A ja przekornie będę bronił tego sympatycznego, dwuczęściowego filmu telewizyjnego, jakim jest produkcja
SCI-Fi
Wszystkim tym, którzy porównują ten film - docelowo przeznaczony na rynek DVD i TV - do produkcji kinowych typu
"Eragon" (mierny, notabene),
"Władca Pierścieni" itp. pragnę zwrócić uwagę na to, że tego typu produkcje dysponują przeważnie o wiele mniejszym budżetem niż megahity i
blockbustery kinowe. To raz...
A dwa, że
"Earthsea" jest naprawdę sympatycznym filmikiem. Nie tak ambitnym, jak książki o
Krogulcu, ale doskonale sprawdzającym się jako niezbowiązujące kino
fantasy. Faktem jednak jest, że twórcy ewidentnie chcieli mu nadać wydźwięk
potteropodobny, co się raczej średnio udało. Widać również, do kogo głównie był skierowany film: młodzi aktorzy, twarze znane z popularnych seriali i filmów dla młodzieży (m. in. drewniana, jak zwykle - choć tu ociupnkę mniej -
Kristin Kreuk w roli
Tenar ). I wiele inklinacji z produkcji typu
"Harry Potter" i s-ki.
Na przekór jednak wszelkim szykanom, chciałbym przewrotnie stwierdzić, że ta wersja
"Ziemiomorza" podobała mi się znacznie bardziej niż jakakolwiek część
Pottera, że o kiepawym
Eragonie nie wspomnę
A że z książkami produkcja kanału
SCI-fi nie ma (prawie) nic wspólnego, to już insza inszość - może to być zarzut rozpatrywany pod kątem zgodności z adaptacją, a nie pod adresem filmu jako takiego. A ten jest - jak próbowałem wyżej uzasadnić - niczego sobie