Teraz jest 28 mar 2024 17:40:44




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 7 ] 
Mój Nieśmiertelny... 
Autor Wiadomość
Użytkownik

Dołączył(a): 20 mar 2008 21:09:44
Posty: 39
Lokalizacja: Wojkowice
Post Mój Nieśmiertelny...
Po przeczytaniu co niektórych opowiadań i głosów krytyki na ich temat aż się boję... ale co tam, raz kozie śmierć :P

Jedyne, co pamiętam, to ból; nic poza tym, dosłownie czarna dziura. Nie potrafię odnaleźć w mojej pamięci żadnych obrazów, które wskazywałyby na cokolwiek; przez moją świadomość przebija się tylko ogromny ból nie do zniesienia.
Podobno byłam nieprzytomna, a więc nie miałam od niego ucieczki nawet wtedy, gdy choć przez chwilę powinnam nic nie czuć i znajdować się w błogim, bezwładnym omdleniu; żył we mnie, pulsował rytmicznie, z każdą sekundą zadając coraz więcej cierpienia; wraz z krwią docierał do każdej komórki mojego ciała.

Może wolałabym się nie obudzić; może lepiej byłoby, gdybym już nigdy więcej nie musiała otwierać oczu i uświadamiać sobie, że to, co mnie teraz czeka, jest gorsze od śmierci. Jednak stało się tak, a nie inaczej i nie pozostaje mi nic innego, jak spróbować żyć w tym całkiem nowym i obcym dla mnie świecie-w świecie, w którym nie ma Ciebie.
Długo nie mogłam zebrać się w sobie, by opowiedzieć o tym, co czuję-chociażby tej kartce papieru. Dusiłam się w swoim ciele, gdzie oprócz poczucia winy i ogromnej tęsknoty nie było już miejsca na najmniejszą iskierkę szczęścia; nie chciałam, nie potrafiłam tego zmienić, w pewnym sensie nawet pragnęłam pozostać w stanie duchowej wegetacji aż do końca swojego życia. Niektórzy uznają to za objaw masochizmu, jednak ja odbierałam to jako wyrok przeznaczenia, karę, na którą przecież, jak mi się wtedy wydawało, w pełni zasłużyłam.

Teraz wiem, że to było błędne koło-ilekroć ktoś próbował zbliżyć się do mnie, aby mi pomóc, ja jeszcze bardziej zamykałam się w sobie i pogrążałam w swoim nieśmiertelnym, ascetycznym świecie. Zawsze otaczał mnie tłum naszej rodziny i przyjaciół, pełnych ciepła i miłości-to tylko potęgowało mój ból, bo wśród ich życzliwych uśmiechów nie potrafiłam odnaleźć tego najpiękniejszego i najbliższego mojemu sercu-Twojego.

Patrząc na tamten okres z perspektywy czasu uzmysławia sobie, że przy życiu utrzymywały mnie tylko wspomnienia o Tobie, w które mogłam zatopić się jedynie podczas bezsennych nocy, bezlitośnie krótkich w porównaniu z ciągnącymi się w nieskończoność dniami, gdy musiałam maskować skręcający wnętrzności żal i udawać, że jakoś sobie radzę.

Nie radziłam sobie wcale. Apogeum mojej bezsilności nadeszło, kiedy już nawet łzy nie przynosiły ukojenia. Przerosło mnie to, niemy krzyk rozerwał moją duszę na milion kawałeczków. Upadłam na kolana i zaczęłam się modlić po raz pierwszy od naszego pożegnania; modlić tak, jak jeszcze nigdy w życiu się nie modliłam- prosiłam Boga, aby pozwolił Ci wrócić po mnie, wrócić chociaż na chwilę, aby pozwolił mi na ten ostatni pocałunek, spojrzenie w cudowne zielone oczy, ostatni dotyk Twojej dłoni. Błagałam o pomoc, błagałam o uwolnienie od tego koszmaru, błagałam o...Ciebie.Wyrzucałam z siebie słowa, które dzień w dzień raniły moje serce i napełniały je przenikliwym bólem. Spojrzałam na opuszczoną głowę Chrystusa, na krew wypływającą z Jego boku i nagle zrozumiałam, że to przecież jeszcze nie koniec, że po śmierci następuje zmartwychwstanie, a ja pewnego dnia znów Cię zobaczę-obiecał mi to sam Zbawiciel.

A teraz muszę żyć jak najpiękniej potrafię-żyć za nas oboje. Dostałam szansę i nie mogę jej zmarnować, bo wiem, ze mi ufasz i pragniesz, abym była szczęśliwa-to będzie także Twoje szczęście, Kochanie. Wreszcie zaczęłam się uśmiechać i bliskość innych ludzi sprawia mi radość, chociaż tak trudno jest się śmiać, gdy Cię tu nie ma. Jednak Ty czuwasz nade mną, wiem to, czuję Twoją obecność na każdym kroku; żyjesz we mnie, w moim sercu. Potrafię odnaleźć cząstkę Ciebie we wszystkim, co mnie otacza-ciepło dłoni w promieniach słońca, zapach skóry w powiewie wiatru, nieodparty urok w blasku księżyca i błysk oczu pośród migocących gwiazd.
Mój Nieśmiertelny, nauczyłam się kochać Cię od nowa...

