Użytkownik
Dołączył(a): 04 cze 2008 18:27:57 Posty: 27
|
Ludzie Godziny Czwartej [dark fantasy/urban fantasy]
Mrok od śmierci brata, czyli od niemal trzech lat, był Człowiekiem Godziny Czwartej. Tak naprawdę miał na imię Marek, ale Bartek, nie potrafiąc wymówić poprawnie jego imienia, nazywał go Mrokiem. Właściwie, w ustach Bartka imię Mroka brzmiało "Maook". Bartek miał udar i nikt, poza Markiem-Mrokiem nie rozumiał jego bełkotliwej mowy. Ale to było trzy lata temu.
*
Zgrzyt i głuche uderzenie. Rozpędzony samochód z impetem uderza w wózek inwalidzki Bartka. Chłopiec wypada z wózka i głucho uderza o kostkę brukową. W jednym upiornym momencie słychać trzask łamanych kości. Mrok wypuszcza z rąk piłkę i pędzi w stronę brata. Szóstym zmysłem wie już, że Bartek nie żyje, jego kruche, delikatne kości nie mogłyby wytrzymać takiego upadku. Bartek żyje jednak. Żyje na tyle długo, by zobaczyć pochylającego się nad nim braciszka, kochanego Mroka. Bartek nie zwraca uwagi na ból - ściska dłoń brata, patrzy w jego przerażone, brązowe oczy. Uśmiecha się. - Maook - mówi i zastyga z imieniem braciszka na ustach.
*
Mrok otworzył oczy. Znowu ten sam sen. Zerknął na stojący na blacie biurka budzik. Czwarta. Równo czwarta. Zwlókł się z łóżka i ruszył w stronę łazienki. Normalny człowiek na jego miejscu przewróciłby się na drugi bok i znowu pogrążył się w śnie, ale Mrok nie był normalnym człowiekiem. Był Człowiekiem Godziny Czwartej i musiał za to płacić. Rodzice już dawno przyzwyczaili się do dziwnego trybu życia swojego syna. Zaakceptowali to, ponieważ wiedzieli, że Mrok reaguje tak na śmierć brata. Sami - choć nie przyznaliby się do tego nawet przed sobą nawzajem - po pogrzebie odetchnęli z ulgą. Owszem, kochali Bartka, ale nie tak jak Mrok. Dla nich był ciężarem. Kochanym synem - przede wszystkim, ale jednak ciężarem. Dla Mroka był kimś więcej. Mrok zaliczył prysznic i mycie zębów. Nie musiał suszyć włosów - dwa dni po pogrzebie ściął włosy - długie kruczoczarne loki, dzięki którym zawrócił w głowie niejednej dziewczynie - i ścinał je co najmniej trzy razy w miesiącu. Założył buty i czarną, ortalionową kurtkę. Zarzucił kaptur na głowę i wyszedł z domu.
*
Mrok minął swoje osiedle i ruszył w stronę centrum miasta. Skinął głową grzebiącemu w kontenerze na śmieci włóczędze. Ten odpowiedział mu identycznym gestem - minimalnym drgnięciem podbródka. Powitanie Ludzi Godziny Czwartej, duchowej wspólnoty bez jakichkolwiek wewnętrznych podziałów. Znalazł ją nieopodal fontanny, dokładnie w tym momencie. gdy niebo przestaje być granatowe, a zaczyna być szare.
