- Szefie, dokąd się pan wybiera ? – zapytała Poziomka. Popatrzyłem na nią jakby była niespełna rozumu, a gdzie to ja mogłem się wybierać z wędką ? Na spacer ?
- Na grzyby. – odparłem bezczelnie.
- O tej porze roku ? – Na grzybach znam się jeszcze mniej niż na koniach, a o koniach wiem, że mają cztery nogi i lubią zrzucać mnie z siebie, więc improwizowałem.
- Na pieczarki. – odparłem zdecydowanie po sekundzie. Więcej pytań nie zadawała.Wziąłem puszkę robaków, które dostałem od znajomego dwunastolatka i tak na wszelki wypadek, granat. Jakby ryby nie chciały brać dobrowolnie. Do rzeki nie miałem daleko, ale szukając dobrego miejsca przeszedłem pewnie ze dwa kilometry przez las, zanim zdecydowałem, że czas przystąpić do działania. Szczerze mówiąc brzydziłem się nabijaniem robaków na haczyk i wziąłem je tylko dla pozorów. Liczyłem raczej, że błyszczka pożyczona od tego znajomego małolata skusi jakąś większą rybę. Przed wszystkim jednak chciałem wypocząć. Poziomka wyciągnęła mnie do znajomych którzy mieli stadninę koni i jej sposobem odpoczynku były wariackie jazdy na jeszcze bardziej zwariowanych koniach. Jakby to był jakiś spacerek, to bym jeszcze się wybrał, ale ponieważ dopiero wczoraj przyjechaliśmy, a mieliśmy pozostawać, jeszcze przez tydzień, to wiedziałem, że będą dzikie galopady i zdecydowanie powiedziałem nie. Woda, las to było co innego.
Zarzuciłem wędkę i ku mojemu zdumieniu już po chwili szarpnęło spławik. Poderwałem się na nogi i szarpnąłem kijem wyciągając niewielkiego okonia z charakterystycznymi pręgami na bokach. Niewymiarowy. Już miałem się go pozbyć gdy nagle usłyszałem:
- Puszczę cię, jak spełnisz moje trzy życzenia ! – Rozejrzałem się dookoła. Nie było żywej duszy.
- Ty się nie rozglądaj, do ciebie mówię, ty w czerwonym ! Złapałem cię na wędkę ! – popatrzyłem podejrzliwie na okonia.
- Tak to ja, głupku ! – powiedział ponownie w mojej głowie i puścił oko. Pominąłem obelgę, ale trochę mnie wkurzył.
- Niby ty mnie złapałeś ? – zapytałem.
- No wreszcie zaczynasz jarzyć, facet. No jasne, że ja, ale puszczę cię jak spełnisz moje trzy życzenia ! – oświadczył nieco arogancko na mój gust.
- A nie na odwrót ? Jeżeli się złapie złotą rybkę …-
- To zależy od punktu widzenia – przerwał mi wpół – A poza tym przestań już chrzanić, czy ja wyglądam na złotą rybkę ? Jestem stuprocentowym okoniem, co ślepy jesteś łazęgo !!-
- Nie życzę sobie, żebyś mnie obrażał ! – zaczął mnie naprawdę wkurzać.
- Po pierwsze ze sklepu w Pułtusku masz mi przynieść kilogram pokarmu dla rybek akwariowych. – oznajmił ignorując mnie.
..." ciag dalszy możliwy, ale wkleiłem tylko początek z kilku stron przygód inzyniera Koniecznego które pisałem parę lat temu.
[/quote]