Dzień dobry,

jak w tytule. Poszukuję serwisu pogwarancyjnego, który naprawi sprzęt - zastanawiam się, czy takie są i czy się opłaca, bo z tego, co czytam na forum, kontakt z serwisem jest bez sensu: nie dość, że prawie cena nowego, to jeszcze stwierdzenie uszkodzenia mechanicznego bardzo prawdopodobne. Oczywiście nie minął nawet rok po upływie gwarancji... A może ktoś może poradzić, jak się zabrać za samodzielne naprawianie? Mój chłopak naprawia czasami telefony, jakieś drobne wymiany sprzętu wewnętrznego i ma zaawansowanego w tej kwestii kolegę, którego ewentualnie mógłby poprosić o pomoc. Tylko, czy ktoś tu robił taką rzecz? Czy to się opłaca? Jak to ugryźć?

Czytałam coś na czytniku, nagle na ekranie czarne pasy i do widzenia. Nigdy mi nie upadł, zawsze trzymany w miękkim opakowaniu (takim tabletowym, a nie zwykłym, otwieranym, przeznaczonym głównie do czytników). Sprawa o tyle dziwna, że coś w środku od jakiegoś czasu się telepało. Jako, że sprzęt po gwarancji, poprosiłam chłopaka, żeby otworzył i sprawdził, czy przypadkiem nie poluzowała się jakaś taśma (chociaż czułam, że to marzenie ściętej głowy). Ze środka wyleciała śrubka i to ona pewnie musiała się tak telepać. Zresztą wszystkie śrubki bardzo luźno wkręcone. Być może tak powinno być, nie wiem - nie znam się. Jednak! trochę mam wrażenie, że fuszera, po tym co przeczytałam na forum: miałam problem, ponieważ komputer nie wykrywał sprzętu, a sprzęt podłączenia do komputera, zgrywałam sobie wszystko przez chmurę. Bateria również się nie ładowała do końca, ale wszystko działało, a że intensywnie korzystam ze sprzętu (w warunkach głównie domowych), odkładałam cały czas na później wysyłkę do serwisu. W czasie obowiązywania gwarancji, zmieniły się skrypty, które pozwalały się łączyć z dropboxem, więc z nowych pozycji nici. Wtedy zdecydowałam się na wysyłkę do serwisu. Opisałam wszystkie trzy czynniki (czyli brak ładowania baterii do końca, brak łączności z komputerem, brak łączności z chmurą - licząc, że z tą chmurą kogoś ruszy sumienie i naprawi). Sprzęt dostałam z powrotem po jakimś tygodniu, z opinią ekspercką, mówiącą, że z chmurą się łączyć nie będzie, bo nie aktualizują starego oprogramowania. Spoko, pomyślałam, niech będzie, a co z resztą? Cisza. Zadzwoniłam do serwisu i usłyszałam, że wszystko jest według nich okej, technik pamięta ten przypadek i całość działa, tak jak powinna, a jeżeli chcę wysłać sprzęt raz jeszcze, to, jeżeli nic nie wykryją, będę obciążona kosztami przesyłki (nie pamiętam, czy była mowa o ekspertyzie również). Po raz kolejny wysłałam onyxa, dostałam go po tygodniu, bez słowa przepraszam, za to z wymienioną płytą główną. Wtedy nic mi nie brzęczało w środku, ale teraz zastanawiam się, czy to możliwe, że niedokładnie dokręcona śrubka mogła spowodować taką usterkę?

Wyżaliłam się, zadałam pytanie poboczne, które będzie spędzać mi sen z powiek (biorę pod uwagę zakup nowego czytnika, być może nawet w serwisie naprawa bez sensu, czy zamawianie części też będzie do luftu opcją - wtedy pojawia się kolejne: czy kupować kolejnego onyxa, skoro - może w ostatecznym rozrachunku - jest to szajs, który nie ma szansy pochodzić dłużej niż 3 lata?), ale wracając do głównego pytania: jakieś podpowiedzi, co do naprawy? Za wszelkie wskazówki będę bardzo wdzięczna!

Ja miałem podobnie z moim Onyxem. Tyle, że prostszy model. Po 18 m-cach pasy na ekranie po cało nocnym ładowaniu. Naprawa w serwisie to koszt nowego czytnika (po doliczeniu kosztów transportu w obie strony).
Ja po prostu kupiłem nowy Pocket Book. Z użytkowania jestem bardzo zadowolony chociaż co do trwałości nie moge się wypowiedzieć bo używam go od 1,5 roku.
Co do wymiany to jest jak najbardziej możliwa ale ze względu na upakowanie czytnika bardzo trudna. Trzeba bardzo uważać bo ekran e-ink jest baaaaardzo delikatny (ja podczas próby samodzielnej wymiany uszkodziłem nowy ekran).
Jeżeli nie przeszkadzają Ci wady czytnika, które wymieniłaś to Twój "chłopak" z kolegą powinni dać radę. Ekran trzeba by kupić na e-bayu lub aliexpress bo na aledrogo będzie drożej.

Cała reszta czytnika jest już okej, po drugim odesłaniu do serwisu - a przynajmniej działała, jak należy zanim ekran oszalał

A tak w ogóle, dlaczego "chłopak" w cudzysłowie?

Bo chce być "poprawny politycznie".
Jeszcze mnie kto oskarży o:
- sexizm
- homofobie
- antysemityzm
- antyglobalizm...
itd., itp....

Jak dla mnie to inwestowanie w tym czytniku w nowy ekran jest pozbawione sensu.
Sam zakup za granica jest już obarczony jakimś ryzykiem - spora szansa na doliczenie cła i Vatu, co często zrównuje cenę z polską, lub nawet przewyższa, plus problemy przy samym montażu, plus możliwość uszkodzenia podczas przesyłki, plus wybór - czy na pewno będzie pasował do tego modelu.
Potem kolejne kroki i ryzyka związane z samą wymianą.
A do tego skoro ten czytnik ma 2-3 lata to za "chwilę" bateria może paść i znów poszukiwania i dodatkowe koszta.
W dodatku Onyx i serwis jak sama zauważyłaś to w wielu przypadkach jedno wielkie nieporozumienie, więc nie oczekuj jakiegokolwiek wsparcia od producenta w przyszłości.
Z tego punktu widzenia lepiej kupić nowy czytnik, oczywiście nie od Artatech.

athame, To może jak Koleżanka zdecyduje się to pomóż i zaoferuj wymianę

ChickenLeg, czy wymiana płyty głównej nie przedłużyła ci przypadkiem gwarancji? Może obecny problem to ekran, ale może coś z płytą. Mogłabyś spróbować naprawy gwarancyjnej (trudno dojść z opisu kiedy ją robiłaś).

Zara, zara...
Nic nie piłem a fajtłapą nie jestem.
(Przynajmniej tak twierdzi moja ładniejsza połowa).

athame, ale o wymianie ekranu w czym konkretnie mówisz? Pewnie w kindle'ach jest inaczej niż w onyksach.

Ja ekran wyjąłem bez problemu. Dopiero podczas wkładania w zaczepy uszkodziłem nowy (a właściwie podczas dociskania).