Niesamowite jak trudno niektórym ludziom uwierzyć, że politycy kłamią... Przecież nie zdarza się to po raz pierwszy. Każdy dorosły człowiek powinien pamiętać chociażby pandemię świńskiej grypy z lat 2009/10. Wtedy media też rozsiewały wielką panikę. Były odwołane loty, zakaz organizacji imprez masowych, zamknięte szkoły oraz kwarantanny poszczególnych osób i całych regionów (np. na Ukrainie). Według szacunków WHO i CDC zmarło wtedy 284 tys. ludzi. To połowa tego, ile w przeciętnym roku umiera na grypę sezonową. Śmiertelność świńskiej grypy oszacowano na 0,02%. Dla porównania, śmiertelność grypy z sezonu 2010/11 wynosiła w USA 0,18% (CDC). Świńska grypa, jak na złość, okazała się wyjątkowo łagodnym szczepem grypy sezonowej. Nie przeszkodziło to jednak Big Pharmie w zarobieniu grubych miliardów na sprzedaży nikomu nie potrzebnych leków i szczepionek. Skoro ludzie tak łatwo dali się nabrać na wymyśloną pandemię świńskiej grypy, to czemu by tego nie powtórzyć, tym razem na większą skalę? Korporacje są prawnie zobowiązane do robienia wszystkiego, co w ich mocy, aby zwiększyć swoje zyski. To właśnie robią i nie można się im dziwić. Dziwić można się tylko ludziom, którzy bezkrytycznie wierzą we wszystko, co powiedzą w telewizji.
Nie ma żadnych dowodów świadczących o wystąpieniu epidemii. Ogólna liczba zgonów w porównaniu do lat poprzednich w niektórych krajach wzrosła, ale można to wytłumaczyć innymi czynnikami niż samą chorobą. W innych krajach liczba zgonów pozostała na stałym poziomie lub, jak w Polsce, nawet zmalała. Osobiste doświadczenia ludzi też nie wskazują, abyśmy częściej chorowali lub aby ludzie wokół nas umierali częściej niż w poprzednich latach. Każdy zna kogoś, kto jest otyły, bo epidemia otyłości jest faktem. Gdyby epidemia COVID-19 była realna, to każdy znałby kogoś, kto zmarł na tę chorobę.
Jedyne, co przekonuje ludzi do istnienia epidemii, poza fałszywymi testami, to dowody anegdotyczne - doniesienia o przepełnionych szpitalach, nagrania ukazujące ciężarówki wywożące trumny lub informacje o śmierci młodych osób i dzieci. Do tego typu dowodów nie można przywiązywać dużej wagi, bo pojedyncze przypadki o niczym nie świadczą. Na zwykłą grypę sezonową ludzie też czasami umierają, a szpitale co roku bywają przepełnione. Ponadto, bardzo wiele z tych medialnych doniesień okazało się kłamstwami. Media zostały przyłapane na używaniu manekinów do zainscenizowania przepełnionych szpitali. Nagrania internautów wyjawiły, że szpitale, które politycy i media określali jako strefę wojny z COVID-19, były w rzeczywistości puste. Wiele doniesień o młodych i zdrowych ludziach umierających na koronawirusa okazało się fałszywymi: wielu z tych młodych ludzi albo nie zmarło z powodu COVID-19 i byli już poważnie chorzy (np. z powodu niezdiagnozowanej białaczki), albo w rzeczywistości mieli 109 zamiast 9 lat.
Zdjęcia i filmy przedstawiające manekiny, puste szpitale i fałszywe trumny można zobaczyć tutaj:
https://globawake.org/epidemia-strachuRozumiem, że nie każdy jest zdolny, aby przeczytać dłuższy tekst z podanej przeze mnie strony. Dla takich osób, w wielkim skrócie przedstawiam 7 niezaprzeczalnych dowodów, że tzw. pandemia jest niczym innym, jak operacją psychologiczną (PsyOps). Źródła podanych faktów można znaleźć tutaj: justpaste.it/4ow5e
1. Nie jest możliwe, aby wirus pochodził od nietoperza
Według wersji rządowej koronawirus przeskoczył na człowieka, bo pewien Chińczyk zjadł zupkę z nietoperza. Motyw zakażenia człowieka od zwierzęcia często pojawiał się w filmach katastroficznych, dlatego ludzie łatwo w to uwierzyli. Jednak to, co jest możliwe w filmach, niekoniecznie jest możliwe w przyrodzie. Według lekarzy, wirusologów i genetyków oficjalna narracja jest absolutnie fałszywa. Dlaczego? Ponieważ, aby tak się stało, wirus musiałby najpierw przeskoczyć z nietoperza na człowieka. Następnie musiałby się rozmnożyć w komórkach ludzkich, co jest niemożliwe, ponieważ wirus pochodzący od nietoperza jest w pełni dostosowany do komórek nietoperza. Po trzecie, musiałby stać się zaraźliwy. Te trzy kroki zdarzają się w naturze, ale to zajmuje setki lat. Tutaj tego czasu nie było. SARS-CoV-2 pojawił się nagle, znikąd. Według rządowej wersji zdarzeń przeskoczył on bezpośrednio z martwego nietoperza na człowieka i natychmiast stał się niezwykle efektywny i zaraźliwy. Według ekspertów jest to absolutnie niemożliwe. Nawet telewizja przestała już powtarzać te bzdury o zupce z nietoperza.