*
- Ooa ii heee pohobaa? - mówi Bartek i uśmiecha się szeroko. Mrok też się uśmiecha, po czym wydobywa z kieszeni chusteczkę i ociera strużkę śliny, która spływa po brodzie brata. Dziewczyna, którą pulchnym palcem wskazuje Bartek faktycznie przyciąga wzrok Mroka. To prawda, podoba mu się i to bardzo. - Wcale nie - zaprzecza, popychając wózek w stronę fontanny. - Neee kham - Bartek nigdy nie daje się oszukiwać. Dziewczyna siedzi na ławce i w skupieniu czyta jakąś książkę. Jest bardzo smutna. Zawsze jest bardzo smutna. Dawno temu ktoś wyrządził jej krzywdę i do tej pory nie może się otrząsnąć. Mrok nie ma pojęcia, skąd to wszystko wie. Czasem zdarzają mu się te przebłyski. Podejrzewa - nie, on to wie - że dzieje się to za sprawą Bartka. - Co jej się stało? - pyta, pochylając się nad oparciem wózka. Bartek pociąga nosem. - Slee ey w yyju. Oa erhi i ho arso. Holi oł. Źle jej w życiu. Ona cierpi i to bardzo. Boli ją. Mrok odwraca głowę w stronę pięknej, bardzo smutnej dziewczyny i uśmiecha się do niej. Ta odpowiada uroczym, lecz nieśmiałym i trochę spłoszonym uśmiechem. Dwa miesiące później Mrok zobaczy ją w telewizji. Okaże się, że jej ojczym gwałcił ją, od kiedy skończyła siedem lat. Slee ey w yyju. Oa erhi i ho arso. Holi oł.
*
- Cześć, Pandora. - Cześć, Mrok. Oboje zmierzyli się uważnym wzrokiem. - Źle wyglądasz, Mrok. Znowu ten sen? - było to nie tyle pytanie, co wypowiedzenie oficjalnej formułki, odbębnie codziennego rytuału. - Jak zawsze - odparł Mrok zgodnie z tradycją. Pandora miała na imię Paulina i była Człowiekiem Godziny Czwartej. Tak jak Mrok. - Idziemy? Mrok skinął głową. Pandora wzruszyła ramionami - jasne, ściągnięte w kucyk włosy załopotały na lekkim wietrze - i ruszyła przed siebie. Mrok poszedł za nią. To też należało do pewnego rytuału.
*
W ciemności zapadającego zmierzchu, brat zmarłego Bartka wtula twarz w poduszkę i płacze. Zalewa się łzami, opłakuje go niemal histerycznie. Przypomina sobie moment, w którym na trumnę upadła pierwsza pacyna błotnistej ziemi. Zgryza wargi, krew płynie po jego brodzie. Rodzice są na stypie - urządzili w restauracji przyjęcie na cześć śmierci jego ukochanego braciszka. Mrok chce ich zabić. Wie, że tego nie zrobi, nie zrobiłby tego nawet gdyby mógł to uczynić jednym gestem, jedną myślą - i to jeszcze bardziej potęguje jego wściekłość. Bawcie się dobrze. Właśnie straciliście drugiego syna.
*
Słońce wciąż kryło się jeszcze za horyzontem. Na ulicach panowała pustka, ponad nimi - granatowoszary przedświt. To ta chwila, w której rozpoczynają się najgorsze senne koszmary. Ludzie śpią jeszcze, podświadomie wiedząc, że lepiej przeżywać koszmary - te najgorsze koszmary przedświtu - we śnie, niż na jawie. Ludzie Godziny Czwartej nie boją się koszmarów przedświtu. Wręcz przeciwnie - fascynują się nimi. Mrok zatrzymał się i wskazał palcem skulonego na ławce chłopca. Pandora kiwnęła głową. Też go zauważyła. Mrok popatrzył na nią - już dawno nauczyli się komunikować między sobą bez użycia słów. Możemy go zabrać, mówił jego wzrok, ale jeśli się nie pospieszymy, to możemy nie zdążyć. Pandora wzruszyła ramionami. Rób jak chcesz. Mrok nie wahał się ani chwili. Podszedł do chłopca, który z opuszczonym na piersi podbródkiem wpatrywał się w swoje dłonie. Podobnie jak Pandora wiedział, że chłopiec niedawno stał się Człowiekiem Godziny Czwartej. Widział to w jego oczach. Smutnych, ciemnoniebieskich oczach.
*
To ich ulubiona zabawa. Nigdy nie przestała fascynować Mroka, jak do tej pory nie znudziła się też Bartkowi. Na stole leży osiem kart. Mrok szybkim gestem zbiera je w garść, szybko tasuje, miesza, przekłada. Rozkłada je rewersem do góry. - Gdzie jest dama pik? - pyta. Bartek natychmiast wskazuje trzecią kartę od lewej. - Uu - mówi. Mrok odwraca ją. Dama. - Teraz pokaż wszystkie karty pik. - Uu, uu i uu - wskazuje Bartek, po czym zanosi się śmiechem. Mrok odwraca wskazane karty. Dziewiątka pik, ósemka pik i walet. Pikowy, rzecz jasna. Mrok pochyla się nad swoim braciszkiem. - Jak ty to robisz? - pyta po raz tysięczny. - Oo eeewa ieezieśśśś - po raz tysięczny odpowiada Bartek. - To trzeba wiedzieć - powtarza kwaśno Mrok. - Skąd ja niby mam to wiedzieć?
*
Mrok przysiadł się do chłopca. - Cześć. Młody Człowiek Godziny Czwartej - Mrok nie dawał mu więcej, niż trzynaście lat - odwrócił się gwałtownie i zmierzył Mroka podejrzliwym spojrzeniem. - Cześć - odpowiedział ostrożnie. Przeniósł wzrok na Pandorę, która usadowiła się obok Mroka. - Jak się nazywasz? - zapytała, sięgając po paczkę papierosów. - Szcz... Szczepan - odparł zaniepokojony. Nic dziwnego - przysiadło się do niego dwoje ubranych na czarno nastolatków. Nie wiedział, czego oczekiwać, a miał prawo spodziewać się najgorszego. - Szczur albo Szczurek. Tak niektórzy na ciebie wołają, prawda? - Pandora zaciągnęła się gwałtownie. Chłopiec opuścił głowę. - Szczur. Skąd wiesz? - zapytał. - Wiem o różnych rzeczach - wyciągnęła z kieszeni kostkę do gry. Przez chwilę ważyła ją w dłoni, po czym szybkim ruchem wyrzuciła ją w powietrze. - Cztery - powiedziała, nim kostka stuknęła o bruk. Szczur popatrzył na nią dziwnie, po czym zsunął się z ławki i podszedł do tańczącej po ziemi kostki. Gdy znieruchomiała, pochylił się nad nią. - Cztery - powiedział z niebotycznym zdumieniem w głosie. Mrok uśmiechnął się pod nosem. Szczur podniósł kostkę i podał ją Pandorze. - Gdzie się tego nauczyłaś? - zapytał. Dziewczyna uśmiechnęła się. - W bibliotece - odparła tajemniczo. Mrok parsknął śmiechem. - Co tu robisz tak wcześnie rano? - zapytał Szczura. Ten ponownie się stropił. - Ja... Nie mogłem spać. Ani siedzieć w domu. Od kilku dni tak mam. Od czasu... - przerwał i pociągnął nosem. Mrok nie naciskał. On też nie od razu otworzył się przed Pandorą.
*
Mrok budzi się z krzykiem - pierwszy, ale nie ostatni raz. Patrzy na zegar. Równo czwarta. Nie może już spać, serce wali mu jak oszalałe, wie, że nie zaśnie, choćby nie wiadomo co. Nie wie jeszcze, że tak już będzie zawsze. Wstaje z łóżka, ubiera się po cichu. Bierze z półki książkę i usiłuje skupić się na lekturze - bezskutecznie. Trzęsą mu się ręce, litery skaczą przed oczyma. Skąd w ogóle ten głupi pomysł? Czytać? Teraz? Opuszcza głowę i wychodzi do przedpokoju. Machinalnie zakłada kurtkę i buty, wychodzi, delikatnie zamykając za sobą drzwi.
*
- Często mam dziwne przeczucia - powiedział Szczur - Nie widzę przyszłości ani nie potrafię przewidywać, ile oczek wypadnie na rzuconej kostce, ale... Na przykład przedwczoraj. Moja nauczycielka była wściekła. To znaczy, nie było widać, że jest zdenerwowana, zachowywała się tak, jak zwykle, ale ja czułem bijące od niej gorąco. Musiałem się przesiąść do drugiej ławki, bo miałem uczucie, że płoną mi brwi. Później dowiedziałem się, że mąż ją zdradzał. Po szkole przebiegła taka plotka, któryś z nauczycieli się wygadał. Zamilkł na chwilę. - To się dzieje bardzo często, ale dopiero od kilku dni. - Od tej chwili, w której zacząłeś mieć problemy ze snem, prawda? - zapytał Mrok. - Budziłeś się wcześnie rano i nie mogłeś zasnąć. Szczur gwałtownie uniósł głowę. - Tak - potwierdził. - Co mi jest? Pandora zgasiła niedopałek na podeszwie buta. - Około godziny czwartej ludzie kończą spać, a zaczynają śnić - zaczęła. - Sen przestaje być odpoczynkiem, a zaczyna być szaleńczą jazdą po autostradzie mózgu. Na razie rozumiesz? Szczur pokiwał głową. - Tacy ludzie jak my... - ...Ludzie Godziny Czwartej... - wtrącił Mrok - ...nie przeżywają snów, a nawet jeśli, to bardzo rzadko. W życiu każdego z nas stało się coś, co nie pozwala nam spać zbyt długo. Dzięki temu nasze umysły potrafią robić różne ciekawe sztuczki. Po prostu... Śnimy na jawie. W snach znasz myśli innych, potrafisz poznać ich uczucia czy przewidzieć rzut kostką. Umysł kieruje się jakąś obłędną logiką i pozwala nam na to. My czas snów przeżywamy aktywnie, więc mamy większe możliwości i to nie tylko podczas Godziny Czwartej. W dzień też. Możemy robić te wszystkie triki, ponieważ tak naprawdę całe życie śnimy na jawie. - I to jest prawda? To znaczy... Skąd to wiesz? - To tylko teoria - wyjaśnił Mrok. - Ale wydaje się sensowna, a czego nam więcej trzeba? Szczur uśmiechnął się lekko. - Ludzie Godziny Czwartej - powtórzył. Spodobała mu się. Brzmiała tak tajemniczo i godnie... Pandora chrząknęła znacząco. Mrok posłał jej przelotne spojrzenie i zwrócił się do chłopca. - Szczurku, chcesz zobaczyć coś ciekawego? - A co? - zapytał. Mrok widział, że chłopiec jeszcze im nie ufał, nie tak do końca. Też był kiedyś taki nieufny. - Szkoda gadać - odparła Pandora, wstając z ławki - Zanim nie zobaczysz, nie uwierzysz. Ale lepiej już chodźmy. I tak zmarnowaliśmy wystarczająco dużo czasu. Mrok wstał i, wraz ze Szczurem, podążył za nią.
*
Podobno jeden ćpun zawsze rozpozna drugiego. Coś w oczach, mimice, gestach i postawie sprawia, że krążący po ulicach narkoman może wskazać starszą panią, mężczyznę w garniturze i zakatarzonego czternastolatka i powiedzieć "Oni dają sobie w żyłę". I będzie miał rację. Z Ludźmi Godziny Czwartej jest podobnie. Pandora rozpoznaje go od razu. Wbrew pozorom, o godzinie czwartej nad ranem ulice nie świecą pustkami. Oczywiście, w porównaniu z porą popołudniową nie ma ich prawie w ogóle, ale stwierdzić, że są całkowicie wyludnione to spore niedopowiedzenie. Poza Ludźmi Godziny Czwartej po opustoszałych zaułkach i uliczkach krążą bowiem spieszący do pracy ludzie (istnieje kilka szczególnych zawodów, których pracownicy muszą budzić się i iść do pracy tak wcześnie), pijaczkowie, którzy po nocnej libacji zbłądzili w drodze do domu, kloszardzi buszujący w kontenerach na śmieci, spieszący się na pociąg ludzie... Pandora uśmiecha się, widząc nieporządnego, nieogolonego nastolatka, który bezradnie rozgląda się wokoło, najwyraźniej nie mając pojęcia, co tu właściwie robi. Taki biedny, zagubiony chłopiec, myśli Pandora. Podchodzi do niego i uśmiecha się samymi ustami. - Chciałbyś zobaczyć coś ciekawego? - pyta.
