. Czytam w nich decyzję zanim jeszcze impulsy nerwowe przekażą ustom nakaz wypowiedzenia słów:
-Będę na ciebie czekać.
Postanawiam ubrać się pod prysznicem.

Zmywam z siebie drapiący zapach papierosów i obcych ludzi, ale jej dotyk zostawił na skórze nie milknące kręgi.
Czysta, ubrana, delikatnie umalowana i pachnąca pozwalam frunąć śpiewającemu sercu. Z jego trzepotem w gardle naciskam klamkę, na której zamiast chłodu wyczuwam ciepły ślad jej obecności. Na zsuniętych łóżkach siedzi wsparta rękami. Odkładam rzeczy ruchem na wpół świadomym i zamykam drzwi nie odwracając wzroku. Przez chwilę ogłuszone objawieniem pieścimy się oczami. Skracam dystans, ona wstaje, dłoń nakreśla spiralę w powietrzu, spada na mój kark przejmując dreszczem i przechylam głowę, językiem wypisując słowa w obcym narzeczu. Jej jęk świadczy o zrozumieniu. Zatoczyłyśmy półkrąg dookoła nowo stworzonej osi naszych ciał, więc nagle przechyla mnie na łóżko i miękkim, kocim ruchem ląduje nade mną. Zanurzam palce w jej włosach, moje usta szukają resztek pomadki... nadaremnie. Zdejmuję jej bluzkę i rozpoczynam spacer po jej plecach: palce, paznokcie, rzęsy, usta, język... Cudownie smukłe przejście talii, wypukłe pośladki opięte grubym materiałem, długie nogi. Gwałtownie obraca się na plecy i jednym ruchem oswobadza moje włosy pokrywając nas pieszczotliwą zasłoną. Zachwyca mnie smukłość jej torsu i ledwie widoczne pagórki piersi o ciemnych sutkach. Wznosi się nade mną, całuje, oczy jej ciemnieją, ujmuje moją dłoń i pokonując barierę kolejnego wtajemniczenia kładzie na napiętym materiale spódniczki między swoimi nogami.
Krew gwałtownie podbiega mi do gardła i wybija na policzkach, ręka opada bezwładnie nie podtrzymywana.
Leży nieruchomo, wtulona w materac, z dłońmi przy twarzy. Napięte mięśnie pleców są jedyną widoczną oznaką emocji. Ogłuszona, wstrząśnięta nie czuję żalu i wiem, że litość będzie największym okrucieństwem, zresztą nie potrafiłabym zmusić ciała do uległości wbrew sobie. W powietrzu krąży rezygnacja, czuję fakt jej poddania się niewierze, wsłuchując się w siebie. Wiedziona wewnętrzną czułością nie czuję się oszukana. To natura się pomyliła, nie ja.
Szukam na nowo, cierpliwie z uwagą tego co mnie zauroczyło, kobiecości powalającej na kolana, nie zostawiając miejsca na oddech, uwagi i inteligencji widocznej w każdym spojrzeniu. I znajduję, podczas gdy język cierpliwie nawleka perełki łez na nić niepamięci.
-Głuptasie. Nie wiedziałam, nie domyśliłam się... zaskoczyłaś mnie.
Poruszona tą jedną literą zachowującą świat sprzed katastrofy odwraca się gwałtownie. Czujne oczy spijają uśmiech, gwałtownie zdziera ze mnie bluzkę, jednym ruchem odpinając biustonosz obnaża moje piersi, z gwałtownością w której bez trudu odczytuję brak wiary i chęć sprawdzenia. Poddaję się więc biegowi jej palców, które z niemałą wprawą docierają do źródła. Pozbawione lęku jej oczy wypatrują hipnotyzująco pierwszego spazmu. Mój język zostawia na jej ciele migotliwy, wilgotny ślad. Splecone dłonie, oddechy stłumione, migoczący płomień między nogami i usta pełne drgającej rozkoszy. Zapach rozgrzanej skóry, twarz oparta o szorstkość koronki, włosy mechacące delikatnie połyskującą przędzę. Obcasy wbite w materac w dwóch przeciwległych brzegach łóżka. I odblask światła pod powiekami, którego źródło czuję w sobie bardzo daleko od oczu.

Myślcie sobie co wam wygodnie, pozbawieni oparcia w cieple jej oczu, ja nie mam wątpliwości-tę noc spędziłam z kobietą.
Zasypiamy trzymając szczęście w zaciśniętych dłoniach.

**********************************************************************************************


06 lip 2008 12:10:00
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zalogowanych użytkowników i 0 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Skocz do: