Teraz jest 19 kwi 2024 9:33:21




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 3 ] 
"ZAPACH MIGDAŁÓW' 
Autor Wiadomość
Użytkownik

Dołączył(a): 26 maja 2008 14:42:17
Posty: 14
Lokalizacja: Dno piekÂła
Post "ZAPACH MIGDAŁÓW'
"ZAPACH MIGDAŁÓW'
Opowiadanie napisane dla niej.

Było późne popołudnie. Siedział sam w małym, ciemnym pokoju, przy jeszcze ciemniejszym biurku. Za oknem mżyło, było szaro, smętnie, mokro i źle. Nic nie przerywało niemal grobowej ciszy. Siedział nieruchomo wpatrzony w swój dziewiętnasto-calowy monitor, od niechcenia przeglądając wiadomości z serwisów informacyjnych.
- Kolejny dzień minął – pomyślał.
Przymrużył oczy, cicho ziewnął, przeciągnął się i powrócił do monotonnego zajęcia. Siedział, nie miał co robić. Wszystko, co miał zlecone tego dnia, wykonał. Przejrzał wszystkie projekty, nic ciekawego. Nic, czym mógłby się zająć. Nic, co zabiłoby nudę.
15:28 Szmer na korytarzu. Czas wychodzić. Jak zawsze zamknął drzwi, klucz przekręcił dwa razy. Schował go w tylniej kieszeni spodni. Wszyscy opuścili piętro, więc spokojnie mógł włączyć alarm. Zszedł jak co dzień, po stromych schodach. Na parterze pożegnał się ze współpracownikami. Wyszedł. Codzienna rutyna. Sunął przed siebie tą samą drogą, mijając tych samych ludzi co zwykle. Ludzie w tych samych szarych uniformach, z tym samym wymuszonym uśmiechem na twarzach. Monotonia. Przemierzył plac, przeszedł przez jezdnię. Szedł spokojnym krokiem, nie spiesząc się donikąd. Wiedział, że ma jeszcze parę minut do autobusu. Na przystanku zawsze ten sam komplet pasażerów. Spokojnie usiadł na ławce. Czekał. Autobus jak zawsze przyjechał, jedni wysiedli, inni wsiedli, wśród nich on. Zajął miejsce. I oglądał przez okno szare ulice z szarymi ludźmi. Dojechał do swojego przystanku. Wysiadł i udał się w stronę domu. Nie spieszył się, bo nie miał do czego się spieszyć.
Wszedł do uliczki, spojrzał na swoje domostwo. Trochę kiczowaty, jednorodzinny budynek w stylu wczesnych PRL’owskich lat 60’tych. Otynkowany na kolor piaskowy. Duży taras opleciony przez winorośle. Pod tarasem ogród pełen kwiatów. Wszedł za bramkę. Przeszedł po płytkowym chodniczku na tył posesji. Za domem spojrzał na kilka drzewek owocowych, duży orzech, małą szklarnię, pole truskawek. Podszedł do małej altanki stojącej pod orzechem. Obejrzał swoje zeszłoroczne dzieło, małą pomalowaną na biało altankę, zadaszoną, ze stolikiem i ławeczkami. Usiadł na ławeczce, wyciągnął nogi, odgiął głowę do tyłu. Zamknął oczy. Lekki, ciepły wiaterek muskał jego twarz. Słuchał jak szumią liście orzecha. Powoli zapadł w sen. Obudził go liżący po ręce pies. Wstał, pobawił się z czworonogiem. Zabrał teczkę i poszedł do wejścia. Klucz w drzwiach, zgrzytnięcie. Już jest w środku. Cisza. Zdjął ubranie. Prysznic. W szlafroku przeszedł do kuchni, sprawdził zawartość lodówki, zrobił listę zakupów na następny dzień. Powoli nie spiesząc się przygotował sobie sycący posiłek. Z gorącym talerzem przeszedł do salonu. W telewizji wiadomości, zmienił program. Discovery, 2 wojna światowa – przynajmniej coś ciekawego. Zjadł spokojnie, obejrzał program. Zasiadł do komputera. Sprawdził pocztę, odpisał na maile. Już 22:13 czas spać.


Znów kolejny żmudny, szary dzień. Ktoś wchodzi, zostawia projekt, odbiera projekt, wychodzi. Przychodzą uśmiechnięci, rozeźleni, roztargnieni. On siedzi, pilnuje, doradza, pomaga, kontroluje, odrzuca. Nuda i monotonia.
Gdy wracał od koleżanki z pokoju, przykucnął by zawiązać sznurowadło. Gdy tak kucał weszła Ona… Pierwsze co zobaczył to wspaniałe, długie, zgrabne nogi… Przeszedł wzrokiem trochę wyżej. Kształtne uda, które po części skrywała letnia, kwiecista sukienka. Nie mógł się powstrzymać by spojrzeć wyżej. Smukła talia… skierował wzrok jeszcze wyżej. Jego oczom pokazały się alabastrowe dłonie przyciskające do, jak się domyślał pięknych, krągłych i jędrnych piersi, teczkę zawierającą prawdopodobnie kolejny projekt. Spojrzał wyżej. Zobaczył delikatna kobiecą twarz skrywaną przez opadającą grzywkę. Na twarzy tej widniał olśniewający uśmiech. Uśmiech ten rozświetlił jego pokój. Piękne, pełne usta z warstwą ochronnego błyszczyku, wypowiedziały dźwięcznie :
- Dzień dobry.
Kobieta uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Nie wiedział jak ma zareagować, był całkowicie onieśmielony jej niebywałą urodą. Wyprostował się, delikatnie uśmiechnął tak, żeby nie było widać jego zębów i powiedział :
- Witam. – Podszedł do swojego biurka, usiadł na obrotowym fotelu. Kobiecie wskazał krzesełko mówiąc :
- Proszę usiąść. W czym mogę pomoc? – Powiedział to nie tak jak zawsze, chłodno i gburowato, lecz z nutką życzliwości, wręcz miło i z uśmiechem na twarzy. Dawno nie czuł się tak dobrze. Sam widok kobiety sprawiał, że mógłby latać. Uspokoił myśli. Zaczęli rzeczowo rozmawiać. Wymieniali uwagi na temat projektu z jakim do niego przyszła, wymieniali uśmiechy. Ostatecznie projekt przyjął. Uśmiechnęła się do niego wdzięcznie, wstała i wyszła, pozostawiając w pokoju oszałamiający zapach kobiecego ciała, skropionego najwyższej klasy perfumami.
Siedział tak, jakiś czas. Z transu wyrwała go kierowniczka wchodząca do jego pokoju. 157 centymetrów, 92 kilo wagi, gruby kark, „mała pupinka”, nie wygolone pachy. „Perła” – bo tak ją nazywali podwładni, ubrana zawsze jak to jej się zdawało - modnie. Miała na sobie lnianą sukienkę do kostek, przez której włókna widać było ewidentnie, również białe reformy babuni. Na ramiona zarzuconą miała dżinsową kurtkę ze złotymi guzikami. Szczerząc się przyniosła kolejną partię dokumentów do sprawdzenia. Pouczyła go, jak i co ma z nimi zrobić. Robiła to zawsze, pomimo tego, że on doskonale wiedział jaka jest procedura. Perła uśmiechnęła się do niego promiennie i wyszła, pozostawiając po sobie zapach który zabił zapach perfum ślicznej projektantki. Pozostawiła zapach formaliny, i czegoś co świetnie nadawałoby się do tępienia moli i wszelkiego rodzaju innego robactwa.

Resztę dnia siedział zły na to, że odebrano mu cudowny moment. Chwilę słodkiego zapomnienia, jakże potrzebną w dzisiejszych czasach. Moment krótkiego relaksu, moment jaki pozwala zapomnieć, o przytłaczających trudach codziennego życia. Odebrano mu krótką, pozazmysłową podróż dookoła świata. Znów 15:28. Ten sam znaczący szum na korytarzu. Znów klucz w zamku, szczęknięcie. Strome schody. Niczym by się to nie różniło od dni poprzednich, gdyby nie jego myśli. Nie myślał o zakupach, przystanku, mijających go ludziach. Myślał o niej. Pragnął znów poczuć jej zapach.


Jak co dzień, sunął uliczką mając za cel dostać się na autobus. Jak zawsze mijał tych samych ludzi. Uśmiech, skinienie głowy, dwa słowa „Dzień dobry”. Tylko w głowie kołatała się myśl - zapach… pogrążyć się w tym zapachu… zapaść w niego, jak w nicość i już nigdy się nie wynurzyć…
Znów autobus, sześć przystanków. Kilka kroków do domu. Bramka, pies, drzwi, zamek, klucz, szczęknięcie. Jak zawsze czuł niechęć stojąc w progu domu. A to, z powodu, że dom jest pusty i nie ma w nim nikogo. Nikogo do kogo można by wracać.


Przeczytała wszystko, każdą stronę, każdy wyraz, każdą literę. Spojrzała na niego z zaciekawieniem. W oczach miała zdziwienie i pytanie. Patrzyła tak długo w oczekiwaniu, że on wyciągnie zza siebie kolejną partię zapisanych kartek. Gdy nic takiego się nie wydarzyło i nie zapowiadało się, że się wydarzy, wymówiła dźwięcznym głosem:
- A gdzie jest reszta tego opowiadania? Gdzie jest ciąg dalszy? – Mówiła to jakby z wyrzutem.
On powoli spojrzał na jej promienną twarz, uśmiechnął się lekko i powiedział :
- Reszta powiadasz… resztę napiszemy razem, jeśli tylko zechcesz. – Uśmiechnął się szeroko i objął ją swymi mocarnymi ramionami.

_________________
$bash man rtfm! | read the fucking manual!


18 cze 2008 22:38:10
Zobacz profil WWW
Post 
Zakończenie dobre - najbardziej mi się podobało, bo takie otwarte, niedopowiedziane i resztę można sobie dopowiedzieć, albo też lepiej poprzestać na tym i mieć świadomość, że wszystko pięknie się potoczy. To, co przed podsumowaniem było trochę tak jak zamierzałeś monotonne. Niby to w sam raz, bo przecież wcześniej życie było takie sobie. Lepiej byłoby jednak, gdyby ilościowo więcej miejsca w druku zajęło spotkanie z tą kobietą, żeby wydało się to bardziej istotne, gdyż mylące jest, że bohater tak się użala nad sobą, zamiast szaleć ze szczęścia. Może być tyle o robocie ile jest, bo to podkreśla, jaka wcześniejsza codzienność była szara i ogólnie, gdyby nie ta kobieta ów facet zmarnowałby sobie życie poprzez ciągłe obowiązki. Zwróciłeś na to uwagę, a więc wszystko brzmi naturalnie i nie widać sprzeczności. Z tym wyjątkiem, że jak mówiłam koniecznie trzeba przedłużyć początkową relację pomiędzy parą zakochanych ze dbałości o realia myśli zakochanych, które o tej wybranej osobie mogą nawijać bez opamiętania.


20 cze 2008 13:48:45
Użytkownik

Dołączył(a): 26 maja 2008 14:42:17
Posty: 14
Lokalizacja: Dno piekÂła
Post 
Dzięki za ocenę. Od napisania minęło ponad 2.5 roku. Modyfikacji ani dalszego ciągu nie będzie, bo też Jej już dawno nie ma. Napisane zostało w ramach prezentu, ale nigdy nie udało mi się go już dostarczyć. Sam zupełnie o nim zapomniałem, znalazłem je podczas letnich porządków. A jako że mi się znów bardzo spodobało to chciałem się z Wami podzielić.
Jeszcze raz dzięki za dobre słowo.

_________________
$bash man rtfm! | read the fucking manual!


20 cze 2008 14:26:37
Zobacz profil WWW
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 3 ] 


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zalogowanych użytkowników i 0 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Skocz do: