Użytkownik
Dołączył(a): 13 maja 2008 15:24:34 Posty: 134
|
Pamiętnik
Jak widzę, na tym forum jest bardzo duża grupa osób, która pisze. Również postanowiłem sprawdzić się w tej jakże ciekawej konkurencji. Zapraszam do przeczytania mojej quasi-literackiej twórczości. Proszę o na prawdę rzeczową krytykę, nie oszczędzajcie mnie. Póki co to tylko bardzo krótki wstęp. Jest to pamiętnik mordercy i mam nadzieję utrzymać to w formie takich właśnie krótkich notatek.
Bruksela, 23 Grudnia 2006
Nóż. Garota. Karabin Snajperski. Większości osób, słyszącej te słowa, kojarzą się one z narzędziami mordu. Dla mnie, jak dla ogrodnika grabie lub łopata, są to narzędzia pracy.
Jestem zawodowym mordercą od 17 lat. Nie mogłem dłużej wytrzymać tego milczenia. Wiem jednak, że nie mogę nikomu powiedzieć. I dlatego właśnie postanowiłem zacząć pisać ten pamiętnik. To moja terapia. Próba wyżalenia się a może nawet usprawiedliwienia przed światem. A przede wszystkim – przed samym sobą.
Na prawdę długo się zastanawiałem, od jakich słów zacząć pisać ten pamiętnik. Nóż, garota, karabin snajperski. Nawet sobie nie wyobrażasz, drogi czytelniku, jak ciężko jest wybrać dobry nóż czy karabin. O każdej z tych broni można powiedzieć tak wiele. Jeśli zaś chodzi o garotę, wybór jest prosty. Klasyczna, zrobiona z bardzo wytrzymałej i wcale nie ostrej linki jest najlepsza. Osobiście preferuję struny fortepianowe są najlepsze w swej prostocie. W moim fachu tzw. garota tnąca się nie nadaje – jeśli podchodzę do kogoś na wystarczającą odległość, żeby go udusić, nie chcę żadnej, ale to absolutnie żadnej krwi a znowu garota miażdżąca nie jest zbyt skuteczna – łatwiej nią komuś skręcić kark niż go udusić. Oczywiście zdarza się, gdy zabicie kogoś bez wielkiej plamy krwi na podłodze jest niemożliwe. Ale w takim wypadku wolę wykorzystać nóż. Myśliwski, szturmowy czy nawet kuchenny, sprawa prawie zupełnie obojętna, jednak osobiście preferuję nóż bojowy KM2000 będący standardowo na wyposażeniu niemieckiej armii. Charakteryzuje się on stałą głownią, długim ostrzem typu clip point i dobrą penetracją.
Jeśli chodzi o karabiny wyborowe, to wszystko zależy od rodzaju zlecenia. Gdy mam możliwość zestrzelenia celu z odległości dwóch kilometrów, wybieram M107. Produkowany seryjnie od 2003 roku przez firmę Barrett Firearms Mfg, ważący 13 kilo, długi na półtora metra oraz wykorzystujący naboje 12,7mm NATO jest skuteczny na odległość nawet 1,8 km, natomiast jego maksymalny zasięg wynosi około 6800m. Dzięki temu jestem w stanie usunąć dobrze chroniony cel wcale nie narażając swojego życia. Problem pojawia się, gdy, z najróżniejszych przyczyn, nie jestem w stanie jej wykorzystać, jednak mimo wszystko mam możliwość pozbycia się celu z odległości. Na dystansach od 100 do 200, czasem 250 metrów staram się wykorzystywać tzw. karabiny policyjne, dystansach kalibrze 5,6mm.
Zastanawiasz się pewnie, co z bronią palną na bardzo krótkie dystanse? W kategorii broni na krótki dystans również mam swojego ulubieńca - Beretta 90two o kalibrze 9mm, magazynku mieszczącym w sobie 17 naboi, możliwości zamontowania tłumika i wadze 920 gramów nie ma sobie równych.
Nie wiem, po co tak wiele napisałem o tej broni. Domyślam się, że nikomu się to nie przyda, ale jest to integralna część tego zawodu i nie można o niej zapominać.