2. Są dowody, że wirus powstał w laboratorium
Profesor Luc Montagnier, francuski wirusolog, zdobywca nagrody Nobla za odkrycie wirusa HIV, powiedział że po przeprowadzeniu szczegółowych badań uzyskał całkowitą pewność, że wirus powstał w laboratorium. Ponadto są dowody, że wirus powstawał w laboratoriach, w Karolinie Północnej, Fort Detrick, US Army Research Institute of Infectious Disease oraz w laboratorium w Wuhan. 3,7 mln dolarów wpłynęło z National Institutes of Health w USA do laboratorium w Wuhan. Wiadomo także, że NIAID, departament powiązany z National Institutes of Health, którym zarządza dr. Anthony Fauci, wykonywało w przeszłości eksperymenty na koronawirusach wspólnie z laboratorium w Wuhan. 116 krajów z całego świata domaga się przeprowadzenia międzynarodowego śledztwa w sprawie pochodzenia koronawirusa. Autorem rezolucji są państwa członkowskie Unii Europejskiej, a wsparcie zadeklarowały m.in. kraje afrykańskie, Brazylia, Kanada, Rosja i Japonia.
Fakt, że wirus był modyfikowany w laboratorium nie oznacza automatycznie, że jest on niebezpieczny. Prawdopodobnie celem tego było tylko wywołanie paniki.
3. Fałszowali dane o śmiertelności wirusa
Według najwcześniejszych doniesień śmiertelność koronawirusa miała wynosić 16%. Z czasem media podawały coraz mniejsze liczby. W marcu, w czasie wprowadzania lockdownu, było to 3,4% (wg WHO) i 5-10% (wg mediów). Obecnie CDC szacuje, że śmiertelność COVID-19 wynosi zaledwie 0,26%, czyli mniej więcej tyle, co grypa sezonowa. Początkowe doniesienia były więc zawyżone co najmniej 60-krotnie. Były one liczone poprzez podzielenie liczby zgonów przez liczbę stwierdzonych zakażeń. Pomijano przy tym fakt, że jest wielu ludzi zakażonych, którzy jednak nie zostali przetestowani, bo nie mieli żadnych objawów. A co za tym idzie, pomijano fakt, że rzeczywista śmiertelność jest dużo niższa. Nigdy wcześniej nie liczono śmiertelności choroby zakaźnej w ten sposób, a niezależni naukowcy apelowali do polityków, że popełniają oni błąd. Politycy robili to więc w pełni świadomie, po to, aby wywołać panikę.
Model z Imperial College London przewidywał od 250 000 do 500 000 zgonów na COVID-19 w Wielkiej Brytanii. Jednak autorzy badania przyznali, że wiele z tych zgonów nie jest dodatkowych, ale są częścią normalnej rocznej umieralności w Wielkiej Brytanii wynoszącej 600 000 osób rocznie. Model rozwoju epidemii został więc de facto sfałszowany.
4. Stosują fałszywe testy
Pisałem o tym już wyżej. Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla stosowania testów, które nie są zatwierdzone klinicznie. To zwykłe oszustwo.
5. Wprowadzili lockdown bez uzasadnienia
Rząd wprowadził lockdown z zamiarem ratowania życia ludzi. Warto zatem choćby pobieżnie oszacować o jaką stawkę chodziło. Przyjmijmy, że śmiertelność COVID-19 wynosi 0,26%, jak podaje rządowa agencja CDC (choć szacunki rządowe już wcześniej okazywały się zawyżone). Wiemy też, że na tę chorobę umierają ludzie najsłabsi, u kresu swojego życia. Średni wiek zmarłych wynosi ponad 80 lat, a aż 99% z nich miało poważne choroby współistniejące. Do 0,26% najsłabszych ludzi w społeczeństwie zaliczają się ci, którym pozostało najwyżej 2 miesiące, a średnio 1 miesiąc życia (może trochę więcej). Przyjmijmy hojnie, że zarazić mogłoby się 20% społeczeństwa, a więc tyle ile choruje na grypę w najgorszych sezonach (choć WHO podaje, że koronawirus rozprzestrzenia się około dwa razy wolniej niż grypa). Czyli na sto tysięcy ludzi zaraziłoby się 20 tysięcy, a 0,26% z nich czyli 52 osoby by zmarły, tracąc średnio 1 miesiąc życia. 52 utracone miesiące życia w przeliczeniu na sto tysięcy osób to 23 minuty. Wychodzi więc na to, że: kwarantanna narodowa, kryzys, stres, odwołane operacje, odebranie praw obywatelskich, groźba przymusowych szczepień, tarcza antykryzysowa kosztująca 312 mld zł, czyli 8200 zł na osobę – wszystko to wprowadzone zostało z zamiarem przedłużenia naszych żyć o 23 minuty. To niedorzeczne. Nasze życie nie jest aż tyle warte.
