martuchnaaa
|
opowiadanko fantastyczno-satyryczne
Miłosna historia elektronowa, czyli o wędrującym elektronie.
Dawno, dawno temu, w pewnej rzeczywistości alternatywnej mieszkał sobie pewnie elektron Werner. Zakochał się on w bardzo pięknej elektronowej. Ona jednak odrzuciła go, ponieważ jak każda taka laska była koszmarną materialistką, standardowo wybrała bogatszego i opalonego bruneta, czyli zwykłą szowinistyczną świnie. Nasz główny bohater był tylko zwyczajnym blondynem z krzywym nosem, więc bardzo rozpaczał, gdy ona pomykała autkiem z brunetem. Na jego załamanie nic nie pomagało, wciąż tylko marudził i marudził, świrował gorzej niż polonistka na emeryturze. W końcu postanowił wydostać się ze swojej rzeczywistości, po wielu próbach udało mu sie wyjątkowe skomplikowane zagięcie czasoprzestrzeni, takiej jakie się nawet najbardziej szalonym fizykom nie śniło. Oczywiście dokonał tego z powodu wielkiej miłości do elektronowej.
Dzięki magii pewnej szkolenj nauczycielki fizyki, po jej magicznej strzałce, wlazł do naszej rzeczywistości. Pojawił się w ćwiczniach do fizyki, w miejscu gdzie nie powinno go być. Dla naszego Wernera pobyt u nas okazał się dla niego niesamowicie trudny. Jak wiecie doskonale Drodzy Czytelnicy, życie szkolnym niewolników jest czymś niewyobrażalnie skomplikowanym, już na pewno jest takie dla maleńkiego elektronu. Na początku swojego pobytu u nas został w kulce, w której umieściła go pani fizyczka. Czuł jednak, że według wszystkich praw fizyki nie powinno go tu być. Doprowadziło go do to do jeszcze większej rozpaczy, niż problemy uczuciowe z piękną (chociaż moim zdaniem głupią) elektronową. Na szczęście jego losem zajęli się tzw. mądrzejsi uczniowie, wyjątkowo dziwni ludzie, mający zielone, a nawet czerwone pojęcie o podstawowych prawach fizyki. Przekonali go, żeby musi wrócić do swojej rzeczywistości, bo tylko tam może odnaleźć swoją drugą połówkę, czyli proton. Musicie wiedzieć, że związki tych cząstek opierają się na starej zasadzie przeciwieństwa. Proton siedzi w jądrze atomowym (i zasadniczo nigdy nie wyłazi), elektron cały czas gania po tej swojej powłoce i tak do końca świata (a może i nawet 3 dni dłużej). Dzięki temu równowaga wszechświata zostaje zachowana, ale uważajcie na zrozpaczone elektrony, one mogą zachwiać całym kosmosem na zasadzie efektu miłości elektronowej. Bo przecież nie byłoby tych wszystkich problemów, gdyby nasz elektron się nie zakochał.
|
Użytkownik
Dołączył(a): 15 mar 2008 19:46:33 Posty: 191
|
W opowiadanku uderzyła mnie spora ilość literówek, które zakłócają płynne czytanie. To porównanie do polonistki na emeryturze też może budzić sprzeciw, ale w końcu jest to utwór satyryczny. Odnośnie nowomowy typu laska i świrował, to moim zdaniem nie pasują do takiej tematyki, nawet w kategoriach satyry. Co do naukowego wyjaśnienia porządku świata, które według z jest lepsze niż wykłady z fizyki, nie zgadzam się z tym (widocznie słabo pamiętasz) i polecam Krótką historię czasu-Stephena Hawkinga. Natomiast zdecydowanie spodobało mi się zakończenie opowiadanka i trudno się z tym nie zgodzić . Generalnie gratuluję pomysłu i może warto by dalej kontynuować i rozwijać tę twórczość w innych tematach??
|