Domyślam się, że każdy nie obeznany z tematem po przeczytaniu tych kilku słów zastanowiłby się, jak właściwie zabijałem. No cóż, bywało różnie. Wszystko zależało od wymagań zleceniodawcy. Czasem cel trzeba było zlikwidować nie zostawiając żadnych śladów, przykładowo pozorując wypadek, innym razem, jeśli klient chciał przekazać ostrzeżenie dla innych, robiłem to w drastyczny lub widowiskowy sposób, który nie pozwalał wątpić, że pacjent został zamordowany. Zdarzało się również, że pacjent musiał zostać zabity w określonym miejscu o określonym czasie lub z jakiejś konkretnej broni po to, by wszyscy podejrzewali jakąś niewygodną dla klienta osobę. Czemu swoje cele obdarzam mianem: pacjent ? Ponieważ pewnego razu zamordowałem człowieka na stole operacyjnym za pomocą skalpela. Od tamtej pory jeden z moich zleceniodawców nazywa mnie Lekarzem. Dosyć szybko utarło się, że nazywają mnie lekarzem, a lekarz musi mieć swoich pacjentów, czyż nie?
Jestem zmęczony. Na dzisiaj wystarczy. Właściwie to nie wiem, czemu tą kartkę z pamiętnika pisze pod adresem jakiegoś czytelnika. Przecież i tak nikt tego nie przeczyta. A jeżeli przeczyta, to będzie oznaczać to, że nie żyję.
Spodobało mi się to pisanie. Czuję się lżej na duszy. I wiem, ze nie jest to ostatnia kartka w tym pamiętniku.
|
Użytkownik
Dołączył(a): 15 mar 2008 19:46:33 Posty: 191
|
Szczerze mówiąc, to ten rodzaj zwierzeń przypomina mi trochę początek Psów 2 i słynnych zwierzeń w celi o Karolu Ziembie. Ale to tylko moje skojarzenia. Z tego fragmentu przebija straszny brutalność, ale w końcu jest to pamiętnik nietypowego gościa. Ale z drugiej strony nie mogę się zgodzić, że zabijanie ludzi jest pracą podobna do dbania o ogród, czy pielenie grządek. Ale to już polemika czysto literacka. Jeśli chodzi o walory estetyczne i rzeczowe, to jestem pod wrażeniem. Czy ten fragment nie został napisany pod wpływem autentycznych opisów pozostawionych przez zawodowego mordercę? Ponadto wydaje mi się, że w treści jest sporo wymieszanych wątków-celowy zabieg, czy przypadek? Poza tym, zauważyłem kilka literówek, ale to szczegół.
Swoją drogą oczekuję na dalsze zapiski.
|
Użytkownik
Dołączył(a): 13 maja 2008 15:24:34 Posty: 134
|
Widzę, że ktoś odgrzebał mój "Pamiętnik". Więc po kolei.
Nie mam porównania. Żadnego z wyżej wymienionych utworów nie czytałem. No tak, chciałbym tylko podkreślić to, co sam zauważyłeś: Więc to są jego przemyślenia, jego porównania. Osoba, pracująca w takim waśnie "zawodzie" może mieć wypaczony obraz świata, a przynajmniej tak mi się wydaje. W tym wstępie chciałem zawrzeć jak najwięcej szczegółów na temat wykorzystywanej przez niego broni. Miało być jak najbardziej realistycznie. Nie, to moje wymysły To był zabieg jak najbardziej celowy. Ta notatka miała niejako rozbudzić ciekawość czytelnika, a wspomniane przez Lekarza wydarzenia miały znaleźć swoje szersze opisy w następnych notkach.
Jestem bardzo szczęśliwy, że ktoś docenił moją twórczość. Jednym z powodów nie pojawiania się kolejnych części (w sumie jedna skończona leży gdzieś na dysku) był właśnie brak komentarzy na jego temat. Sądziłem, że wg czytelników "Pamiętnik" jest tak denny, że nie warto tego komentować lub po prostu nie chcieli mnie dołować.
Jeszcze raz bardzo dziękuję za ocenę. Odnośnie błędów-mogę powiedzieć tylko tyle, że jeśli zdecyduje się powrócić do pisania, pierwsze co zrobię, to będzie właśnie poprawa błędów w tej notce.
Pozdrawiam
|