Nawet jeśli byśmy w tym rachunku uwzględnili wyższą śmiertelność równą 3,4%, jaką podawała WHO w chwili wprowadzania lockdownu, to i tak nie znaleźlibyśmy dla niego uzasadnienia. Nawet jeśli byśmy uwzględnili obawy, że zabraknie respiratorów, co później okazało się kłamstwem, bo respiratory nie były potrzebne i tylko pogarszały stan pacjentów. Jeśli nie wierzcie, to zróbcie własne obliczenia. Może gdyby do tego wszystkiego dodać założenie, że politycy woleli poświęcić gospodarkę, niż życie ludzi, bo niesie to mniejsze straty polityczne, to wtedy restrykcje jako tako by się kalkulowały, ale tylko przy założeniu, że trwałyby one co najwyżej 2 tygodnie.
6. Kłamią, że szczepionka może zatrzymać wirusa
Mówią nam, że jedynym rozwiązaniem na pandemię może być szczepionka. Przeciętny czas opracowania dotychczas wynalezionych szczepionek wynosił 29,5 lat. Najszybciej wynaleziono szczepionkę na wściekliznę w 1885 roku, po 4 latach badań. Ale są też wirusy, na które mimo wielu prób, nigdy nie udało się znaleźć szczepionki. Tak jest w przypadku malarii, na którą bez skutku poszukuje się szczepionki od 1967 roku. Jeśli szczepionka na koronawirusa pojawi się w ciągu kilku lat lub wcześniej, będzie to na bank jakiś przekręt - albo ta szczepionka istnieje już od dawna, czyli pandemia była zaplanowana, albo nie będzie to szczepionka, tylko inna substancja podana pod pozorem szczepionki.
Osobnym kłamstwem jest to, że szczepionka może zwalczyć COVID-19. Szczepionka na grypę znana jest już od 40 lat, a jej skuteczność w zapobieganiu grypie jest bardzo mizerna. Producenci szczepionek mówią o jej 40-procentowej skuteczności, ale ta liczba odnosi się tylko do szczepu grypy, który był popularny w poprzednim sezonie. Według Cochrane Collaboration wnioski z 52 badań klinicznych prowadzonych na przestrzeni czterdziestu lat pokazują, że szczepionka na grypę zmniejsza ryzyko zachorowania na te chorobę z 2,3% do 0,9% (czyli o 1,4%). Człowiek, który będzie brał szczepionkę każdego roku przez 71 lat, może więc liczyć na to, że w ten sposób uniknie jednego zachorowania na grypę. Dodatkowo, szczepienie na grypę może zwiększać prawdopodobieństwo zachorowania na niektóre choroby grypopodobne, w tym na koronawirusa. Widać więc wyraźnie, że nie jest możliwe, aby szczepionka mogła zwalczyć pandemię, a jeśli to nam obiecują, to musi się w tym kryć jakieś oszustwo.
7. Premier przyznał, że chodzi o NWO
Na początku czerwca, premier Morawiecki powiedział w sejmie wprost, że nadchodzi Nowy Porządek Świata. Byłoby niedorzeczne twierdzić, że premier użył tych słów przez przypadek lub że robi sobie żarty. To tak, jakby na spotkaniu z żydami miał żartować o "ostatecznym rozwiązaniu kwestii koronawirusa". Niektóre zwroty mają konkretne znaczenie i premier na pewno to rozumie. Wie czym jest Nowy Porządek Świata i jest świadomy wagi swoich słów.
W zasadzie wszystko, co media mówiły nam o koronawirusie okazało się kłamstwem. Dowodów na to, że tzw. pandemia jest operacją psychologiczną jest aż nadto. Brakuje tylko odwagi, żeby te dowody zaakceptować. Czas wyłączyć telewizor i przerzucić się na media niezależne:
neon24.pl - serwis dziennikarstwa obywatelskiego
salon24.pl - jak wyżej, ale trochę mniej alternatywny niż neon24
youtube.com/channel/UCiwsDgj8mJnsGOr6oN-2OVQ - wRealu24, niezależny kanał o polityce
youtube.com/user/niezaleznatelewizja - NTV, polecam zwłaszcza tematy polityczne
prisonplanet.pl - serwis demaskujący budowę państwa policyjnego
londonreal.tv - dla osób znających angielski, wywiady z mądrymi ludźmi