_________________
By zobaczyć strach w twoich oczach, jest gotów na wszystko,
żeby poczuć bicie twego serca w swej dłoni...

http://queenmargot.blog.onet.pl


21 mar 2008 0:00:39
Zobacz profil
Użytkownik
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 07 mar 2008 23:10:07
Posty: 111
Lokalizacja: Piwniczna
Post 
"A teraz muszę żyć jak najpiękniej potrafię-żyć za nas oboje"- bardzo podoba mi się to zdanie. Jest przepełnione ciepłem, nadzieją i optymizmem. Cały tekst jest napisany świetnym stylem, a opis przeżyć bohaterki to koncertowy popis. Zwłaszcza pierwszy akapit zrobił na mnie duże wrażenie. Jedna uwaga: po pauzie używaj spacji bo łączysz wyrazy. A w ogóle to świetnie, że zamieściłeś to opowiadanie. Do odważnych świat należy!

_________________
audiatur et altera pars


21 mar 2008 18:47:47
Zobacz profil
Użytkownik

Dołączył(a): 20 mar 2008 21:09:44
Posty: 39
Lokalizacja: Wojkowice
Post 
Bardzo dziękuję za miłe słowa i uwagi:) Ja też mam jedną-jestem ona a nie on, to tak na marginesie^^

_________________
By zobaczyć strach w twoich oczach, jest gotów na wszystko,
żeby poczuć bicie twego serca w swej dłoni...

http://queenmargot.blog.onet.pl


21 mar 2008 21:41:42
Zobacz profil
Użytkownik
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 07 mar 2008 23:10:07
Posty: 111
Lokalizacja: Piwniczna
Post 
Najmocniej przepraszam, ale po tych nickach ciężko poznać:] Wesołych świąt i kolejnych udanych opowieści życze


23 mar 2008 14:00:42
Zobacz profil
Użytkownik

Dołączył(a): 20 mar 2008 20:47:56
Posty: 54
Post 
Dla mnie troszkę zbyt egzaltowane , ale zgadzam sie z przedmówcą : styl bardzo dobry . Myślę , że wybrałaś jeden z najtrudniejszych tematów , bo "ubranie " w słowa uczuć towarzyszących człowiekowi po stracie bliskiej osoby nie należy do prostych. Tym bardziej podziwiam. Mnie podoba sie akurat zdanie "Mój Nieśmiertelny, nauczyłam się kochać Cię od nowa..." , bo oznacza, że bohaterka nigdy nie pogodzi się ze stratą, ale nie odgrodzi się też od świata murem i być może pokocha kiedyś, nie zapominając jednak o swym "Nieśmiertelnym". Czekam na kolejne utwory i pozdrawiam serdecznie:)


23 mar 2008 18:50:54
Zobacz profil
Użytkownik

Dołączył(a): 20 mar 2008 21:09:44
Posty: 39
Lokalizacja: Wojkowice
Post 
Wiesz, w całym opowiadaniu chodziło mi o pokazanie wewnętrznej przemiany dziewczyny po śmierci jej chłopaka, od momentu przebudzenia się po wypadku i ogromnej rozpaczy, aż do konsolacji i powrotu do normalnego życia wśród społeczeństwa. To ostatnie zdanie miało symbolizować, że wreszcie pogodziła się ze śmiercią, przyjęła ją jako element naturalnego porządku i nauczyła się kochać swojego chłopaka w nowy, jedyny osiągalny dla niej teraz sposób - nie fizyczny, materialny, ale duchowy. Dzięki temu jeszcze bardziej doceniła swoją miłość, bo teraz nie była ona egoistyczna, ale odnosiła się do całego świata; poprzez innych ludzi i naturę kochała człowieka, którego nie można zobaczyć, ale który istnieje właśnie w całym otaczającym ją świecie.

_________________
By zobaczyć strach w twoich oczach, jest gotów na wszystko,
żeby poczuć bicie twego serca w swej dłoni...

http://queenmargot.blog.onet.pl


23 mar 2008 20:15:59
Zobacz profil
Użytkownik

Dołączył(a): 20 mar 2008 20:47:56
Posty: 54
Post 
Margo , to bardzo piękne , co napisałaś . Opowiadanie dotyczy jednak bardzo trudnego tematu i odebrałam je w subiektywny sposób . Podobno czas leczy rany , ale ja nigdy nie przyjęłabym tragicznej śmierci ukochanej osoby jako elementu naturalnego porządku. Dlaczego ich miłość miałby być egoistyczna? Nie trzeba straty ukochanej osoby by kochać świat . ( żaznaczam , że to moje subiektywne zdanie i nie zawiera elementów krytyki :) ) Dziekuję za miłą dyskusję i pozdrawiam


25 mar 2008 0:55:23
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 7 ] 


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zalogowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Skocz do:  
cron