Małżonce zachciało się czytnika nowego, więc zacząłem szukać.
Myślę sobie, a może tak coś na Androidzie wypróbuję?
Wybór padł na Energy Sistem Pro HD z Amazona.
Przedwczoraj dotarł, otwieram pudełko, wyciągam czytnik i wrażenie wizualne było powalające.
Sprzęt jest niewielki, mało waży, ma boczne przyciski zmiany stron, ekran zrównany z obudową czyli elegancja.
Jak go odpaliłem to nie było już tak różowo, wbudowany program do czytania czyli FBreader dawałby radę gdyby nie absurdalny skok ustawienia wielkości czccionki, np. z 26 do 30.
No nic, wgrywam Alreadera. Jest super, ten program jest świetny, ale....
No i tu zaczynają się schody, ekran ES Pro to 212 ppi a czcionki wyglądają jak wydrukowane przez kalkę, noż qrde, żenada.
Porównuję go z PB Lux 3 i Kobo One i jest żałośnie. Co jest grane? Czy to wina oprogramowania?
Ogólnie czytnik jest niezły, jednak to jak wyglądają fonty go dyskwalifikuje. Zwracam sprzęt.

Tak jest niestety z większością sprzętów, które przychodzą z chińskim softem na Androidzie i myślą przewodnią "nie odpowiadamy za niedoróbki, przecież możecie sobie wgrać, co wam się podoba, to nie marudźcie, że nie działają podstawowe funkcje". Znamy takie podejście również z naszego podwórka niestety.

Energy Sistem, to zdaje się czytnik "dumnie stworzony w Hiszpanii"?

Z tej recenzji: https://papierlos-lesen.de/testbericht- ... -hd-58082/ odnoszę wrażenie, że to jest coś podobnego jak inkBook Onyx.

Co do Alreadera, sprawdź czy nie masz gdzieś w ustawieniach włączonego antyaliasingu, ew. spróbuj wgrać czcionki dostosowane do e-inka, np. kindlową Bookerly.

Aha - i jeszcze sprawdź czy nie masz zainstalowanego jeszcze Adobe Readera (przytrzymaj dłużej tytuł książki i pojawi się być może menu "otwórz z")

Tak, ten czytnik chyba nie tylko jest hiszpański ale nawet wyprodukowany przez tamtejszą inkwizycję celem torturowania oczu.
Oczywiście antyaluasing mam wyłączony, czcionki które sam wgrałem to Bookerly i Bitter.