*
Pandora wysforowała się na przód, Szczur i Mrok pozostali trochę dalej w tyle. Dziewczyna lubiła być sama. - Wszystko to wydaje mi się takie dziwne - powiedział Szczur. - Ale wierzysz nam bez zastrzeżeń - stwierdził Mrok. - Gdyby ta sytuacja miała miejsce, powiedzmy około południa, nie udałoby się nam zdobyć twojego zaufania. Coś jest w Godzinie Czwartej, że wtedy większość rzeczy wydaje nam się logiczna. - Mam mętlik w głowie - poskarżył się chłopiec. Mrok uśmiechnął się ze zrozumieniem. - Też tak miałem - powiedział. - Kiedy Pandora mnie znalazła, nie wiedziałem nawet, jak się nazywam. Przedstawiłem się jej jako Mrok, choć mam na imię Marek. Ty też chciałeś powiedzieć nam swoje prawdziwe imię, dopiero po chwili zreflektowałeś się i zmieniłeś zamiar. - Naprawdę nazywam się Szczepan - zaprzeczył chłopiec. - Nieprawda. To inni cię tak nazwali. Nie miałeś wpływu na to, jakie masz imię. Ty sam siebie nazywasz Szczurem. - Więc ty sam siebie nazwałeś Mrokiem? - zapytał Szczur. - Nie - pokręcił głową Mrok. - Tak nazywał mnie mój brat, Bartek. Nie potrafił wymówić imienia, które mi nadano, nazywał mnie więc moim prawdziwym imieniem. On... Cóż, nim umarł, był taki, jak my. Nie był Człowiekiem Godziny Czwartej, ale miał podobne do naszych umiejętności. Mrok uśmiechnął się, choć myśl o śmierci braciszka sprawiła mu ból. - A Pandora? - Pandora... Sam nie wiem. Podejrzewam, że jest kimś takim, jak mój brat - Mrok instynktownie Ściszył głos, choć powinien był pamiętać, że to nie miało sensu. Pandora zawsze wiedziała, że ktoś o niej mówił, niezależnie od tego, gdzie znajdowała się obgadująca ją osoba. Jeśli wierzyć jej słowom, jeden Amerykanin wspominał kiedyś o niej swojemu szefowi, opowiadając mu o wycieczce do Polski. Mówił o Pandorze w kontekście dziewczyny, która przypadkiem oblała go kawą. Pandora dopiero po paru długich chwilach przypomniała sobie ten incydent. To był jeden z jej darów. Albo przekleństw - zależy, jak na to spojrzeć. - Jest oczywiście Człowiekiem Godziny Czwartej, ale przedtem też sporo umiała. Niewiele o niej wiem i jakoś nie odczuwam palącej potrzeby, by ją o to pytać. - A ilu jest Ludzi Godziny Czwartej? - kolejne pytanie. Mrok zastanowił się, czy on też był taki dociekliwy. Chyba nie, ale pewności nie miał. Nie pamiętał. - Nie wiem - przyznał szczerze. - Jestem ja, Pandora i teraz też ty. Zdaje się, że na drugim końcu miasta mieszka jeszcze jeden, ale nie mam co do niego pewności. Podejrzewam, że w innych miastach i wsiach żyją Ludzie Godziny Czwartej, choć równie dobrze możemy być jedynymi na całym świecie. Pandora zatrzymała się nieoczekiwanie. - Tutaj - powiedziała. - Która godzina? - Czwarta czterdzieści siedem - rzucił Mrok. Zawsze potrafił podać właściwą godzinę bez patrzenia na zegarek. Z dokładnością do kilku sekund. Była to kolejna pożyteczna sztuczka Ludzi Godziny Czwartej. Nic specjalnego, ale zawsze coś. - Jak na styk - uśmiechnęła się dziewczyna. Rozejrzała się po okolicy. Znajdowali się w ciasnym zaułku. Szczur uznał, że nie ma tu nic godnego uwagi, choć jego nowi przyjaciele zdawali się uważać zupełnie inaczej - byli bardzo podekscytowani. Nieoczekiwanie Pandora wskazała palcem najnormalniejszy pod słońcem kontener na śmieci. - Zaraz się zacznie - powiedziała półgłosem - Tam się schowamy. Przed czym? - chciał zapytać Szczur, ale nie zdążył, Mrok pociągnął go za sobą. Przyklęknął za kontenerem, obok Pandory. - Posłuchaj teraz bardzo uważnie - wyszeptał bardzo cicho Mrok - To, co za chwilę zobaczysz, będzie bardzo, ale to bardzo dziwne. Później ci wszystko wytłumaczę, bo teraz nie mamy na to czasu. One lada chwila mogą tu być. Pamiętaj tylko o jednym - pod żadnym pozorem nie wolno ci wydać z siebie dźwięku głośniejszego, niż oddech. Jasne? Szczur kiwną głową. Nie czekali długo. Mrok pierwszy zauważył, jak pokrywa od włazu do studzienki kanalizacyjnej zaczyna drżeć. Zewsząd rozległ się... Nie, nie dźwięk, tylko coś w rodzaju natarczywej wibracji, od której Szczurowi zaczęły dzwonić zęby. Pamiętając o przestrodze Mroka, zagryzł wargi. Naraz pokrywa strzeliła w powietrze, zatoczyła ostry łuk, po czym upadła na beton, tańczą i wirując niczym największa na świecie moneta. Ze studzienki strzeliło w górę olbrzymie stado czarnych ptaków - w każdym razie Szczurkowi wydawało się, że są to ptaki. Leciały niemal pionowo w górę, smoliście czarna wstęga trzepoczących szaleńczo istot. Szczur patrzył na to wszystko z mieszaniną przerażenia i zachwytu. Nie zauważył nawet, że z jego przygryzionej wargi płynie krew. Strumień niesamowitych ptaków urwał się tak szybko i niespodziewanie, jak się zaczął. Wszystko to odbyło się w absolutnej ciszy. Szczurek dopiero po chwili zorientował się, że dziwne wibracje ustały. Pierwsza poruszyła się Pandora. Wstała, otrzepała się machinalnie i podeszła do ziejącego czernią otworu kanalizacyjnego. Pochyliła się i podniosła coś czarnego. Mrok i Szczur dołączyli do niej. - Zawsze kilka ginie, kiedy pokrywa uderza o chodnik - wyjaśniła. - C... Co to jest? - wykrztusił chłopiec. - Cisze - wyjaśnił Mrok. Szczur przyjrzał się uważnie stworzeniu, którego truchło trzymała w ręce Pandora. Tylko z grubsza przypominało ono ptaka - tak naprawdę wyglądało raczej jak kanciasty, nieregularny kawałek czarnego materiału. - Zabija je hałas - odezwała się, wrzucając martwego cisza do studzienki. - Dlatego żyją tylko w Godzinie Czwartej. Tyle wtedy jest na tyle cicho, by mogły się wykluć i natychmiast uciec w kosmos. Tam, gdzie zawsze jest cicho. Szczurek słuchał, urzeczony. Chciał spytać o tak wiele rzeczy - czym są cisze? Skąd się wzięły na Ziemi? I chyba najważniejsze, fundamentalne pytanie. - Czym jest Godzina Czwarta? Pandora uśmiechnęła się, jak nauczyciel, który wreszcie usłyszał prawidłową odpowiedź. - Godzina Czwarta - powtórzyła - to coś więcej, niż tylko pora dnia. To miejsce, to świat, który czasem styka się z naszym. Niektórzy ludzie potrafią odwiedzać ten świat - świat, w którym żyją cisze, w którym mieszkają Tancerze, działa Fletnia Pana, a zasłony są zasunięte przez całą dobę. Nauczysz się wszystkiego, jeśli tylko zechcesz. Szczur pomyślał o swoim dotychczasowym życiu. Wydało mu się teraz takie puste, nijakie. Co świat miał mu do zaoferowania? Pół życia nauki, pół życia pracy. Rozczarowania, smutki i zawody. A co miała mu do zaoferowania Godzina Czwarta? Nie wiedział, poznał zaledwie przedsmak tajemniczego życia na granicy dnia i nocy. Postanowił zaryzykować. - Chcę - powiedział na głos.
|